Korespondencja z Zakopanego - Arkadiusz Dudziak
Wydaje się, że po fatalnej drugiej połowie grudnia, forma Dawida Kubackiego powoli rośnie. W Zakopanem oddał kilka dobrych skoków. Szkoda tylko, że tej najgorszy przydarzył się w drugiej serii niedzielnego konkursu indywidualnego. Uzyskał zaledwie 120 metrów, co było najsłabszym wynikiem wśród całej stawki w finałowej rundzie. Przez to spadł na 26. miejsce.
- Nie będzie pochwały od trenera. Ale dzień na plus. Seria próbna i pierwsza seria były całkiem przyzwoite. W finale popełniłem taki błąd, który często się zdarza. W rezultacie brakowało mi wysokości za progiem. Może nawet nie tyle, że chciałem zaryzykować, ale zrobić kolejny kroczek na przód. I nie wyszło to tak jak chciałem. Generalnie w ten weekend było więcej lepszych skoków niż tych słabszych i wydaje mi się, że to jest coś, co będzie mnie budowało - ocenia mistrz świata.
Dawid Kubacki mówił, że żeby wrócić do formy trener zalecił mu zmiany co do których nie był przekonany. Mówił, że musiał skakać wbrew swojemu czuciu. Czy dalej tak jest?
ZOBACZ WIDEO: Wystarczyło jedno zdjęcie. Polska gwiazda rozgrzała do czerwoności
- Wtedy to był pierwszy etap, kiedy moje czucie było totalnie rozjechane z tym, co się działo na skoczni. Trzeba było oddać kilka skoków na przekór logice, by to zaczęło wracać do normy. To cały czas praca na żywym organizmie. To czucie zmienia się z dnia na dzień i się wyrównało. Nie jest tak ekstremalne jak wtedy, ale nie jest tak stabilne, jakbym tego chciał - tłumaczy Kubacki.
W następnym tygodniu rywalizacja przeniesie się na skocznię mamucią w Oberstdorfie. Kubacki nie jest znany z tego, że jest znakomitym lotnikiem, ale gdy był w formie, to potrafił osiągać dobre wyniki. Czy zmiana wielkości obiektu nie zaburzy u niego powrotu do formy?
- Skocznie mamucie generalnie są trudne. Mając świadomość tego, że to bardziej wymagająca skocznia, może będzie to motywowało, by przypilnować lepiej techniki. Na mamutach odbicie nie ma takiego znaczenia, lecz technika. Będę mógł się skupić bardziej na tym niż na sile odbicia. Jestem w stanie poradzić sobie z takimi warunkami - tłumaczy Dawid Kubacki.
Już w dniach 27 lutego - 8 marca w Trondheim odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Jak na razie trudno sądzić, by Kubacki zdobył na nich medal, jak dwa lata temu. Co zamierza zrobić, by poprawić formę w ciągu najbliższego miesiąca.
- Moim celem jest sukcesywna i skuteczna praca do tego czasu. Widzę, że ten progres robię, ale małymi kroczkami. To jedyna droga, ale nie ma innej, bo jak będziemy przeskakiwać pewne etapy, to się cofniemy. Wierzę, że przyjdzie ten moment, kiedy to zaskoczy, pojawi się więcej pewności siebie - kończy Dawid Kubacki.
Mówienie, że jest progres i lepsza przyszłość w jego skokach - jest mydleniem oczu.