Tajner widział, jak Stoch skakał na treningach. Te słowa ucieszą kibiców

Newspix / WP SportoweFakty / Od lewej: Apoloniusz Tajner i Kamil Stoch
Newspix / WP SportoweFakty / Od lewej: Apoloniusz Tajner i Kamil Stoch

- Nie można nawet wykluczyć walki jednego z polskich skoczków o Kryształową Kulę. Mamy zawodników zaliczających się do szeroko pojętej czołówki światowej. Ten sezon będzie o wiele lepszy - mówi WP SportoweFakty Apoloniusz Tajner.

Były prezes Polskiego Związku Narciarskiego ocenia także decyzję Kamila Stocha, który po nieudanej poprzedniej zimie zdecydował się na treningi indywidualne ze swoim byłym szkoleniowcem Michalem Doleżalem. Tajner miał okazję widzieć, jak Stoch skakał podczas letnich przygotowań i przekazał pozytywne informacje.

Nowy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich rozpocznie się w piątek 22 listopada w Lillehammer. Na 16:15 zaplanowano rywalizację mikstów. W sobotę i niedzielę, o 16:00, odbędą się dwa konkursy indywidualne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Za polskimi skoczkami bardzo słaby sezon. Jak będzie wyglądał kolejny?

Apoloniusz Tajner, były prezes Polskiego Związku Narciarskiego: Spodziewam się znacznie lepszych wyników Polaków.

Dlaczego? Skąd ten optymizm?

Po pierwsze do sztabu doszedł Alexander Stoeckl, który ma wielkie doświadczenie trenerskie. Długi czas pracował z zawodnikami najwyższego kalibru, choćby pokroju Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły. W dodatku dobrze dogaduje się z Thurnbichlerem. On potrzebował mentora. Kogoś, z kim może przedyskutować problemy. Do tej pory w kadrze nie było osoby, którą mógłby darzyć bezgranicznym zaufaniem.

Z kolei Kamil Stoch zdecydował się na indywidualnego trenera Michala Doleżala. Jak pan oceni taki ruch?

Dobrze, że poszedł indywidualną ścieżką. To było jedyne sensowne rozwiązanie. Nie dlatego, że taki przywilej należał się multimedaliście igrzysk olimpijskich. On dalej może zdobywać medale wielkich imprez i dlatego warto było obrać inny kierunek. Ważne, żeby Kamil ufał swojemu otoczeniu.

W skokach narciarskich ma to kolosalne znaczenie. Jeśli trener jest autorytetem zawodnika, można szybciej reagować na błędy i je sprawnie eliminować. W grupie tak nie można działać, za to w mini zespole tak. Wszystkie parametry motoryczne Kamila są na bardzo wysokim poziomie. W dodatku jego atutem jest ogromne doświadczenie. Śmiało może myśleć o powrocie do ścisłej czołówki światowej.

Doleżal nie ma dobrej opinii wśród polskich kibiców i wielu ekspertów. Często wprost określa się go nieporozumieniem, w nawiązaniu do czasów, gry pracował z Biało-Czerwonymi. Uważa pan takie opinie za nazbyt surowe?

Faktycznie za ostro, nie zgadzam się z tym. Doleżal to bardzo dobry fachowiec. Myślę, że połączenie kadry A i B nie wyszło nam na dobre. Przez to pierwsza reprezentacja składała się z kilkunastu zawodników, co nie sprzyjało dobrej organizacji. Trudno było uporać się z logistyką w takim przedsięwzięciu. Szkoląc najlepszych, to na pewno nie była właściwa metoda.

Kamil ma 30 lat treningów w sobie. Wymaga chytrego prowadzenia. Zatrudnienie Doleżala to strzał w dziesiątkę. Zresztą również Kruczka, który prowadził go do złotych medali olimpijskich. Operatywność powinna być atutem Kamila. Gdyby współpracował z grupą, trudno byłoby mu zrezygnować z jakichś sesji, udać się samemu na inną skocznie, dopasować przygotowania do swoich potrzeb. Teraz będzie mógł reagować na bieżąco z lepszym skutkiem. Kamil powinien patrzeć na przygotowanie do wielkiej imprezy, a nie tyranie w Pucharze Świata.

Słabe występy w lecie polskich skoczków wywołują pana obawy?

Nie niepokoiłbym się tym. Obserwowałem mistrzostwa Polski i one mogły napawać optymizmem. Mamy dwudziestu zawodników, którzy prezentują dobry, wysoki poziom. Wcale nie mam tu na myśli trzonu naszej kadry, mówię nawet o skoczkach sklasyfikowanych za dziesiątym miejscem. Pojawiło się dużo nowych nazwisk, co jest bardzo pocieszające.

