Johan Remen Evensen, były skoczek narciarski i wicemistrz świata, obawia się o przyszłość swojej dyscypliny. Norweg w felietonie dla NRK stwierdził, że jeśli nie nastąpią radykalne zmiany, skoki mogą całkowicie zniknąć w ciągu najbliższych dziesięciu lat.
"To smutny werdykt, ale uważam, że skoki stają się sportem wymierającym. Obawiam się, że nasz narodowy sport, który uprawiał każdy, stał się teraz niszowym. Nie tylko jeśli chodzi o liczbę osób aktywnie zaangażowanych, ale również jeśli chodzi o zainteresowanie. (...) Jeśli nie, myślę, że skoki umrą w ciągu dziesięciu lat, przynajmniej w naszym kraju" - napisał Evensen.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Evensen zwrócił uwagę na niepokojąco niską frekwencję na konkursie kobiet w Trondheim, gdzie zawody oglądało 5 tysięcy widzów, mimo że skocznia mieści 18 tysięcy. "Kiedyś skoki były naszym sportem narodowym, a dziś trudno o pełne trybuny. Jeśli nikt nie podejmie działań, ten sport w naszym kraju przestanie istnieć" - podkreślił. Przywołał również dawne czasy, gdy w latach 60. na Holmenkollen gromadziło się nawet 100 tysięcy kibiców.
Zdaniem byłego skoczka, jednym z głównych problemów są przepisy, które utrudniają zrozumienie rywalizacji. "Usunąłbym przelicznik za wiatr i punkty rekompensacyjne. Moim zdaniem to nigdy nie powinno się wydarzyć. Sportowcy twierdzą, że system jest bardziej sprawiedliwy, ale jeśli tylko najbardziej zainteresowani rozumieją zasady, to trudno się dziwić, że młodzi ludzie tracą zainteresowanie" - argumentował.
Kolejnym problemem jest coraz mniejsza liczba osób zaangażowanych w szkolenie młodzieży. "Pokolenie pasjonatów odchodzi, a niestety jest zbyt mało chętnych, by przejąć tę pałeczkę. Znaczna część dzisiejszego pokolenia rodziców, do którego należę, nie ma zasobów ani chęci, by inwestować czas w skoki. Wielu z nas już straciło zainteresowanie" - stwierdził Norweg, zauważając, że podobny kryzys spotkał już Finlandię.
Evensen uważa, że do spadku popularności przyczyniają się również zmiany właścicieli praw telewizyjnych oraz częste dyskwalifikacje za nieprzepisowe kombinezony. Mimo pesymistycznej diagnozy dostrzega jednak pewne światełko w tunelu.
"Gdy widzę pełne trybuny w Austrii, Niemczech czy Polsce, wiem, że skoki wciąż mogą przetrwać. Mistrzostwa świata w Trondheim to okazja do poprawy sytuacji, ale sama ekspozycja medialna nie wystarczy. Trzeba podjąć konkretne kroki, by uratować nasz sport" - podsumował były skoczek.