Z pięcioosobowej kadry Polski jedynie Paweł Wąsek wróci z 73. Turnieju Czterech Skoczni z podniesioną głową. 25-latek z Ustronia błysnął zwłaszcza w austriackiej części imprezy. W Innsbrucku uplasował się na piątym miejscu, co stanowiło jego "życiówkę" w zawodach PŚ w skokach narciarskich.
W ostatnim konkursie TCS w Bischofshofen Wąsek był ósmy. Taką samą pozycję zajął w klasyfikacji generalnej. Tym samym uratował honor polskich skoków narciarskich.
Jak informuje sport.pl, do Wąska po zawodach podszedł kontroler sprzętu FIS. Zazwyczaj spotkania z Christianem Katholem należą do stresujących, gdyż w niektórych przypadkach kończą się dyskwalifikacjami. Tym razem jednak panowie nie rozmawiali o sprzęcie, a atmosfera była bardzo luźna.
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
- Mówił, że on też się bardzo cieszy, że mi idzie. Że miałem dobry turniej i się rozwijam. Gratulował mi. To była rozmowa czysto przyjacielska, gdzie powiedział mi po wszystkim kilka miłych słów - ujawnił Paweł Wąsek w sport.pl.
Wąsek był sprawdzany przez Austriaka po skoku w Oberstdorfie (więcej TUTAJ>>). Z kolei w poniedziałkowym konkursie w Bischofshofen na kontrolę zaproszony został Piotr Żyła.
W tym sezonie Christian Kathol zdyskwalifikował czterech polskich skoczków za nieregulaminowy sprzęt. W Ruce spotkało to Jakuba Wolnego, w Wiśle Kacpra Juroszka, w Engelbergu Piotra Żyłę, zaś w Garmisch-Partenkirchen Aleksandra Zniszczoła.
- Musimy pamiętać, że dyskwalifikujemy nie tylko za kombinezony. Dyskwalifikacje zdarzają się też za zbyt długie narty i jeszcze inne nieprawidłowości w sprzęcie - mówił Christian Kathol w niedawnej rozmowie z WP SportoweFakty.