Polska walka o medal w Trondheim. Tego nie spodziewał się nawet sam skoczek

Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Robert Mateja
Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Robert Mateja

Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym zagościły do Trondheim już po raz drugi w historii. Pierwsze odbyły się w 1997 roku, a o medal w skokach narciarskich zawalczył nie Adam Małysz, a 22-letni Robert Mateja.

W sezonie 1996/97 wszystko układało się po myśli Adama Małysza - przed mistrzostwami zajmował 2. miejsce w Bischofshofen i 3. w Engelbergu. Następnie wygrał w Sapporo oraz w próbie przedolimpijskiej w Hakubie. Ale okazało się, że to wcale nie Małysz błyszczeć miał najbardziej.

22-letni Robert Mateja na MŚ pojechał jako debiutant na tego typu imprezie. Nikt nie liczył na niego tak, jak na Małysza, jednak przyznać trzeba, że to dla niego również był przełomowy sezon - w grudniu uzyskał w Harrachovie 5. lokatę.

ZOBACZ WIDEO: Nowy format Ligi Mistrzów pomógł Polakom. "Koło ratunkowe"

- To był czas, kiedy byłem w wojsku, a wtedy panowała zasadnicza służba wojskowa. Każdy wyjazd był dla mnie atrakcją, byleby tylko nie siedzieć w jednostce - mówił Mateja na łamach portalu Interia.

Wojsko nie przeszkadzało mu jednak w regularnych treningów - w WKS Zakopane funkcjonowała jednostka sportowa, więc o formę Matei nikt się nie obawiał. Po prostu - liczyliśmy na dobre skoki, ale niekoniecznie na medal.

Pierwsze treningi na skoczni w Trondheim były znakiem, że Mateja jednak może powalczyć o coś więcej. W pierwszej serii konkursowej z kolei udało się skoczyć 94,5 metra i zajmować po niej 14. miejsce. Ale to, co wydarzyło się w finale, pozwoliło wierzyć w jeszcze lepszy wynik.

- Piękny skok. Nienaganny w powietrzu. Ależ odważnie poleciał - tak skok Matei skomentował w TVP Włodzimierz Szaranowicz.

To była próba na odległość 98,5 metra - dalej skakali tylko Masahiko Harada (99 metrów) i Dieter Thoma (100 metrów z upadkiem). 22-latek walkę o medal przegrał przez... noty za styl. Lądował bowiem na dwie nogi. Ostatecznie zajął 5. miejsce.

W tegorocznych Mistrzostwach Świata również liczymy na... cud. Piotr Żyła wprawdzie broni tytułu mistrzowskiego wywalczonego na skoczni normalnej w Planicy, jednak, nie oszukujmy się, w medal nie wierzymy. Największą nadzieją jest Paweł Wąsek, który jednak tuż przed imprezą mocno obniżył loty, kiepsko prezentując się w Sapporo.

W niedzielne popołudnie odbędzie się konkurs indywidualny na skoczni normalnej (HS102) w Trondheim. Kwalifikacje wygrał Johann Andre Forfang i to on, u boku Daniela Tschofeniga, powinien być najpoważniejszym kandydatem do złotego medalu.

Relację tekstową LIVE z obu serii konkursowych przeprowadzi portal WP SportoweFakty. Początek zmagań o godzinie 17:00.

Komentarze (6)
avatar
A BC
16 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kultura musi być. W łachmanach wojskowych to do obory, a nie do mocarstwa USA. 
avatar
Her_Lolek
20 h temu
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Czy my zawsze musimy żyć przeszłością? Wembley 73', jedyny udany skok Fortuny, czekam jeszcze na wspomnienia medali Marusarza w 1938, póżniej Gąsienicy Gronia z 1956 i Łaciaka z 1962. 
avatar
yes
20 h temu
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Stachowiak powinien teraz skopiować informację o Trondheim 1843 roku. Jak zaszaleć, to zaszaleć!!! 
avatar
marycha55
21 h temu
Zgłoś do moderacji
8
0
Odpowiedz
doczekaliśmy się takiego szmatławca czy dziennikarsko można upaść niżej 
avatar
Mirosław Niebo
22 h temu
Zgłoś do moderacji
7
1
Odpowiedz
Haha przypomnijcie JESZCZE złote medale Fortuny i Łuszczka!!! Nic więcej nikt nie zdobędzie 
Zgłoś nielegalne treści