Kamil Stoch otworzył nowy sezon zmagań w Pucharze Świata w skokach narciarskich w Lillehammer, gdzie w seriach treningowych osiągnął 118 oraz 127,5 metra. Wyniki te dały mu odpowiednio 39. i 28. miejsce.
Swoimi występami nie przekonał Thomasa Thurnbichlera, by ten wystawił go w turnieju drużyn mieszanych. Tymczasem w rozmowie ze skijumping.pl Stoch przyznał, że ma problemy z napięciem ciała, co uniemożliwia mu swobodne skoki.
- Przy sztywnych nogach i napięciu całego ciała nie da się oddać swobodnego skoku. To się wyklucza - podkreślił dodając, że podobne trudności miał latem w Wiśle.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Polski mistrz zaznaczył, że kluczem do poprawy jest praca nad sferą mentalną. – Muszę znaleźć system, który da mi poczucie swobody i luzu, że wszystko jest w porządku i nic nie trzeba robić na siłę.
Mimo trudności Stoch nie traci wiary w swoje możliwości, ponieważ czuje potencjał. Nie ma również zamiaru tłumaczyć się wcześniejszą kontuzją, bo jego zdaniem nie to jest powodem obecnej dyspozycji.
Nasz skoczek, który do sezonu 2024/25 przygotowywał się tylko i wyłącznie pod okiem swojego trenera Michala Doleżala, wierzy w to, że z każdą próbą będzie lepiej. Nie ma wątpliwości, że kluczem jest zachowanie spokoju i koncentracji na pracy.
Próżno szukać siły, wiary, kiedy w spodniach nie ma pary.
Wcześniej nazywał się Turnbichler.
PZN na oczy przejrzy dopiero po tym sezonie.