Te słowa odmieniły Żyłę. Trener ma jednak poważny problem [OPINIA]

PAP / Marcin Cholewiński / Na zdjęciu: Piotr Żyła
PAP / Marcin Cholewiński / Na zdjęciu: Piotr Żyła

Czy słowa Thomasa Thurnbichlera do Piotra Żyły odmieniły sezon? Być może, bowiem Polak w Lake Placid otarł się o podium. Swoją klasę udowodnił także Aleksander Zniszczoł. Trener ma jednak poważny problem z jednym z zawodników.

Po nieudanym weekendzie w Willingen trener Thomas Thurnbichler powiedział Piotrowi Żyle, że oczekuje od niego, że będzie zaangażowany tak jak w konkurs mistrzostw świata, bo inaczej nie pojedzie do Lake Placid. Jak ujawnił w rozmowie ze sport.pl, dwukrotny mistrz świata przyjął ten warunek.

W sobotę konkurs mu nie wyszedł, choć i tak było lepiej niż w Niemczech. Żyła zajął 21. miejsce. Prawdziwy popis oglądaliśmy jednak w niedzielę. Oddał chyba najlepszy skok w tym sezonie i po pierwszej serii zajmował trzecie miejsce.

W drugiej serii niesamowitą próbą popisał się Philipp Raimund i Polak ostatecznie spadł na czwarte miejsce. To jednak wielki sukces, najlepszy wynik Polaka w tym sezonie i trzeba to docenić. Jeśli dalej będzie skakał z takim zaangażowaniem, to podium jest tylko kwestią czasu. Choć niemal tydzień temu wydawało się nierealne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: toczyły wojny w UFC. Poznajesz, kogo odwiedziła Jędrzejczyk?

Po raz kolejny Aleksander Zniszczoł pokazał, że można na niego liczyć. Polak obecnie jednym ze skoczków z czołowej dziesiątki PŚ i nikt nie może mieć co do tego żadnych wątpliwości. Pokazały to kapitalne występy w Willingen, a udowodniły to konkursy w Lake Placid. Nie oddał w nich żadnego słabego skoku i notuje swój najlepszy okres w karierze.

Dawid Kubacki niestety dalej ma problemy ze stabilizacją. Całkiem niezły sobotni konkurs indywidualny nie przyniósł przełamania. Skok na 106 metrów w konkursie duetów go podłamał, w sobotę zajął dopiero 29. miejsce. Dalej zbyt wiele zależy od szczęścia.

Z kolei Kamil Stoch nie zdołał rozwiązać swojego największego problemu - niskiej prędkości na progu. Trzykrotny mistrz olimpijski traci na progu po ok. 1 km/h i przez to ląduje kilka metrów bliżej. To sprawa, którą trzeba rozwiązać jak najszybciej, bo wyklucza go z walki o czołową dziesiątkę.

Niestety, cieniem na dobry konkurs polskich skoczków kładzie się występ Pawła Wąska. 24-latek przeżywa spory kryzys po chorobie, która dopadła go przed konkursami w Willingen. W niedzielę zajął ostatnie miejsce, przegrywając m.in. z reprezentantem Rumunii.

Jeszcze bardziej mogą martwić jego słowa z wywiadu dla Eurosportu. Zawodnik przyznał w nich, że aktualnie nie czuje radości ze skakania. Dlaczego jest tak źle, skoro Wąsek to materiał na skoczka z czołowej piętnastki Pucharu Świata?

Zabieranie go na do USA chyba było błędem. PZN tłumaczył się, że zmiany w składzie wiązałyby się z ogromnym kosztem jeśli chodzi o rezerwację biletu. Jednak czy kwestie organizacyjne powinny być ważniejsze niż dobro zawodnika? Chyba nie i dobrze, że trener po konkursach w Lake Placid podjął decyzję, by odesłać go do domu. Czy jednak w ogóle powinien jechać do USA?

Zwłaszcza, że w Pucharze Kontynentalnym dobrze prezentowali się Jakub Wolny i Klemens Murańka. Ostatecznie to właśnie ten drugi zastąpi Wąska w Japonii i powalczy o pierwsze w tym sezonie punkty PŚ.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Potężna wpadka Kubackiego przekreśliła marzenia Polaków

Źródło artykułu: WP SportoweFakty