Tegoroczne mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym odbędą się w norweskim Trondheim. Trener kadry narodowej Thomas Thurnbichler na tę imprezę zabrał pięciu zawodników. Są to Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Dawid Kubacki oraz Piotr Żyła.
W kadrze zabrakło najbardziej utytułowanego polskiego skoczka, Kamila Stocha. Choć trzykrotny mistrz olimpijski daleki jest od życiowej formy, to start w mistrzostwach świata był jego celem na ten sezon.
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
- Rozmawiałem zarówno z nim, jak i jego trenerem Michalem Doleżalem. Kamil przyjął to, jak na prawdziwego mistrza przystało - z klasą i zrozumieniem. Oczywiście, był rozczarowany - mówił trener Thurnbichler po ogłoszeniu decyzji.
Ostro na ten wybór zareagował dziennikarz Krzysztof Rawa, który stwierdził, że sztab szkoleniowy chciał uniknąć rywalizacji, a obecność Stocha "mogłaby wzniecać niepokoje w zespole".
- To jest bzdurą, nie wzniecałaby. Szóste miejsce i wyjazd szóstego skoczka na mistrzostwa świata do Trondheim było logistycznie możliwe i nie było z tym żadnego kłopotu. PZN wciąż jest bogatym związkiem, a skoczkowie są w nim najbogatsi - ocenił.
- Nie jestem optymistą. W życiu nie ośmieliłbym się pomyśleć, że Kamil Stoch będzie wywoływać niepokoje lub złą atmosferę - dodał.
Według Rawy sztab trenerski chce stworzyć atmosferę pracy bez nadmiernej rywalizacji wewnętrznej, bo poziom stresu na tak dużej imprezie i tak jest wystarczająco wysoki.