Źle się dzieje w skokach polskich. Sytuacja naszej reprezentacji tuż przed Turniejem Czterech Skoczni wygląda po prostu słabo. Jeszcze dwa tygodnie temu można było mieć nadzieję, że wszystko powoli idzie w dobrą stronę i już niedługo co konkurs, któryś z naszych reprezentantów będzie lądował w dziesiątce. Można było mieć nadzieje, że w perspektywie kilku tygodni Biało-Czerwoni będą włączać się do walki o podium.
Jednak weekend w Engelbergu trochę odziera nas ze złudzeń. Tym bardziej, że akurat na szwajcarskiej skoczni Polacy historycznie radzili sobie bardzo dobrze. W tym roku nie było jednak żadnych fajerwerków.
Nasza reprezentacja po prostu zadomowiła się w drugiej dziesiątce. Najbliżej czołówki znajduje się Paweł Wąsek, któremu zazwyczaj do pierwszej dziesiątki brakuje niewiele. Niestety, reszta naszych zawodników zazwyczaj zajmuje miejsca w drugiej dziesiątce, czasem w trzeciej, a czasem nie zakwalifikują do drugiej serii. Pełna loteria.
ZOBACZ WIDEO: Duży błąd Pawła Nastuli. "Nie nadawałem się do tego"
I to obrazuje największy problem z formą polskich skoczków czyli brak stabilności. Najlepszym przykładem jest Jakub Wolny. W sobotę nie wszedł do drugiej serii, tylko po to, by w niedzielnych porannych kwalifikacjach oddać cudowny skok, po którym zajął piąte miejsce. Kilka godzin później w konkursie oddał taką próbę, że ledwo znalazł się w trzydziestce. A w drugiej serii znów delikatnie się poprawił.
To tylko przykład, bowiem podobne problemy, choć w różnym stopniu, dotykają wszystkich naszych skoczków. Stać ich na pojedyncze kapitalne próby, ale brakuje stabilności, by walczyć choćby o dziesiątkę. Jeśli to się nie poprawi, to o dobrych wynikach tej zimy można będzie tylko pomarzyć.
Osobną kwestią jest to, kogo Thomas Thurnbichler powoła na Turniej Czterech Skoczni, który rozpocznie się już 29 grudnia. Pewniakiem do kadry wydaje się być Paweł Wąsek, do Niemiec i Austrii niemal na sto procent pojedzie także Aleksander Zniszczoł. A co z pozostałymi trzema miejscami?
Wydaje się, że Piotr Żyła powoli zbliża się do dobrej dyspozycji. Gdyby nie sobotnia dyskwalifikacja, to byłby numerem dwa wśród Polaków w ten weekend i brak powołania na Turniej Czterech Skoczni w jego przypadku byłby po prostu błędem. O pozostałe dwa miejsca powalczą Jakub Wolny, Kamil Stoch oraz Dawid Kubacki.
Ostatni z nich w ogóle zresztą w Eneglbergu nie startował. Po fatalnym ubiegłym weekendzie, w którym ani razu nie znalazł się w trzydziestce, trener Thomas Thurnbichler odesłał go na dodatkowe treningi.
Być może Austriak stanie przed niełatwym wyborem "odstrzelenia" któregoś z wielkich mistrzów. Wziąć na Turniej Czterech Skoczni zawodnika, który nie był formie, ale potrenował przez ostatni weekend (Kubacki)? A może lepiej powołać Stocha, który w ostatnich tygodniach skakał lepiej, ale też szału nie robi, by uniknąć zgrzytu? W końcu Stoch nie trenuje z Thurnbichlerem, lecz z Doleżalem i brak powołania mógłby wywołać tarcia.
Nie zazdroszczę Thomasowi Thurnbichlerowi podejmowania decyzji w takich warunkach. Musi skoncentrować się na tym, by Polacy przez święta złapali stabilność. Wtedy walka Wąska czy Zniszczoła o miejsce w dziesiątce Turnieju Czterech Skoczni staje się realna.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty