Tajemnicza sprawa wokół niemieckiego sprzętu. Polacy zostali w tyle?

Getty Images / Od lewej: Stefan Horngacher i Kamil Stoch
Getty Images / Od lewej: Stefan Horngacher i Kamil Stoch

Polscy skoczkowie mają za sobą nieudaną inaugurację Pucharu Świata. Na przeciwnym biegunie są choćby Austriacy i Niemcy. Czy obie ekipy zyskały przewagę także pod kątem sprzętowym? Znamy już odpowiedź na to pytanie.

W miniony weekend wystartował kolejny sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Po dwóch konkursach w Ruce sytuacja polskiej kadry w Pucharze Narodów wygląda bardzo źle. Zgromadziliśmy tylko 28 punktów. W sobotę jako jedyny do finałowej serii wszedł Dawid Kubacki, a dzień później poza nim drugi skok mógł oddać też Piotr Żyła.

Rywalizację zdominowali natomiast Niemcy i Austriacy (odpowiednio 486 oraz 460 pkt w Pucharze Narodów). Może pojawiać się pytanie, czy tylko ogólna forma jest tutaj kluczowa, czy też jednak najmocniejsi rywale mają też przewagę sprzętową. W Finlandii z bliska sprawdzał to Jakub Kot.

- Jeden weekend to za mało, by stwierdzić coś więcej o formie. Natomiast na razie rzeczywistość wygląda źle. Na pewno nie zgrało się dużo rzeczy. Nie jestem w środku tej kadry, więc trudno wskazać czy odstajemy sprzętowo. Powiem jednak inną ważną rzecz. Byłem w Finlandii i w piątek mijałem Mathiasa Hafele, naszego trenera technicznego. Pytałem, czy są gotowi do sezonu, a on ze spokojem odpowiedział, że tak. Dodał ponadto, iż "my jako sztab jesteśmy gotowi, a teraz zawodnicy muszą zrealizować zadania". Zakładam zatem, że jeśli chodzi o sprzęt, to nawet jak odstajemy, to nie ma tutaj dużej różnicy - mówi nam Jakub Kot, były skoczek, ekspert telewizyjny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bajeczne wakacje. Tak wypoczywa rywalka Świątek

- U Austriaków czy Niemców nie widać gołym okiem nic szczególnego. Nie widać, by mieli inny materiał kombinezonów, czy zupełnie inne buty. Pamiętajmy też, że Hafele to jest jeden z najlepszych specjalistów od szycia kombinezonów, od nowinek technicznych. Zamiast w sprzęcie bardziej szukałbym przyczyn słabszych występów w kwestiach technicznych i przygotowaniu fizycznym - dodał Kot.

Nasz rozmówca zwraca uwagę na to, że w przeszłości, gdy rywale prezentowali nowinki techniczne, to mówiło się o tym sporo. Obecnie w tematach sprzętowych panuje względna cisza.

- Trzeba pamiętać, że gdyby na pierwszy rzut oka coś nowego w sprzęcie u danych zawodników było widać, to już by o tym huczało w internecie. Niegdyś głośno było o kombinezonach Austriaków podczas mistrzostw świata w Oberstdorfie. To były wręcz takie piłeczki golfowe, a w powietrzu aż wszystko świszczało. My natomiast mieliśmy "czekoladowe" stroje za czasów Stefana Horngachera, czy też buty firmy Nagaba w ostatnich latach. Czasami w skokach niuanse grają role. Być może Niemcy mają coś w zanadrzu, czego nie widzimy. Sam Horngacher powiedział kiedyś, że "gdybym miał sekret, to bym go nie zdradził". I to jest logiczne myślenie - analizuje nasz rozmówca.

Nie bez powodu dywaguje się o kwestiach sprzętowych, bo Austria i Niemcy rozbiły bank w Ruce. Skoczkowie z tych nacji byli wyraźnie lepsi m.in. od Halvora Egnera Graneruda, który przecież w poprzednim sezonie zdominował stawkę. Teraz Norweg dziwi się, gdy widzi, co się dzieje w tabelach z wynikami.

- Granerud w pewien sposób może się burzyć. W jednym z wywiadów mówił, że irytuje go fakt, że nie widział w sprzęcie niemieckich skoczków niczego szczególnego, zaskakującego, a oni i tak przeskakują go o kilka metrów - podkreśla Kot.

Teraz przed zawodnikami rywalizacja w Lillehammer - najpierw na skoczni normalnej, a później na dużej. Następnie przyjdzie skoczkom rywalizować w Klingenthal i Engelbergu. W przeszłości bywały już przypadki, kiedy Polacy po fatalnym początku sezonu dochodzili do wysokiej formy już przed Turniejem Czterech Skoczni. A ten rozpoczyna się w Oberstdorfie pod koniec grudnia.

- Powrót do bardzo dobrej formy jest jak najbardziej możliwy. Do Turnieju Czterech Skoczni mamy blisko miesiąc. W tym czasie wiele może się wydarzyć. Przed nami dużo skakania, a stosunkowo niewiele zawodów dotychczas widzieliśmy. To jest kwestia indywidualna, kiedy Polacy zbliżą się do czołówki. Nie wiem, czy np. Kamil Stoch będzie w stanie w ciągu dwóch-trzech tygodni wrócić do grona najlepszych. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Dawid Kubacki i Piotr Żyła są bliżej tego, by złapać właściwy rytm. Zresztą Piotr w Ruce w niedzielnych kwalifikacjach pokazał, że stać go na dobre skoki - kończy Kot.

Program zawodów mężczyzn w Lillehammer:

1 grudnia, piątek
15.00 - oficjalny trening
17.00 - kwalifikacje

2 grudnia, sobota
15.10 - seria próbna
16.10 - pierwsza seria konkursowa

3 grudnia, niedziela
14.30 - oficjalny trening
15.30 - kwalifikacje
17.00 - pierwsza seria konkursowa

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Kłody pod nogi. Jeden za drugim niewypał FIS [OPINIA]

Komentarze (1)
avatar
Adam Piotr
1.12.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
o juz nowa władza i związek narciarski gorzej traktuje Polaków ;)