Polak prowadził i skandaliczna decyzja. "Nie pierwsza i nie ostatnia" [OPINIA]

Newspix / X / Od lewej: Sandro Pertile i Aleksander Zniszczoł
Newspix / X / Od lewej: Sandro Pertile i Aleksander Zniszczoł

Nie można przejść obojętnie obok tego, co zrobili sędziowie pod koniec pierwszej serii, gdy prowadził Aleksander Zniszczoł. To skandal, że po raz kolejny punkty za belkę miały wpływ na to, jak wyglądała klasyfikacja zawodów na półmetku.

Ruka pokazała swoje tradycyjne oblicze. Wiało z różnych kierunków, z różną siłą, więc zawody nie były najbardziej sprawiedliwym konkursem. Nie oznacza to jednak, że nawet gdy warunki na skoczni często się zmieniają, sędziowie mogą robić, co chcą, i swoimi decyzjami wpływać na wyniki rywalizacji.

Tego, co stało się pod koniec pierwszej serii, nie można racjonalnie wytłumaczyć. Mimo że wiatr zmieniał swoją siłę i kierunek, jury potrafiło 46 skoczków puścić z tej samej belki. Tymczasem nagle przed skokiem najlepszej czwórki Pucharu Świata sędziowie zdecydowali się obniżyć rozbieg o jeden stopień, mimo że wcześniej żaden z zawodników nie przekroczył odległości bezpieczeństwa - 142. metrów.

Decyzja miała duży wpływ na wynik po pierwszej serii Aleksandra Zniszczoła. Zanim sędziowie obniżyli rozbieg i trzech ostatnich zawodników miało od razu dodane do swojej noty 5,3 punktu, w konkursie prowadził Polak. Gdyby nie skandaliczna decyzja sędziów, Zniszczoł byłby drugi, a nie czwarty na półmetku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje

Skandaliczna, bowiem nie po raz pierwszy w skokach narciarskich, gdy nie ma racjonalnych przesłanek, jury decyduje się zmienić belkę startową. Jak kibice mają się nie odwracać od tej dyscypliny, gdy widzą, że gdy przychodzi do decydujących momentów serii, sędziowie potrafią dołożyć "swoje trzy grosze"?!

Od wielu lat dziennikarze i kibice głośno protestują wobec zbyt częstych zmian belki w kluczowych momentach rywalizacji. FIS jednak nic z tym nie robi, a takie obrazki, jak w sobotnie popołudnie w Ruce, zobaczymy w tym sezonie jeszcze wiele razy. Niestety, jestem o tym przekonany.

Absurdalna decyzja sędziów nie zmienia jednak jednego. Zniszczołowi zabrakło dobrego drugiego skoku, by mógł skutecznie powalczyć o miejsce na podium. Mimo że w drugiej serii skoczył zaledwie pół metra bliżej niż w pierwszej, zakończył zawody dopiero na 13. lokacie (wyniki TUTAJ). Rywale, gdy już warunki się uspokoiły, latali dalej, zdecydowanie dalej. By Polak chociaż utrzymał miejsce z półmetka, musiał wylądować w granicach 140. metra. Zabrakło.

W skokach Zniszczoła widać jednak wyraźny progres. W sobotę, w każdej z czterech serii, lądował ponad 135 metrów. Widać, że jego forma stabilizuje się na wysokim poziomie i tak samo jak przed rokiem może być liderem polskiej kadry. Cała nadzieja w Zniszczole, bowiem kolejni Polacy o sobotnim konkursie w Ruce będą chcieli jak najszybciej zapomnieć.

Punkty, i to zaledwie za miejsce pod koniec trzeciej dziesiątki, zdobył Kamil Stoch. Wciąż błądzi Dawid Kubacki, który drugi konkurs z rzędu kończy po pierwszej serii. W sobotę z wiatrem przegrał Paweł Wąsek. W jego skokach też jednak brakuje stabilizacji, bowiem rywale, mimo trudnych warunków, potrafili poradzić sobie lepiej. Na razie wiele wskazuje na to, że tak jak przed rokiem, ciężar wyników polskich skoków będzie dźwigał na swoich barkach Zniszczoł.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty