Pojedynek pomiędzy Stalą Nysa i Cerrad Eneą Czarnymi Radom zaczął się od zdobycia przewagi przez gości. Wystarczyło kilka chwil nieuwagi, dwa błędy i przyjezdni prowadzili 4:1. Taka przewaga utrzymywała się do połowy seta. Wtedy to Czarni nie ustrzegli się pomyłek, a po dwóch dobrych akcjach w wykonaniu Michała Filipa to nysanie cieszyli się z prowadzenia 15:14. Od tego momentu inicjatywa na dobre przeszła w ręce podopiecznych Krzysztofa Stelmacha. Seta zakończył pewnym atakiem Bartłomiej Lemański.
Drugą partię gospodarze zaczęli z przytupem, kontynuując skuteczną grę z końcówki poprzedniej partii. W ataku kolejne oczka dokładał Michał Filip i po jego kolejnym zbiciu Stal prowadziła 8:5. Ale goście nie zamierzali oddawać pola i asie Wiktora Josifowa na tablicy wyników widniał remis 9:9. Od tego momentu prowadzenie przechodziło raz na stronę jednej, raz drugiej drużyny. Jednak to radomianie mieli pierwszą piłkę setową po asie Dawida Konarskiego 24:23. Ale w chwilę później wynik wyrównał Zbigniew Bartman, który w końcówce wziął ciężar gry na swoje barki. Po drugiej stronie brylował zaś Wiktor Josifow. I to właśnie kolejna punktowa zagrywka bułgarskiego środkowego zakończyła drugiego seta na korzyść ekipy z Mazowsza.
Nysanie w kolejnej odsłonie meczu od początku zbierali punkty. Wychodziło im praktycznie wszystko i w pewnym momencie było nawet 14:7 dla nich. Kiedy wszystko wskazywało na to, że bez problemu wygrają tę partię, radomianie się przebudzili. Swoje na pewno dołożyli zmiennicy, których na boisko wpuścił trener Robert Prygiel. I tak powoli zbliżali się do rywala, aż po skończonym ataku Brendena Lee Sandera wreszcie go dogonili 19:19. W zaciętej końcówce lepsi jednak okazali się gospodarze. Efektowny blok Marcina Komendy na Lucasie Lohu zakończył tę część spotkania.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: oświadczyny na mistrzostwach Polski. Powiedziała "tak"!
Prowadzenie 2:1 w setach przez gospodarzy wcale nie oznaczało końca emocji w tym meczu. Wręcz przeciwnie, należało się spodziewać, że Czarni zareagują na taki stan rzeczy. I faktycznie, przyjezdni zaczęli od przewagi 5:0. Wprawdzie przy stanie 9:1 mieli lekki przestój i stracili pięć punktów w jednym ustawieniu, ale kryzys był chwilowy. Przyjezdni robili, co chcieli. Licznik po ich stronie bił jak szalony 15:7, 18:9, 20:10. Miejscowym nic już nie było w stanie pomóc, nawet zmiany w składzie. W efekcie partia zakończyła się miażdżącą wygraną radomian 25:12.
Gospodarze, pomimo wysokiej porażki w czwartej partii, do tie-breaka przystąpili znów z bojowym nastawieniem. Po skutecznym bloku prowadzili 4:2, ale goście od razu odrobili straty, korzystając też z błędów rywala. Gra obu ekip znów falowała, co zresztą miało miejsce przez cały mecz. Wynik spotkania do końca pozostawał zagadką, bo nawet jak miejscowi mieli pierwsi piłkę meczową 14:12, to jej nie wykorzystali. Malo tego, radomianie doprowadzili do remisu i trzeba było jeszcze kilkunastu akcji do zakończenia. Przy stanie 19:19 skutecznym atakiem popisał się Brenden Sander, a potem skutecznym blokiem popisał się Michał Kędzierski i zakończył tym samym mecz.
PlusLiga, 4. kolejka
Stal Nysa - Cerrad Enea Czarni Radom 2:3 (25:21, 25:27, 25:22, 12:25, 19:21)
Stal Nysa: Komenda, Filip, Lemański, M'Baye, Łapszyński, Bartman, Dembiec (libero) oraz Szczurek, Bućko, Ben Tara, Ruciak (libero)
Cerrad Enea: Kędzierski, Konarski, Josifow, Dryja, Loh, Sander, Masłowski (libero) oraz Ostrowski, Firszt, Pasiński, Gąsior, Zrajkowski
MVP: Brenden Sander (Cerrad Enea Czarni Radom)
Czytaj także:
->PlusLiga: podopieczni Bednaruka pokazali wolę walki w starciu z Treflem Gdańsk, Pierwszy punkt MKS-u Będzin
-> Siatkówka. PlusLiga. ZAKSA - Jastrzębski. Hit kolejki nie rozczarował. Mistrzowie Polski ciągle niepokonani