Wyskok z dziupli, zamiast kasku czapka i po wyjściu z progu prowadzenie nart równolegle. Tak wyglądały skoki narciarskie ponad 50 lat temu, gdy nad ranem czasu polskiego Wojciech Fortuna sięgał w Sapporo po mistrzostwo olimpijskie.
Od tego czasu dyscyplina przeszła prawdziwą rewolucję. Zapoczątkował ją Jan Bokloev. Szwed nie prowadził nart równolegle. Zaraz po wyjściu z progu rozkładał je w kształt litery V. Początkowo sędziowie do takiego stylu skakania podchodzili sceptycznie. Szwed otrzymywał fatalne oceny za styl.
Bokloev nic sobie jednak z tego nie robił. Tracił na notach, ale jego styl zapewniał uzyskiwanie znacznie lepszych odległości. Okazało się, że jest także bezpieczniejszy dla samych skoczków. Tym samym rewolucja dokonała się, FIS zaakceptował taki styl skakania, a zawodnicy porzucili prowadzenie równoległe nart na rzecz litery V.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Katarczycy się wściekli, gdy ją zobaczyli. To miss mundialu?
Jednym z zawodników, który najbardziej prowadził narty w stylu V był Adam Małysz. Do teraz miliony fanów w Polsce pamiętają jak "Orzeł z Wisły" szeroko rozstawiał narty zaraz po wyjściu z progu i mocno nimi pracował, łapiąc każde powietrze i przez wiele lat będąc nieosiągalnym dla rywali.
Skoki narciarskie ciągle jednak rozwijają się. Z roku na rok skoczkowie i sztaby szukają ulepszeń nie tylko w sprzęcie. Ważna jest też technika i coraz częściej można u zawodników zaobserwować nieco inny styl prowadzenia nart. Bardziej przypomina on literę H niż V. Tak jest w przypadku chociażby Słoweńca Anze Laniska, który wygrał jeden z konkursów w Ruce. Podobnie skaczą też aktualny mistrz olimpijski i mistrz świata w lotach Marius Lindvik oraz obrońca kryształowej kuli Japończyk Ryoyu Kobayashi.
Polacy, m. in. Dawid Kubacki czy Piotr Żyła, pozostają na razie przy stylu V. Patrząc na wyniki z Ruki zarówno jeden jak i drugi sposób prowadzenia nart zdaje egzamin. Pytanie jednak, czy z czasem litera H nie przezwycięży i nie wyprze poprzedniego stylu jak przed wieloma latami stało się z układem nart równoległych? Po prostu, czy skoki narciarskie czeka kolejna rewolucja?
- Styl H można było zauważyć już w poprzednim sezonie. To trochę inny styl skakania. Wydaje mi się jednak, że nie będziemy mieli aż takiej rewolucji jak przy stylu V - odpowiedział Jakub Kot, były skoczek narciarski, obecnie trener i ekspert Eurosportu.
- Najważniejsze jest prowadzenie nart płasko, nie na krawędziach. A czy to będzie bardziej układ V, czy stricte litera H, to już zależy od indywidualnej techniki. Każdy ma inne narty, wiązania, buty i nie ma dwóch skoczków z identyczną techniką. Narty muszą być prowadzone płasko, stopy aktywne, staw skokowy podciągnięty, nogi poblokowane na piętę i skoczek ma wtedy tzw poduszką nośną.
- Być może rzeczywiście coraz więcej skoczków będzie próbowało skakać stylem H, ale nic na siłę. Dla przykładu Karla Geigera nie można uczyć skakać jak Stefan Kraft, a Austriaka jak Dawid Kubacki. Każdy ma inne proporcje, inny sprzęt i to nie jest takie proste, że nagle wszyscy będą prezentować identyczną sylwetkę w locie - dodał rozmówca WP SportoweFakty.
Kibicom pozostaje zatem z uwagą przyglądać się, który styl skakania bardziej zda egzamin w tym sezonie. Na razie liderem Pucharu Świata jest Kubacki, a wiceliderem Stefan Kraft. Obaj prowadzą narty bardziej na literę V, podobnie jak czwarty Żyła. Na trzecim miejscu jest jednak preferujący styl H Anze Lanisek. Jak będzie dalej, pokaże czas. Kolejne konkursy PŚ w niemieckim Titisee-Neustadt w dniach 7-9 grudnia.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
"Dawno nie widziałem". Eksperci nie mają wątpliwości, co stało się w skoku Kubackiego
Niespotykana dyskwalifikacja za kombinezon. "Kontroler musi tego przestrzegać"