- Moja żona się śmiała, żebym tutaj szoku termicznego nie dostał, jak wracam z Wisły, gdzie było po 17-18 stopni Celsjusza - przyznał Aleksander Zniszczoł w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu po piątkowych (01.03) zawodach indywidualnych PŚ w skokach narciarskich w Lahti.
Dziennikarz zgodził się ze skoczkiem, że można doznać szoku, przyjeżdżając z "ciepłej" Polski do Lahti, gdzie temperatury kształtują się wprawdzie w okolicach - 1 stopnia Celsjusza, ale odczuwalna temperatura jest duża niższa.
29-letni Zniszczoł po dobrych skokach (124.5/126.5 m) zajął 8. miejsce na skoczni Salpausselka (HS130). Wygrał Słoweniec Lovro Kos (więcej TUTAJ).
- W pierwszej serii miałem odjętych 9 pkt. za wiatr a było ciężko na buli, z kolei w drugiej serii odjętych punktów było 15 i powietrze był strasznie "dziurawe". Wszystkie trzy skoki były na wysokim poziomie, takim moim poziomie - ocenił reprezentant Polski.
Zniszczoł nie krył też radości z tego, że po raz kolejny w tym sezonie ukończył konkurs indywidualny PŚ w czołowej "dziesiątce" (wcześniej dwukrotnie w Lake Placid i Willingen).
- To jest potwierdzenie dobrej formy, ale oczywiście też radość. Te miejsca w "dziesiątce" mnie cieszą i to jest coś, czego oczekuję od swoich skoków - podkreślił podopieczny Thomasa Thurnbichlera.
Zobacz:
Znamy skład Polaków na konkurs drużynowy
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła