"Ignorowali realia". Brutalna prawda o formie polskich skoczków

WP SportoweFakty / Od lewej: Dawid Kubacki i Kamil Stoch
WP SportoweFakty / Od lewej: Dawid Kubacki i Kamil Stoch

Polacy zawiedli w Lillehammer na inaugurację Pucharu Świata. - Nie jestem rozczarowany, bo na nic się nie nastawiałem. Jeśli Biało-Czerwoni kogoś zaskoczyli, to znaczy, że ignorował realia - mówi WP SportoweFakty Kazimierz Długopolski, były trener.

Paweł Wąsek zajął 14. miejsce w Norwegii, najwyższe spośród polskich reprezentantów. Na tym pozytywy się kończą. Biało-Czerwoni nie sprawili niespodzianki w Lillehammer.

Aleksander Zniszczoł został sklasyfikowany na 23. pozycji, Dawid Kubacki trzy lokaty niżej, a Kamil Stoch i Maciej Kot nie awansowali do drugiej serii konkursu. - Nie jestem zaskoczony. Podobnie prezentował się w lecie. Nic nie zapowiadało, że Kamil nagle odzyska wigor i nawiąże do czasów swojej świetności - mówi WP SportoweFakty Kazimierz Długopolski, były trener skoków narciarskich.

- Nie jestem tym wszystkim rozczarowany, bo na rozpoczęcie Pucharu Świata spodziewałem się dokładnie takiego konkursu w wykonaniu Biało-Czerwonych. Jeśli ktoś marzył o wielkich sukcesach, pewnie przeżywa wielki zawód. Zajęliśmy miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce, co odzwierciedla nasz aktualny potencjał - dodaje były sędzia.

ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza

Trudne lata

Pełen optymizmu przed rozpoczęciem rozgrywek był Apoloniusz Tajner. Były prezes Polskiego Związku Narciarskiego dodał nawet, że jest spokojny o Kamila Stocha (więcej -> TUTAJ). Optymistycznych opinii pojawiało się więcej. - Optymiści poniekąd ignorowali realia. Wróżenie wielkiej poprawy znikąd to tylko gadanie. Polacy w ubiegłym roku obniżyli loty i utrzymują tendencję spadkową. Pewnie pojawią się lepsze konkursy, ale o przełomie nawet nie myślę. Nie ma szans - tłumaczy Długopolski.

- Przyszły takie, a nie inne czasy i trzeba czekać na poprawę. Myślę, że ona nadejdzie, ale nie prędko. Trudno mi w tej chwili wskazać jakąś konkretną datę - kontynuuje ekspert.

Na co stać Polaków? Długopolski odpowiada

Na początku października Paweł Wąsek wygrał Letnie Grand Prix. Choć jego sukces to duża niespodzianka, obsada większości konkursów pozostawiała wiele do życzenia.

Niemniej 25-letni skoczek spisuje się bardzo dobrze i trudno nie dostrzec progresu, który zanotował w stosunku do lat wcześniejszych. - Jego forma wskazuje na to, że może zameldować się w czołowej dziesiątce konkursu, ale trudno mi go sobie wyobrazić na podium. Z kolei pozostali od niego odstają. Na razie musimy uzbroić się w cierpliwość - zapewnia Długopolski.

I dalej wymienia błędy polskich skoczków. - Brak agresji na progu. Zawodnicy mówiąc żargonem są wycofani na progu. Środek ciężkości powinien być przeniesiony do przodu, a tego brakuje - przyznaje nasz rozmówca.

- W sobotę wygrali najlepsi. Przewidywałem przed rozpoczęciem sezonu, że nie doświadczymy żadnych cudów i zdania nie zmieniłem, ani nie zapowiada się, żebym miał zmienić prędko. Za to sam konkurs podobał mi się poza tym, że Polacy nie błyszczeli. Byliśmy świadkami kilku niespodzianek, warunki nie uprzykrzały życia, widowisko ciekawe - podsumowuje Kazimierz Długopolski.

Niedzielny konkurs indywidualny w Lillehammer rozpocznie się o 16:00, a już na 9:30 zaplanowano kwalifikacje.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty