W sobotę (8 marca) odbywał się ostatni konkurs skoków narciarskich na mistrzostwach świata w Trondheim. Wśród faworytów do zwycięstwa wymieniało się m.in. zawodników gospodarzy, w tym Mariusa Lindvika czy Johanna Andre Forfanga.
Pierwszy z wymienionych sprostał zadaniu i zakończył zmagania na drugiej pozycji. Z medalu nie mógł się jednak cieszyć. Wszystko przez to, że Lindvik (podobnie jak jego koledzy z reprezentacji) zostali zdyskwalifikowani.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Powód? Manipulowanie kombinezonami. Reprezentacja Norwegii miała je duplikować i wszywać w nowe, nielegalnie ulepszone stroje. To jednak nie wszystko. Skandynawowie dopuścili się bowiem jeszcze innego oszustwa.
W szew wszywano sznurek, którym usztywniali kombinezony. Informacje te wyszły na jaw już po tym, jak zmagania na skoczni dobiegły końca, a transmisja telewizyjna w Eurosporcie dobiegała końca.
- Damian Michałowski, Sebastian Szczęsny, kłaniamy się nisko - pożegnał się już z widzami Eurosportu drugi z wymienionych. - Kogo? Lindvika dyskwalifikacja? Co ty mówisz? - dopytywał w trakcie Michałowski.
Wtedy transmisja dobiegła końca. Chwilę później media obiegła informacja o oszustwach, jakich dopuścili się Norwegowie.
"Norwegowie oszukują u siebie w Norwegii na Mistrzostwach Świata. Skandal, którego w najczarniejszych scenariuszach telewizyjnych byśmy nie wymyślili. To jeden z najgorszych dni dla skoków narciarskich. Ciekawe czy pozostałe wyskakane medale też są oszukane" - napisał Michałowski na X-ie.
Skoki narciarskie w Trondheim - oglądaj na żywo w TVN w Pilocie WP (link sponsorowany)
Justyna Kowalczyk, mowiła to głośno i co??
We władzach FIS siedzą Norki i ukrecajá każdej sprawie łeb...
Taka demokracja po europejski :((