W pierwszej serii konkursowej zawodów w Wiśle doszło do niecodziennego incydentu. Podczas skoku Norwega, Soelve Jokeruda Stranda, na skoczni im. Adama Małysza zostały włączone zraszacze wodne. Mimo tego, Norwegowi po próbie zmierzono 100,5 metra odległości. Po krótkiej przerwie udało się opanować sytuację i zawody wznowiono.
Paradoksem w tej całej sytuacji był fakt, że o ile wcześniej zraszacze uruchamiane były wielokrotnie z powodu wysokiej temperatury, to akurat kilka minut przed rozpoczęciem konkursu przez Wisłę przetoczyła się burza z obfitymi opadami deszczu. Kibiców poinformowano, że cała sytuacja miała miejsce na skutek awarii systemu nawadniania. Norweg decyzją sędziów powtórzył swój skok po 38 zawodniku pierwszej serii.
Zobacz również:
Polacy złożyli protest po dyskwalifikacji
Najlepszej skoczkini świata zabrakło 0,1 punktu, ale to igrzyska były największym ciosem. "Poradziłam sobie"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski