PGE Skra Bełchatów w drugim spotkaniu o brązowy medal wygrała z VERVĄ Warszawa Orlen Paliwa 3:1. Wyróżniającym się na boisku zawodnikiem był Karol Kłos, który zasłużenie otrzymał statuetkę MVP. - Czasem są takie mecze, że dużo się nie myśli i wszystko po prostu wychodzi. No, może nie do końca, bo mam do siebie trochę zastrzeżeń. Mogłem pograć trochę lepiej w bloku, ale za to dobrze wyszło w ataku i na zagrywce. Statuetka jest fajna, ale jeszcze nic nie mamy. Czeka nas jeszcze jeden mecz - podsumował środkowy zespołu z województwa łódzkiego.
To prawda, wygrana z warszawską drużyną na razie nie dała Skrze nic poza wyrównaniem stanu rywalizacji. Pierwszy mecz po długim boju wygrała VERVA. - Po tamtym spotkaniu mogliśmy być przybici. Była fajna walka, tłukliśmy się z dwie godziny, a jedna zagrywka, która zatańczyła na taśmie, zadecydowała. A właściwie nas dobiła i to rywal cieszył się ze zwycięstwa - stwierdził gracz zespołu z Bełchatowa.
Drugi mecz nie zaczął się dla podopiecznych Michała Gogola pomyślnie. Gospodarze zlali ich w pierwszej odsłonie do 13. Coś się jednak zmieniło w kolejnej partii. - Wkurzyliśmy się. Ja chyba też powiedziałem kilka słów ogólnie o nas, o swojej grze, że możemy przegrać, ale nie w takim stylu, bo to będzie wstyd jak chłopaki z Warszawy wyjdą i nas zbiją trzy razy do trzynastu i będzie po sezonie. Chyba nikt nie chciałby tego tak skończyć - zdradził Karol Kłos.
- Kilku z nas się po prostu zdenerwowało. To nam pomogło grać dobrze i cieszyć się przede wszystkim, bo to już koniec ligi. Ten następny mecz na pewno będzie już ostatnim i zawsze lepiej jest zająć trzecie miejsce niż czwarte. Ono jest najgorsze dla sportowca - nie krył środkowy PGE Skry.
Czy jednak zajęcie trzeciego miejsca będzie dla wielokrotnych mistrzów Polski zadowalające? - Nie. Myślę, że to nie będzie satysfakcjonujący wynik ani dla nas, ani dla VERVY. Oczywiście, różnie graliśmy w sezonie. Nie zachwycaliśmy grą, ale jak przychodzi do tych najważniejszych meczów, to oczywiście każdy liczy na to, żeby zagrać w finale. Nie zasłużyliśmy na to, więc gramy taki mały finał pocieszenia, premiowany udziałem w Lidze Mistrzów. Lepiej zdobyć trzecie miejsce na koniec sezonu po całym roku codziennej pracy niż wrócić z niczym do domu - zakończył swoją wypowiedź reprezentant Polski.
Czytaj także:
-> Bełchatowianie bez swojego lidera, ale wciąż w grze o medal. Michał Gogol: Niektórzy oceniają suche wyniki
-> Jastrzębski Węgiel zdetronizował kędzierzyński monolit. Jakub Popiwczak: Wiedzieliśmy, że to jest nasz dzień
ZOBACZ WIDEO: Szef misji olimpijskiej Tokio 2020 o szczepieniach dla sportowców. "To ma dodać im pewności w przygotowaniach"