PlusLiga. Bełchatowianie "zakopali" medale... przynajmniej do środy

Materiały prasowe / CEV / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: PGE Skra Bełchatów
Materiały prasowe / CEV / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: PGE Skra Bełchatów

Po zimnym prysznicu w pierwszym secie siatkarze PGE Skry Bełchatów pokazali na co ich stać. Wygrywając trzy kolejne partie z drużyną VERVY Warszawa Orlen Paliwa sprawili, że losy brązowego medalu PlusLigi rozstrzygną się w górniczym mieście.

Stołeczni przed meczem w ursynowskiej hali mieli świadomość tego, że są już jedynie trzy sety od zdobycia upragnionego medalu. Ciężar gatunkowy spotkania powodował duże emocje już od pierwszej piłki, a w jednej z akcji warszawianie reklamowali atak Dusana Petkovića w taśmę. Spięć udało się uniknąć, bo punkt i tak powędrował na konto VERVY Warszawa Orlen Paliwa (5:2). Kiedy przy próbie rozpaczliwej obrony Kacpra Piechockiego piłka zawadziła o pręty przy suficie trener Michał Gogol wprowadził na parkiet Roberta Milczarka i po chwili poprosił o drugą przerwę (17:11). Po stronie bełchatowian panował na razie kompletny bałagan i odzwierciedlił to wynik (25:13).

W drugiej partii wszystko układało się po myśli gospodarzy, ale tylko do momentu, gdy w jednym ustawieniu dwukrotnie na prawej flance pomylił się Bartosz Kwolek (6:6). Ostatnio tak modne przeciąganie liny trwało w najlepsze do momentu ataku w aut Superlaka (15:17). Po bloku Karola Kłosa grę przerwał Andrea Anastasi (19:21), a autowa kiwka Grobelnego przesądziła o wyrównaniu stanu tego meczu (21:25).

Bełchatowianie wrócili na właściwe im tory. Po pojedynczym bloku, nie imponującego przecież swoim wzrostem Łomacza oraz kapitalnej czapie Norberta Hubera, wypracowali sobie trzypunktową przewagę już na początku trzeciej partii (4:7). W ważnym momencie asem serwisowym popisał się Mikołaj Sawicki (11:13). W końcówce po wnikliwej analizie wideo przepychanki na siatce sędziowie przyznali punkt drużynie gości (17:19) i swojej szansy bełchatowianie z rąk już nie wypuścili (22:25).

PGE Skra Bełchatów szła jak po swoje. Mogący pochwalić się polskim obywatelstwem Milad Ebadipour dosłownie rozstrzelał przyjmujących VERVY Warszawa Orlen Paliwa zagrywką na początku partii numer cztery (0:4). Jak pokazał to poprzedni mecz w tej parze, nie jest to jednak bezpieczna zaliczka. Przy stanie 9:12 na boisku pojawił się Michał Kozłowski, który miał dać impuls do odrobienia strat. Nie udało się to w pełni, bo po ataku Petkovića i przytomnym uruchomieniu Kłosa w ostatniej akcji bełchatowianie pozostają w grze o brązowy medal (23:25).

VERVA Warszawa Orlen Paliwa - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:13, 21:25, 22:25, 23:25)

PGE: Łomacz, Kłos, Ebadipour, Petković, Bieniek, Sawicki, Piechocki (libero) oraz Milczarek, Filipiak

VERVA: Kwolek, De Haro, Wrona, Nowakowski, Grobelny, Superlak, Wojtaszek (libero)

MVP: Karol Kłos (PGE Skra Bełchatów)

Zobacz również:
Jurij Gładyr: Złoto PlusLigi dla nas, a Liga Mistrzów dla ZAKSY? Biorę to w ciemno
Kolejne zmiany w rozgrywkach Ligi Narodów. Vital Heynen powinien być szczególnie zadowolony

ZOBACZ WIDEO: Szef misji olimpijskiej Tokio 2020 o szczepieniach dla sportowców. "To ma dodać im pewności w przygotowaniach"

Komentarze (1)
avatar
Arkadiusz Mochocki
18.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla wielu graczy Verwy , zwycięstwo w Bełchatowie, to prawdziwy cud. Cuda zaś rzadko się zdarzają, i dlatego Skra w środę , winna zwyciężyć.