Drugi sezon z rzędu nasi skoczkowie radzą sobie bardzo słabo. Weterani: Kamil Stoch, Dawid Kubacki czy Piotr Żyła nie są w stanie nawiązać do swoich najlepszych wyników, prezentując się bardzo przeciętnie.
Doszło do tego, że Stoch nie znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata w Trondheim. Z kolei Żyła wystąpił w pierwszym konkursie indywidualnym na normalnej skoczni tylko dzięki temu, że miał gwarantowane miejsce jako medalista poprzednich MŚ. Od samego Thomasa Thurnbichlera nie otrzymał kolejnych okazji do walki o medale.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Kompromitacja Polaków? "Absolutnie nie można mówić"
Bez Żyły w składzie reprezentacja Polski przystąpiła do konkursu drużynowego. Kubacki, Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek i Jakub Wolny do samego końca walczyli jedynie o 5. miejsce, ale na finiszu wyprzedziła nas Japonia.
Biało-Czerwoni stracili do triumfatorów, Słoweńców, 122,4 pkt. Niewiele mniejsza była również strata do Austriaków i Norwegów, którzy uzupełnili podium. Ponadto był to najgorszy wynik od... 20 lat!
- O kompromitacji absolutnie nie można mówić, bo taka by była, gdybyśmy nie awansowali do drugiej serii, a też taki scenariusz mógł być - stwierdził Rafał Kot, członek zarządu PZN, w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Nie skoczyliśmy nic lepiej, niż to, co prezentujemy przez cały sezon. Jakbyśmy wybrali wyniki indywidualne, to byłyby podobne miejsca, jak uzyskiwaliśmy w sezonie. Paweł Wąsek najlepszy, reszta w kratkę - dodał.
Polacy rozpoczęli zmagania od nieudanego występu Zniszczoła. Uzyskał on bowiem jedynie 116 metrów, przez co po pierwszej grupie zawodników zajmowaliśmy 8. miejsce.
- Olek Zniszczoł po raz kolejny udowodnił, że potrafi skakać tylko i wyłącznie przy wietrze pod narty. Wystarczy większy wiatr w plecy i niestety widzieliśmy, co było przy pierwszym, krótkim skoku, który ustawił już cały konkurs. To też wpływa na pozostałych zawodników w drużynie - podkreślił nasz rozmówca, dodając, że zaprezentowaliśmy to samo, co przez cały sezon, czyli średniactwo.
Pokazał nam miejsce w szeregu. "To na pewno przykre"
Biało-Czerwoni jednak do samego końca mogli liczyć na to, że zajmą 5. pozycję. Mimo że mieliśmy dość sporą przewagę nad Japonią, to ostatecznie nie udało się jej utrzymać i rywale odbili pozycję.
Wówczas zawiódł Kubacki, który osiągnął jedynie 124,5 m. Chwilę wcześniej Ryoyu Kobayashi pofrunął 136,5 m i dzięki temu skoczkowie z Kraju Kwitnącej Wiśni wyprzedzili nas o 6,8 pkt.
- Gdybyśmy byli na 5. miejscu, to można by było powiedzieć, że pokonaliśmy silniejszy zespół, jakim jest Japonia, która w tym sezonie prezentuje się całkiem, całkiem. Byłoby inaczej, ale niestety w ostatnim skoku Ryoyu Kobayashi pokazał nam paluszkiem, gdzie jest nasze miejsce i tak zakończył się ten konkurs - ocenił Kot.
- Dawid Kubacki nie potrafił utrzymać tej dość dużej przewagi i to pokazuje, gdzie jest nasze miejsce. Jest to na pewno przykre, bo liczyliśmy na coś więcej w tych mistrzostwach świata, nie na furorę, ale przebudzenie. Tymczasem od 20 lat drużynowo nie spadliśmy poza 5. miejsce aż do teraz - dodał nie ukrywając żalu, że w Trondheim nic u nas nie drgnęło.
Z Żyłą byłoby lepiej?
Zapytaliśmy członka zarządu PZN, czy jego zdaniem Polacy zaprezentowaliby się lepiej, gdyby w składzie na czwartkową rywalizację znalazł się Żyła. - Ja się nie chcę wypowiadać - usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Nasz rozmówca podkreślił wówczas, że Thurnbichler na pewno wybrał najlepiej, jak się dało. - Decyzje na bieżąco podejmuje sztab szkoleniowy, oni są tam, widzą, w jakiej dyspozycji są zawodnicy i błędem byłoby wytykanie, kto powinien startować. Przecież trener sobie w piętę nie strzela i chce wystawić jak najlepszy zespół, bo za to odpowiada - wyjaśnił.
Biorąc pod uwagę decyzję szkoleniowca, Kot jest przekonany, że skoczkowie, którzy wystąpili, są w lepszej formie niż nasz weteran. Zwłaszcza po tym, gdy usłyszał jego wypowiedź.
- Jeżeli tak postanowił (trener - przyp. red.), to widocznie Piotrek był w gorszej dyspozycji niż reszta. On w wywiadzie mówił, iż wiedział, że skacze słabiej i nie ma pretensji poza sobą, że nie został powołany. Widocznie swoją formą jest tym piątym w naszej drużynie - zakończył temat Żyły nasz rozmówca.
Wciąż liczy na cud. Tak realnie widzi ostatni konkurs
Na mistrzostwach świata odbędzie się jeszcze jedna rywalizacja. Na sobotę (8 marca) zaplanowano drugi konkurs indywidualny, tym razem na dużej skoczni. Wcześniej odbędą się kwalifikacje, w których, decyzją Thurnbichlera, zabraknie Żyły.
Członek zarządu PZN wciąż wierzy w cud, ale wprost określił, na co stać Polaków. - Całym sercem chciałbym medalu. Natomiast prawda jest taka, że stać nas na to, żeby Paweł Wąsek był w najlepszej dziesiątce. Zobaczymy, jakie będą wiatry, jeżeli będą pod narty, to niespodziankę na koniec może sprawić Aleksander Zniszczoł. Co do pozostałej dwójki, Kuby Wolnego i Dawida Kubackiego, tutaj o top 10 będzie bardzo trudno i myślę, że skończy się jak do tej pory, czyli na miejscach w drugiej czy trzeciej dziesiątce - stwierdził Kot.
Początek sobotniego konkursu o godzinie 15:45. Poprzedzą go kwalifikacje, które zostały przeniesione na ten sam dzień i rozpoczną się o 14:15.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty