Mecz 22. kolejki PlusLigi, chociaż gospodarzem była VERVA Warszawa Orlen Paliwa, został rozegrany w Płocku, siedzibie głównego sponsora i jednocześnie rodzinnym mieście lidera stołecznej ekipy, Bartosza Kwolka. Ale najwyraźniej wicemistrzom Polski nie grało się dobrze w tej hali.
Widać było od pierwszego seta te problemy, które uwidoczniły się już w poprzednim spotkaniu. Katowiczanie byli skuteczniejsi w praktycznie we wszystkich elementach gry i dość szybko odskoczyli na pięć punktów 11:16. Podopieczni Andrei Anastasiego jeszcze zerwali się do walki i w pewnym momencie obie ekipy dzieliło tylko oczko 17:18. Ale po chwilowej słabości katowiczanie otrząsnęli się i wygrali pierwszą partię do 19.
Zespół prowadzony przez Dariusza Daszkiewicza kontynuował koncert swojej gry w następnej odsłonie. Natomiast warszawianom nic nie wychodziło. Trener Andrea Anastasi po kolei dokonywał roszad na pozycjach, począwszy od atakującego. Ale nic to nie dało, bo jego zawodnicy popełniali bardzo dużo błędów. A rywale utrzymywali swój poziom z partii poprzedniej, prawie się nie mylili. Ich przewaga rosła bardzo szybko, w końcówce seta prowadzili nawet 23:14. Partię zamknął skutecznym atakiem Kamil Kwasowski.
ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"
Trzecia odsłona to był dla warszawian ostatni dzwonek, by powalczyć o punkty w tym meczu i spróbować wrócić na fotel lidera. I też od początku zaczęli dobrze. Katowiczanie lekko spuścili z tonu, a wiceliderom zaczęły wychodzić akcje. Prowadzili już 8:4 po ataku Kevina Tillie, a potem 10:6 i w tym momencie znów stanęli. Proste błędy i skuteczne zagrania Jakuba Jarosza zmniejszyły straty 12:11. Jednak chwilę potem na zagrywce pojawił się Bartosz Kwolek i dzięki jego serwisom gospodarze znów odjechali. Tym razem nie dali sobie już odebrać przewagi i wygrali trzeciego seta do 21, przedłużając swoje szanse na pozytywny wynik tego spotkania.
Czwarty set stał na początku pod znakiem wyrównanej walki punkt za punkt. Wystarczyły jednak dwa błędy GKS-u oraz skuteczny atak Piotra Nowakowskiego i VERVA prowadziła 11:8. Po kolejnej punktowej zagrywce środkowego było już 16:12 i wszystko zmierzało w kierunku tie-breaka. W końcówce stołeczni dali się dogonić. Zablokowany został atak Kevina Tillie i na tablicy pojawił się remis 23:23. Ale chwilę później Piotr Nowakowski skończył piłkę, a wprowadzony na podwyższenie bloku Artur Udrys dołożył punkt i o wyniku rywalizacji musiał rozstrzygnąć piąty set.
A ten lepiej zaczął się dla VERVY. Po punktowej zagrywce Patryka Niemca prowadziła 2:0 i o czas poprosił Dariusz Daszkiewicz. Dwa punkty różnicy utrzymywały się do połowy seta. Przy stanie 8:6 Jakub Jarosz skończył atak, potem Miłosz Zniszczoł zablokował Patryka Niemca, Rafał Szymura popisał się asem serwisowym i zrobiło się 8:9. O czas od razu poprosił Andrea Anastasi.
Na szczęście dla niego miał do dyspozycji Bartosza Kwolka, który w decydujących akcjach popisał się skutecznym blokiem i znów zagrywką. W dodatku katowiczanie nie uniknęli błędów. Mecz zakończył się udaną akcją z drugiej linii pochodzącego z Płocka przyjmującego. Dzięki zdobytym dwóm punktom warszawianie wrócili na pozycję lidera.
VERVA Warszawa Orlen Paliwa - GKS Katowice 3:2 (19:25, 17:25, 25:21, 25:23, 15:13)
VERVA: Kwolek, Brizard, Wrona, Nowakowski P., Tillie, Udrys, Wojtaszek (libero) oraz Król, Grobelny, Niemiec, Jaglarski
GKS: Zniszczoł, Nowakowski J., Firlej, Jarosz, Szymura, Kwasowski, Watten (libero) oraz Fijałek, Musiał, Buchowski, Kohut, Gregorowicz (libero)
MVP: Piotr Nowakowski (VERVA Warszawa Orlen Paliwa)
Czytaj także:
Tie-break w Kędzierzynie-Koźlu. ZAKSA wyszarpała zwycięstwo
Oficjalnie: wyjaśniła się przyszłość Lukasa Kampy. Zostaje w Jastrzębskim Węglu na następny sezon