Niedzielny (24.11) konkurs indywidualny PŚ w Lillehammer nie ułożył się po myśli Dawida Kubackiego. Najlepszy z Polaków w kwalifikacjach (zajął niezłe 15. miejsce) odpadł już po pierwszej serii (więcej TUTAJ).
- Te prędkości najazdowe rzeczywiście są bardzo niskie i próbowałem jeszcze bardziej zwęzić kolana na dojeździe. Ale to nie dało oczekiwanego efektu, bo prędkość jakoś wyraźnie nie wzrosła. Ale ten skok nie był też dobrze wykonany - przyznał Kubacki w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu.
Reprezentant Polski dodał, że w kwalifikacjach wyszedł mu zdecydowanie lepszy skok. W konkursie nie ustrzegł się błędu na progu. - Trudno było odlecieć, nie wybaczało tego błędu - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Kubacki nie krył rozczarowania swoimi występami w konkursach w Lillehammer. - Czy zabolało? Chyba trochę tak. Na pewno jechałem tutaj z większym spokojem i nadziejami. Ale to nic jeszcze nie przekreśla, bo wiem, na co mnie stać i nad tym będą pracować dalej. Teraz ważna będzie koncentracja na tym, żeby ten błąd z progu wyeliminować. Przez to tracę prędkość za progiem i to mi nie pozwala odlecieć - podsumował 34-letni skoczek.
W przyszły weekend (w dniach 30 listopada - 1 grudnia) Puchar Świata w skokach narciarskich przeniesie się do fińskiej Ruki (HS142).