Tylko 64 punkty w 11 konkursach i dalekie, 33. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich. Wyniki Kamila Stocha w tym sezonie są dalekie od oczekiwań kibiców, a przede wszystkim samego zawodnika.
Stoch, trzykrotny mistrz olimpijski, wciąż ma wielkie ambicje. Musiał jednak zmienić podejście, o czym opowiedział w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet. Zawodnik przyznał, że ostatnie miesiące były dla niego trudne, ale nauczył się cieszyć z małych sukcesów i doceniać drobne rzeczy.
W tym sezonie Stoch pracuje z własnym sztabem trenerskim. Jednak jego szkoleniowca Michala Doleżala nie ma podczas zawodów na wieży trenerskiej. W rozmowie z PS Onet padło pytanie, czy Stochowi brakuje Czecha w tym miejscu. Skoczek przy okazji ujawnił, kto podjął taką decyzję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niebywała forma "Rosyjskiej Amazonki"
- Tak naprawdę nie ma znaczenia, czego ja chcę. Ważne jest to, co mogę zrobić a czego nie. Na mocy decyzji otrzymanej od zarządu PZN trener kadry narodowej (Thomas Thurnbichler - przyp. red.) ustalił zasady, z których wynika, że mój trener - czyli Michał Doleżal - nie może przebywać na wieży trenerskiej. Akceptujemy to i staramy się pracować najlepiej jak potrafimy w tych warunkach - mówił Stoch.
Podkreślił, że najważniejsza dla niego jest obecność Czecha na zawodach i jego pełne wsparcie. Dał do zrozumienia, że gdyby nie dostał zgody na pracę z Doleżalem, wówczas zakończyłby karierę.
Na koniec padły słowa, które powinny ucieszyć kibiców. Stoch nie myśli o zawieszeniu nart na kołku. Jego celem jest występ na igrzyskach olimpijskich 2026.
- Do tego daleka droga i nie wiem, co się wydarzy. Natomiast tak, mam w planach starty w kolejnym sezonie. I są tam igrzyska olimpijskie, w których chciałbym się dobrze zaprezentować - wyjaśnił w rozmowie z PS Onet.
W ten weekend Stoch - a także Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny i Piotr Żyła - weźmie udział w zawodach PŚ na mamucie w Oberstdorfie.