Za skoczkami cztery konkursy indywidualne nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zwykle, po tylu zawodach, do sędziów oceniających styl było już sporo uwag. Nie tym razem - w Wiśle i Ruce arbitrzy spisali się więcej niż przyzwoicie, z małym wyjątkiem.
Chodzi o mocno zachwiany skok Markusa Eisenbichlera w pierwszym konkursie w Finlandii. Niemiec wylądował na 142. metrze, ale prawie podparł swoją próbę.
Jak do jego kłopotów podeszli sędziowie? Przyznali Niemcowi noty od 15 do 16,5 punktu. - Generalnie sędziowanie w tym sezonie jest co najmniej niezłe. Doczepiłbym się jednak do skoku Eisenbichlera. Co prawda sędziowie i tak nisko ocenili Niemca, ale moim zdaniem te nowy powinny być jeszcze niższe - podkreślił dla WP SportoweFakty Edward Przybyła, międzynarodowy sędzia FIS.
ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany bohater Polaków na mundialu. "To przykład"
Cześć obserwatorów nie zgadzała się również z ocenami, jakie w Ruce otrzymał Anze Lanisek za rekordowy skok na 149. metr. Słoweniec dostał 19 i 19,5 punktu. Pojawiły się jednak opinie, że skoro wylądował świetnym telemarkiem na takiej odległości, to zasłużył na maksymalną notę: 20 punktów.
- Na pewno nie był to skok na 20 - przekonywał Edward Przybyła i dodał: - Lądowanie nie było idealne, wyglądało trochę w stylu telemarku Simona Ammanna. Idealny telemark to różnica stopy. Tymczasem czasami zawodnik wyląduje i kolano wciśnie do środka, rozłoży ręce, a potem dopiero na powtórce telewizyjnej widać, że stopy miał równo albo wysunięte tylko o pół stopy. Po to jest jednak aż pięciu sędziów, i zaliczamy tylko trzy noty, żeby te błędy minimalizować.
Sędziowie, oceniający styl, regularnie uczestniczą także w szkoleniach i biorą udział w testach. Nie zawsze wypadają w nich jednak pomyślnie. Ostatnio seminarium dla arbitrów odbyło się w Szczyrku podczas którego przeprowadzono testy. Jak wypadły?
- W przypadku Polaków rewelacyjnie, byli w ścisłej czołówce. Tymczasem czterech Austriaków, czterech Norwegów i trzech Niemców było w najgorszej piętnastce tego testu i trzech sędziów musi nawet przez rok sędziować w lidze B, by znów wrócić do ekstraklasy sędziowskiej. Nasi młodzi polscy sędziowie naprawdę wypadają dobrze, mamy powody do dumy i warto ich doceniać - zapewnił Edward Przybyła.
- Czasami mam tylko wrażenie, że nasi młodzi arbitrzy boją się podjąć ryzyka przy polskich skoczkach. Pamiętam ze swojej kariery, że przy dobrym skoku - nawet rodaka - nie bałem się dać wysokiej noty. Dlaczego? Skoro oddał dobry skok, to zasłużył na wysoką ocenę i zawsze bym się z niej wytłumaczył - dodał doświadczony sędzia.
Co ciekawe, na sam dobór sędziów na zawody wpływ ma nie tylko poziom przez nich prezentowany. - Ważne jest także, ile dany kraj organizuje zawodów. Dla przykładu Słowacy organizują mało zmagań narciarskich i ich sędziów bardzo rzadko widzimy w międzynarodowej rywalizacji. Najwięcej zawodów robią Niemcy, Austriacy, Norwegowie, Szwajcarzy czy Polacy i stąd najwięcej widzimy sędziów z tych krajów - zdradził nasz rozmówca.
- FIS wprowadził nawet nowość, bowiem kilka konkursów sędziowie sędziują online, czyli w domu oglądają zawody i normalnie wystawiają oceny zawodnikom. Przynajmniej trzy konkursy w danym sezonie muszą tak posędziować, potem są z tego wyniki i to też jest brane pod uwagę przez FIS - ujawnił.
Teraz przed sędziami jak i skoczkami intensywna rywalizacja w Titisee-Neustadt. Od piątku do niedzieli (9-11 grudnia) odbędą się w Niemczech dwa konkursy indywidualne oraz mikst w ramach Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Kolejna rewolucja w skokach narciarskich? Dobrze się przypatrz
Niespotykana dyskwalifikacja za kombinezon. "Kontroler musi tego przestrzegać"