Korespondencja z zawodów Red Bull Skoki w Punkt w Zakopanem - Arkadiusz Dudziak
W ubiegłą niedzielę Thomas Thurnbichler przestał być trenerem reprezentacji Polski w skokach narciarskich. Nie uratowały go dobre wyniki Pawła Wąska. Trzej mistrzowie świata: Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki w ostatnich dwóch latach skakali bardzo słabo, do tego atmosfera w drużynie nie była zbyt dobra.
"Ja bym tak nie powiedział"
Ogromne kontrowersje wywołały wypowiedzi Dawida Kubackiego oraz Aleksandra Zniszczoła po ostatnim konkursie w Planicy. Ten pierwszy otwarcie skrytykował metody pracy Thurnbichlera, nazywając je chaotycznymi i mówiąc, że to, co zrobił Stochowi, zakrawa o zbrodnie. Z kolei Zniszczoł przyznał, że gdyby Austriak pozostał trenerem, to motywacja w drużynie spadłaby o jakieś 30 proc.
Te słowa spotkały się z negatywnym przyjęciem w środowisku skoków, a w PZN otwarcie mówi się o karach dla skoczków. Co o słowach swoich kolegów sądzi Kot?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Joanna Jędrzejczyk i jej nowa pasja. Nie zgadniesz, co kupiła
- Ja bym tak nie powiedział - tłumaczy Maciej Kot. - Każdy bierze odpowiedzialność za swoje słowa. Jeśli tak czuli, to tak powiedzieli. Jesteśmy dorośli i czasami mówimy, co myślimy - dodaje.
Wielu krytykuje Kubackiego i Zniszczoła, ponieważ uważają, że ich słowa mogą wpłynąć na to czy Austriak przyjmie propozycję PZN. Thurnbichler otrzymał propozycję pracy z kadrą juniorów.
- Na pewno będzie to miało wpływ na decyzję Thomasa. Bardziej znaczące będzie jednak to, jakie oferty dostanie z zagranicy. Jest specjalistą najwyższego szczebla, więc myślę, że będzie miał w czym przebierać - przyznaje skoczek.
Maciej Kot w ostatnim roku był członkiem kadry B i nie współpracował bezpośrednio z Thurnbichlerem. Medalista olimpijski wyjawia, że rozmawiał z trenerem kadry bezpośrednio przed zwolnieniem.
- Zareagowałem negatywnie. Rozmawialiśmy o przyszłości podczas turniejów Raw Air czy zawodów w Lahti, ale to się nie zmaterializuje. Ja nie byłem w grupie Thomasa, czego trochę żałuję. Dalej będę pracował z Wojtkiem Toporem. Liczę na dobrą współpracę z Maciejem Maciusiakiem - dodaje Kot.
Ujawnia jednak, że nie był zaskoczony decyzją szkoleniowca. - Można było w mediach wyczytać, że trwają rozmowy. Wciąż czekamy na decyzję, co dalej. Sporo osób liczy, że podejmie się pracy z juniorami, co dla nich byłoby wielką szansą. Poczekamy na decyzję Thomasa i życzę mu powodzenia, niezależnie jaką drogę obierze - tłumaczy Maciej Kot.
Nowe otwarcie?
Nowym szkoleniowcem kadry skoczków został Maciej Maciusiak, który przez ostatni sezon pełnił rolę asystenta u Thurnbichlera. Widać, że cieszy się on sporym zaufaniem skoczków, zwłaszcza tych najbardziej doświadczonych.
- Maciek od pierwszego dnia jest w stanie zacząć pracę na najwyższym poziomie. Nie potrzebuje się aklimatyzować, nawiązywać relacji z zawodnikami, lecz zna wszystkich, cały system od środka. Może bardzo szybko ustalić plan działania, zindywidualizować go. Ma duże doświadczenie i jest w stanie przywrócić atmosferę, o której mówili inni zawodnicy - opowiada Kot.
W następnym roku w Mediolanie odbędą się zimowe igrzyska olimpijskie. Polska będzie miała maksymalnie cztery, a możliwe nawet że tylko trzy miejsca. W tym sezonie Kot zdobył zaledwie 13 punktów w Pucharze Świata i to siódmy rezultat w naszej kadrze. Czy sam skoczek wierzy, że może się poprawić na tyle, by po jechać do Mediolanu?
- Gdybym nie miał wiary w sobie, że mogę pojechać na igrzyska, to bym już nie trenował. To kosztuje dużo wyrzeczeń, wiele pracy. Nie wiem czy znajdę się w składzie, nie mam takiej gwarancji. Ze swojej strony zrobię wszystko, żeby pojechać do Mediolanu i powalczyć o medale - przyznaje Maciej Kot.
Co Kot będzie chciał zmienić w swoich skokach? - Mam listę rzeczy do zrobienia. Jest dość długa. Pozycja najazdowa to numer jeden. Myślę, że nie będziemy koncentrować się aż tak bardzo na symetrii, bo w zeszłym roku straciliśmy na to za dużo czasu, a i tak nie było poprawy. Chyba przyjmiemy taktykę "nieważne jak, byleby daleko". Można wygrywać zawody, skacząc krzywo.