Gigantyczny skandal w kobiecej siatkówce. Zespół, który Polkom stawiano za wzór, wewnątrz przeżywał piekło

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Belgii
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Belgii

Siatkówką w Belgii w ostatnich dniach wstrząsnął gigantyczny skandal. Reprezentantki kraju, na czele z Valerie Courtois i Freyą Aelbrecht, wysunęły pod adresem selekcjonera poważne oskarżenia. Sprawą zajęło się ministerstwo sportu w Belgii.

"Nagroda dla zwycięzcy" to trzyczęściowy serial dokumentalny, w którym najlepsi flamandzcy sportowcy z różnych dyscyplin opowiadali o wadach życia sportowca. Wspomniany dokument wstrząsnął siatkarskim środowiskiem, po tym, jak czołowe zawodniczki reprezentacji Belgii opowiedziały o tym, jak były traktowane przez szkoleniowca drużyny narodowej Gerta Vande Broeka.

- To była przemoc emocjonalna. Bardzo bałam się o tym mówić. Nadal się boję. Myślę, że nie tylko ja. Cieszę się, że w końcu odważyłam się przełamać - powiedziała Helene Rousseaux. Doświadczona atakująca podczas kręcenia reportażu nie kryła, że wspomnienia z występów w kadrze są dla niej bardzo bolesne.

Medal początkiem gehenny

W 2013 roku "Żółte Tygrysice" sięgnęły po brązowy medal mistrzostw Europy. Rok później drużyna wzięła udział w mistrzostwach świata. To był początek gehenny pod wodzą ówczesnego selekcjonera, Gerta Vande Broeaka.

- Stałyśmy się znane, ale wszyscy mieli o nas złe wyobrażenie. Kiedy gimnastyczki napisały swój list otwarty, pomyślałyśmy, że to dokładnie to samo, co spotyka nas. Nie chodziło o przemoc fizyczną, ale emocjonalną. Pokaz mocy, kontrola, manipulacja... To była nasza historia. Zwłaszcza strach, jaki kierował nami od najmłodszych lat. To nie był właściwy reżim, dzięki któremu możesz wznieść się na wyższy poziom jako sportowiec i dorastająca zawodniczka - przyznała Freya Aelbrecht, cytowana przez serwis nieuwsblad.be.

- Ulżyło mi, gdy to zobaczyłam. Z drugiej strony szkoda, że tak się stało. Jest tak wiele zdjęć z tych brązowych mistrzostw Europy z 2013 roku, że to powinna być piękna historia. A jednak mam co do tego mieszane uczucia. Pamiętam, jak ktoś przyszedł i kazał mi się tym cieszyć. Chciałam to robić, zmuszałam się. Chciałem o wszystkim zapomnieć, ale po prostu nie mogłam. Byłam zastraszona przez trenera. Krok po kroku zawsze czegoś brakowało. Przekonywał mnie, że nie jestem wystarczająco dobra. To było trudne - przyznała Rousseaux.

"Dziel i rządź, wykorzystując strach"

- Trener działał zgodnie z zasadą: dziel i rządź, wykorzystując strach - przyznaje w materiale Freya Albrecht, przy okazji przytaczając treść sms-ów, jakie otrzymywała od szkoleniowca. Były one na tyle wulgarne, że nie nadają się do cytowania. Jednoznacznie świadczą jednak o mobbingu.

- Kiedy ludzie ciągle rzucają w twoim kierunku, że jesteś gruba, rzucają przekleństwami... Czasami konkretnie pod twoim adresem, albo po prostu w kierunku zespołu, to mocno wpływa na grupę. Po przegranym półfinale mistrzostw Europy w 2013 roku, przez dwie godziny byłyśmy maltretowane werbalnie. To było uwłaczające. Wiele zawodniczek płakało przez kilka godzin - przyznała zawodniczka reprezentująca obecnie E.Leclerc Moya Radomkę Radom.

Zarzuty reprezentantek Belgii pod adresem Gerta Vande Broeaka, opublikowane we wspomnianym materiale, są bardzo poważne. Mimo to współpracownicy i przełożeni szkoleniowca starali się go bronić. Sam zainteresowany, bezpośrednio po publikacji, unikał ustosunkowania się do zarzutów.

- To skandal, w jaki sposób został przedstawiony. Przez wielu kolegów, zarówno w sporcie, jak i poza nim, Gert uznawany jest za trenerski autorytet. Jego credo to ulepszanie zawodnika, dlatego zrobi wszystko - zarówno na boisku, jak i poza nim. Jest wymagający na boisku, ale przynajmniej tak samo wspierający poza boiskiem - przyznał Kris Vansnick, asystent oskarżanego szkoleniowca w reprezentacji Belgii.

Federacja murem za szkoleniowcem

W całej sytuacji najbardziej kontrowersyjnym wydaje się fakt, że przedstawiciele federacji, po publikacji materiału, w lekceważący sposób podchodzą do prezentowanych przez zawodniczki opinii. Dla części działaczy zastanawiający jest fakt, dlaczego siatkarki o wszystkim zdecydowały się opowiedzieć dopiero kilka lat od skandalicznych wydarzeń. Bagatelizowany jest również fakt, że kapitan zespołu, Ilka Van de Vyver, w ostatnich dniach jasno zadeklarowała, że nie zamierza już występować w kadrze prowadzonej przez Vande Broeka.

- Ona już od jakiegoś czasu zapowiadała, że ​​przestanie być reprezentantką. To był jej dziesiąty sezon w kadrze i pewnie myślała już o innych rzeczach. Dziwię się, że teraz wskazuje, że może wrócić do pracy, ale z innym trenerem - powiedział Guy Juwet, prezes Belgijskiej Federacji Siatkówki.

Co ciekawe, w komunikacie prasowym opublikowanym w ostatnich dniach, Belgijska Federacja Siatkówki deklaruje pełne zaufanie do Gerta Vande Broeka.

- W poprzednich latach nigdy nie otrzymywaliśmy takich sygnałów. Czasami mam wrażenie, że w tej całej historii grają inne siły. Nie pytajcie mnie o szczegóły, ale stanowisko trenera reprezentacji kobiet jest bardzo pożądanym stanowiskiem - przyznał Juwet.

Sprawa wagi państwowej

Mimo licznych wątpliwości w całej sprawie belgijski minister sportu Ben Weyts, powołał komisję śledczą, która ma wyjaśnić wszelkie niejasności co do stawianych zarzutów.

- Od pierwszego dnia pracy - czyli 13 lat temu - jego zaangażowanie w podnoszenie umiejętności młodych zawodników było niezaprzeczalne. Dzisiaj zauważamy, że poziom edukacji znacznie się poprawił na poziomie taktycznym, fizycznym i psychicznym. Udział Vande Broeka w tym przedsięwzięciu jest nie do przecenienia. Wyniki "Żółtych Tygrysów" mówią same za siebie. Oczywiste jest, że czasami ekstremalne emocje mogą wziąć górę. Jednak sposób, w jaki trener łączy swoją wiedzę na temat coachingu i doświadczenie w tej dziedzinie, jest wyjątkowy. Mamy nadzieję, że będziemy mogli liczyć na jego doświadczenie przez wiele lat - przyznaje jeden z działaczy belgijskiej federacji.

W piątek wieczorem belgijskie media oficjalnie poinformowały, że flamandzki minister sportu Ben Weyts złożył w prokuraturze krajowej wniosek o przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie.

Czytaj także:
Rekordzistka zagra w Chemiku. Klub ogłosił transfer
E.Leclerc Moya Radomka z kłopotami w Bydgoszczy. Było sporo nierównej gry

Źródło artykułu: