Konkurs indywidualny na dużej skoczni zakończył się skandalem. Marius Lindvik został zdyskwalifikowany i stracił srebrny medal. Oficjalnym powodem decyzji FIS były manipulacje Norwegów przy kombinezonach.
Już wcześniej zastrzeżenia zgłaszały reprezentacje Austrii, Polski i Słowenii. Portal sport.pl ujawnił nagranie, na którym widać, jak do kombinezonu wszywane są zduplikowane czipy. Jeszcze przed dyskwalifikacją w rozmowie z "Dagbladet" głos w tej sprawie zabrał Jan-Erik Aalbu.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
- Jestem pewien, że nie zrobiliśmy nic złego - stwierdził dyrektor sportowy ds. skoków w Norweskim Związku Narciarskim.
- Ktoś potajemnie nagrał naszą pracownię krawiecką, mimo że nie miał tam czego szukać. Szyjemy kombinezony na Raw Air, które jest dla nas ważne, zwłaszcza z konkursami w Holmenkollen i Vikersund. Prace nad nimi już rozpoczęliśmy - wyznał.
Aalbu odniósł się także do udziału polskiej strony, która złożyła oficjalny protest. Do takiego rozwiązania zachęcał m.in. prezes PZN Adam Małysz. Polskie media uznały to wydarzenie za jeden z największych skandali na MŚ.
- Chcieliby tak myśleć. Skoro słabiej skaczą, to obwiniają inne rzeczy. My milczeliśmy, gdy Austria miała świetny sprzęt wcześniej w sezonie. Jeśli zostaniemy zdyskwalifikowani, to znaczy, że coś zrobiliśmy źle. Jeśli nie, to wszystko jest w porządku - wyznał dyrektor norweskich skoków.
Ostatecznie FIS zdecydował się zdyskwalifikować Norwegów. O szczegółach opowiedzieli dziennikarze TVN, Sebastian Szczęsny i Damian Michałowski (więcej tutaj).
Skoki narciarskie w Trondheim - oglądaj na żywo w TVN w Pilocie WP (link sponsorowany)