Letnie Grand Prix nie było najlepsze w wykonaniu naszych zawodników i trzeba to uczciwie przyznać. Niemniej jednak poziom tej grupy, która nie brała udziału w rywalizacji, umożliwia im poprawę formy. Nie wiemy, jaki sztab szkoleniowy obrał plan. Być może LGP przypadło akurat na okres, w którym zwiększono obciążenia treningowe. Wówczas zawodnicy spisują się gorzej na skoczni, lecz to naturalne. Na razie musimy poczekać na zimę i zobaczyć, jak Polacy będą się prezentować. Wiele może się wydarzyć.

Poprawa może nadejść już na początku sezonu, czy trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość?

Widziałem filmiki z letnich treningów Kamila. Na nich skakał, jak za najlepszych czasów. To, że zawody nie poszły po jego myśli, nie jest w tej chwili tak istotne. Najważniejsze, że w trakcie treningów potrafił wrócić do skakania na swoim poziomie i nie stoi w miejscu. Szalenie istotne jest również jego podejście. Odzyskał radość ze skakania. Jest znowu spokojny i wesoły. Wie do czego zmierza i dlaczego.

Gołym okiem widać, że jest inteligentnie prowadzony, w myśl zasady, żeby robić to, co trzeba, ale lepiej mniej, niż więcej. Tak się postępuje ze starszymi skoczkami. Jeśli tego typu zawodnik trafia do grupy i musi w żelazny sposób realizować plan treningowy, to dla niego niekorzystne.

O co Polacy będą walczyć? Jest szansa na triumf w Pucharze Świata?

Tego akurat nie można nigdy wykluczyć, jeśli kadra składa się z bardzo dobrych zawodników, którzy kiedyś rywalizowali o najwyższe laury. Skoki narciarskie są nieobliczalne, nie wszystko możemy przewidzieć. Niekiedy ni z tego, ni z owego starsi zawodnicy przeżywają w danym sezonie renesans formy, podczas gdy młode talenty gasną. Kilku naszych skoczków należy do szeroko pojętej czołówki światowej, przynajmniej przed sezonem. Gdy ten się rozpocznie, konkursy dają odpowiedź na wszystkie pytania dotyczące dyspozycji poszczególnych reprezentacji.

Piotr Żyła opuści inaugurację. Nie zdecydował się na zabieg kolana trochę za późno? Chodzi o problem, z którym mierzył się sporo czasu.

Nie wiem, czy trzeba było poddać się artroskopii stawu kolanowego teraz, czy można było zrobić to wcześniej. Nie poznamy odpowiedzi na to pytanie, bo Piotrek sam najlepiej wie, na ile mu to przeszkadzało. Skoro już tak się stało, warto zestawić sytuację z wiekiem naszego skoczka. Organizm starszego zawodnika w takich chwilach odpoczywa i dzięki temu może przystąpić do sezonu zregenerowany, co z kolei jest w stanie zaowocować świetnymi wynikami.

Nie przesądzałbym w przypadku Piotrka. To też może być jego rok. Tacy jak on nie przystępują do konkursu, żeby zająć ósme miejsce, tylko kończyć zawody na podium. Z mojego doświadczenia wynika, że kontuzja, z którą się mierzył jest w stanie nawet zadziałać na jego korzyść. Nie mam jednak wątpliwości, że celem nadrzędnym Piotrka będzie odpowiednie przygotowanie na wielką imprezę. To nie ten wiek, żeby jeździć na każdy konkurs Pucharu Świata i skubać punkty do klasyfikacji generalnej cyklu. Piotrek będzie chciał błyszczeć w najważniejszych momentach i tego mu życzę.

Kogo widzi pan w roli lidera?

Dawida Kubackiego. Perturbacje w życiu prywatnym już za nim. Dzięki temu cały cykl przygotowań w jego wykonaniu można było lepiej zorganizować. Czas na pewno pomógł Dawidowi, pozwolił mu nabrać spokoju. Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł prezentują się solidnie, ale czy stać ich na takie wystrzały, żeby wygrywać w najważniejszych konkursach? To sprawa otwarta, trudno mi powiedzieć. Na pewno od czasu do czasu mogą się tam zakręcić. Wiele czynników wpływa na dokładne wyniki zawodników z szeroko pojętej światowej czołówki.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty