Skoki na odległość 107,5 i 112 metrów pozwoliły Nicole Konderli na zajęcie 15. miejsca w niedzielnym konkursie indywidualnym na dużej skoczni w Wiśle.
- W pierwszej serii wydaje mi się, że było trochę nerwowo. Poczekam jeszcze na opinię trenera, ale wydaje mi się, że w drugiej próbie lądowanie i postawa w powietrzu była spokojniejsza - powiedziała w mixed zonie 21-letnia skoczkini z Bełchatowa.
Panie rywalizowały na skoczni im. Adama Małysza po południu, kilka godzin po tym, jak kibice obejrzeli triumf Kamila Stocha. Niestety niewielu kibiców zdecydowało się pozostać na skoczni "Malinka" do samego końca zawodów.
ZOBACZ WIDEO: #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #08: Spartańskie warunki przed finałami LN
- Tym razem kolejność została zamieniona. Cieszymy się, że część kibiców została nas dopingować. Pracujemy nad tym, aby skoki kobiet były w Polsce rozpoznawalnym sportem - przyznała w mixed zonie reprezentantka Polski.
Niedługo przed rozpoczęciem Letniego Grand Prix w Wiśle PZN ogłosił, że nie będzie finansował obozów centralnych dla zawodniczek o BMI przekraczającym wartość 21.
- Dla mnie to nie był problem. Uważam, że jeżeli związek decyduje się na wprowadzenie czegoś takiego to ma ku temu powody - skomentowała tę decyzję władz związku Konderla.
Nasza zawodniczka pochwaliła się również, że namówiła swoich rodziców na dość nietypowe zwierzę domowe. Dlaczego marzeniem młodej skoczkini było hodowanie szczura? - Nie wiem, taką miałam wizję w dzieciństwie - z dystansem skomentowała ten fakt Konderla.
Zobacz również:
Polacy w szampańskim nastroju po Biało-Czerwonym konkursie. "Nie zmieniamy nazwy skoczni"
Ależ start! Polskie podium w Wiśle