Każdy tie-break kosztuje mnóstwo sił. Siatkarze GKS-u Katowice mają w nogach już dziesięć pięciosetowych pojedynków w tym sezonie PlusLigi. Śmiało można stwierdzić, że długie spotkania są znakiem rozpoznawczym drużyny ze Śląska. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza w środę pokonali na wyjeździe Trefla Gdańsk 3:2.
Katowiczanie nie mieli szczęścia w kilku wcześniejszych tie-breakach. - Powoli zaczyna odmieniać się ta sytuacja, bo przede wszystkim wygrywamy - tie-breaki są fajne, dalej je lubimy. Szkoda, że akurat teraz mamy tyle spotkań po drodze. Gramy w systemie środa-sobota, środa-sobota. Przy każdym rozegranym pięciosetowym meczu spada nasza energia. Ważne jednak, że wygraliśmy - powiedział Jan Nowakowski w rozmowie z telewizją Polskiej Ligi Siatkówki.
Zobacz także: Siatkówka. PlusLiga. Trefl Gdańsk zjechał z autostrady do play-off. Michał Winiarski: Mamy swoje problemy
Jest zima, ale w środę nad morzem było bardzo gorąco. Siatkarze w Ergo Arenie zadbali o wielkie emocje. Gdańszczanie przegrywali w setach 0:2, jednak walczyli do końca i doprowadzili do piątej partii. Zacięta rywalizacja zakończyła się triumfem katowiczan. - Taki jest sport. Gra się do samego końca, jedna drużyna musi mieć trójeczkę z przodu na tablicy. Mieliśmy możliwość rozstrzygnięcia meczu wcześniej, ale ta sztuka się nie udała. Straciliśmy punkt, ale wygraliśmy - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii
Trefl miał kilka piłek meczowych. Drużyna z Trójmiasta nie potrafiła jednak postawić kropki nad "i". - Mieli piłki meczowe i to jeszcze, gdy na zagrywce był Bartek Filipiak. To była bardzo niebezpieczna sytuacja dla nas, ale sobie z tym poradziliśmy. Mamy nadzieję, że przełoży to się na lepszą grę naszego zespołu w następnych starciach. Takie sytuacje budują tzw. team-spirit - zakończył 25-letni środkowy.
Zobacz także: Plusliga. Włoskie pożegnanie. Paolo Montagnani nie będzie dłużej trenerem Indykpolu AZS Olsztyn