Ponad pięć lat, a dokładnie 1896 dni czekał Andreas Wellinger na kolejne zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Ostatnie lata były dla niego niezwykle trudne, bo naznaczone także poważnymi problemami zdrowotnymi.
Wellinger od początku weekendu w Lake Placid spisywał się świetnie. Wyróżniał się na czwartkowych treningach, w sobotę był zdecydowanie najlepszy w kwalifikacjach. Po pierwszej serii dość loteryjnego konkursu zajmował piąte miejsce, ale w finale przypuścił skuteczny atak na wygraną.
- Cóż mogę powiedzieć. Naprawdę niewiarygodne jest to, co się dzisiaj wydarzyło. Muszę to sobie uświadomić. Wiedziałem, że znów jestem w dobrej formie, ale zwycięstwo po tak długim czasie jest czymś niesamowitym - przyznał, cytowany przez oficjalną stronę Międzynarodowej Federacji Narciarskiej.
Dumy z podopiecznego nie krył szkoleniowiec reprezentacji Niemiec, Stefan Horngacher. - Jestem bardzo szczęśliwy z powodu Andiego. Długo cierpiał z powodu zerwania więzadła krzyżowego. Tutaj w Lake Placid od początku prezentował się bardzo mocno. Z tą formą znajduje się na najlepszej drodze do mistrzostw świata w Planicy. Szczególnie mała skocznia w tym miejscu bardzo mu pasuje - ocenił trener.
W sobotę o 23:00 ruszy pierwszy w historii konkurs duetów. Horngacher desygnował do walki Karla Geigera i właśnie Wellingera.
Czytaj także:
- Koniec wielkiej serii Graneruda! Był tak blisko
- Świetne wieści dla Kubackiego. Zobacz klasyfikację PŚ
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu