FIS przed sezonem 2024/25 w Pucharze Świata w skokach narciarskich powiedział "stop" i zdecydował się wprowadzić limity w liczbie kombinezonów dla skoczków, a także specjalne oznaczenie strojów.
Działacze na czele z dyrektorem PŚ Włochem Sandro Pertile uznali, że letnie testy wypadły dobrze i nadszedł czas na rewolucję sprzętową, która ma na celu wyeliminować możliwość zmiany kombinezonu przez skoczków w trakcie zawodów, pomiędzy seriami (więcej TUTAJ).
Od inauguracji PŚ 2024/25 w Lillehammer (w dniach 22-24.11) z przygotowanej puli czterech kombinezonów, na dany weekend zawodnik będzie mógł zabrać tylko dwa stroje. Co więcej, w jednym dniu konkursowym może startować tylko w jednym. Nie będzie zatem już możliwości zmiany sprzętu między seriami.
Zdaniem Dawida Kubackiego, nowe przepisy wcale jednak nie spowodują, że sztaby reprezentacji będą przygotowywać mniejszą liczbę kombinezonów. Stanie się wręcz odwrotnie.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
- Na pewno nie jest to tylko "kosmetyczny" ruch i moim zdaniem przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego. W teorii FIS chciał, by szyto mniej kombinezonów, a tak naprawdę będzie się ich szyło jeszcze więcej. To dlatego, że przed tzw. zaplombowaniem na konkursy, po którym musisz ich już używać, drużyny będą chciały sprawdzić jak najwięcej kombinezonów - ocenił w rozmowie z naszym portalem Kubacki (więcej TUTAJ).
Dwukrotny medalista olimpijski dodał, że - według niego - rewolucja FIS nie ułatwi przygotowań do konkursów.
- Dla nas, dla sztabu, to na pewno nie jest ułatwienie. Trzeba będzie dobrze rozegrać to taktycznie i organizacyjnie. Przepisów jednak już nie zmienimy i pozostaje nam dostosować się do nich - podkreślił 34-letni Kubacki.