Podczas niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem decyzje FIS wywołały falę krytyki wśród kibiców. Wielu fanów skoków narciarskich wyraziło swoje niezadowolenie w mediach społecznościowych, zarzucając federacji niszczenie dyscypliny.
W centrum krytyki znalazł się Gabriel "Jelko" Gros, który zdecydował o obniżeniu belki startowej po dalekim skoku Anze Laniska. Słoweniec skoczył 145 metrów, co było wynikiem poza zasięgiem innych zawodników.
Decyzja Grosa spotkała się z ostrą reakcją kibiców, którzy określili ją jako "cyrk" i "przyzwalanie na niszczenie sportu". Sam Lanisek, mimo prowadzenia po pierwszej serii, ostatecznie zajął czwarte miejsce po słabszym skoku w drugiej serii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niebywała forma "Rosyjskiej Amazonki"
Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata, bronił decyzji jury, tłumacząc, że kierowano się bezpieczeństwem zawodników. Włoch w rozmowie z portalem sport.pl odniósł się do wydarzeń z niedzielnego (19 stycznia) popołudnia.
- Przy decyzji o obniżeniu belki z pierwszej serii jury kierowało się tym, jak zachowywała się laserowa linia "to beat". To ważna kwestia, warta wzięcia pod uwagę. Czy to był właściwy ruch? Szanuję decyzję jury, jak tę sędziego w piłce - mówił Pertile.
Redakcja skontaktowała się także z samym Grosem, który wytłumaczył się z decyzji o obniżeniu belki po skoku Laniska.
- Po skoku Laniska laserowa linia na zeskoku znajdowała się w granicach rekordu skoczni. A jury musi dać zawodnikom szansę wylądować skok bezpiecznie. Chodzi o zachowanie etyki w sporcie - odpowiedział Gros, rodak Laniska.
Dodajmy, że ostatnie konkurs padł łupem Daniela Tschofeniga. Drugi był Johann Andre Forfang, a na najniższym stopniu podium stanął Jan Hoerl.