W ostatecznym rozrachunku nowotarżanin wyprzedził jedynie zdyskwalifikowanego Sindre Ulven Joergensena. Skromne 177 metrów nie może zadowalać. Choć Kubacki przyznał, że popełnił błąd po wyjściu z progu, po raz kolejny w tym sezonie zwrócił także uwagę na nie najlepsze warunki, jakie panowały podczas jego skoku.
W pierwszej części sezonu padł pomysł odsunięcia jednego z najlepszych zawodników ubiegłego sezonu od składu, celem poprawy formy w treningach indywidualnych. Ten jednak zdecydowanie zanegował taki plan i dodał, że nie po to przygotowywał się w pocie czoła do rozgrywek, by teraz odpuszczać konkursy.
- Uważam że po takim występie Dawid powinien bardziej krytycznie spojrzeć na swoją postawę. Jestem zdziwiony. W poprzednim sezonie w każdym jego wywiadzie co najmniej kilka razy padało słowa "praca". Gdy spisywał się dobrze, i tak widział wiele elementów do poprawy. Teraz tego brakuje. Nasz reprezentant trochę dolewa oliwy do ognia i naraża się na większą krytykę - mówi wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie robiła tego od ponad dwóch lat. W końcu się przełamała!
Inni sobie poradzili
Taki stan rzeczy nie ma miejsca bez powodu. - Być może podobnymi zabiegami Dawid chce odwrócić uwagę od sytuacji związanej z zasugerowaniem mu treningów indywidualnych. Niestety osiąga odwrotny skutek i nie wiem, czy zdaje sobie z tego sprawę - zauważa działacz.
Przed sobotnią rywalizacją Kubacki zajmował dopiero 24. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Uzbierał raptem 183 punkty. - Nie chcę się wymądrzać, bo od oceniania skoczka jest sztab szkoleniowy. Z mojej perspektywy jednak Kubackiemu zabrakło odpowiedniego wyjścia z progu i agresji. Nie złapał noszenia, wybił się zbyt wysoko i wytracił prędkość. Przede wszystkim dlatego zepsuł skok. To jeden z jego najsłabszych występów w tym sezonie. Inni w podobnych warunkach sobie poradzili lepiej. Szkoda - podkreśla Kot.
"Do poprawy"
Pod koniec poprzedniego cyklu PŚ nowotarżanin przeżył piekło. Jego żona walczyła o życie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. - Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że to zostawiło ślad na psychice Dawida. Takie wydarzenia nigdy nie są łatwe. Trudno o nich po prostu zapomnieć. Być może teraz patrzy na wszystko inaczej. W tegorocznym Pucharze Świata nic nie idzie po jego myśli, więc w głowie się gotuje. Zalewa go frustracja. To zupełnie inny zawodnik, także pod względem mentalnym - przyznaje nasz rozmówca.
- Nadszarpnięta już psychika została rzucona na głęboką wodę. Stąd może słuchamy i oglądamy innego Dawida. Wierzę natomiast, że to tylko trudny okres, który musi przetrwać. Najpewniej nie wróci do formy jeszcze w tym sezonie, bo nie ma na to czasu. Za to w kolejnym powinien wyglądać o niebo lepiej. Uczciwie należy przyznać, że bieżące rozgrywki w jego wykonaniu należy ocenić na dwójkę z plusem w skali szkolnej. Tak więc do poprawy, ale w treningu indywidualnym, a nie cyklu PŚ - podsumowuje Rafał Kot.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Potrzebna zmiana na szczycie FIS-u? Zdecydowana reakcja
- Nie szczędził cierpkich słów. "Jesteśmy po prostu słabi"