Z Radomia w bajkowe rejony Piemontu. "Wiele siatkarek chciałoby być na moim miejscu"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Zuzanna Górecka
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Zuzanna Górecka

W 2009 roku rozpoczynała swoją karierę w MUKS 13 Radom, a obecnie występuje w drużynie wicemistrza najsilniejszej ligi świata. - Wiele siatkarek chciałoby w tej chwili być na moim miejscu - przyznaje 19-letnia Zuzanna Górecka.

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Dopiero co zadebiutowała pani w Serie A, a już mamy ósmą kolejkę spotkań. Liga włoska pędzi jak szalona, ale jak do tej pory wydarzeniem numer I był pojedynek pani drużyny z Imoco Volley Conegliano w SuperPucharze Włoch. Był to mecz inny niż wszystkie dotychczasowe?[/b]

Zuzanna Górecka, przyjmująca Igor Gorgonzola NovaraTo prawda, tego grania jest bardzo dużo, bo musimy nadgonić kolejki, które powinny zostać rozegrane w grudniu. Dzieje się tak, ponieważ na początku przyszłego miesiąca wyjedziemy do Chin, by wziąć udział w Klubowych Mistrzostwach Świata. Za rogiem czekają już też na nas rozgrywki Ligi Mistrzyń. Wracając do SuperPucharu w Mediolanie to rzeczywiście, nie był to mecz jak każdy inny. Wyjątkowa atmosfera i oprawa sprawiła, że było to dla mnie ogromne przeżycie. W pewnym momencie, patrząc na tych wszystkich bawiących się ludzi, aż nie wiedziałam co się dzieje.

Można odnieść wrażenie, że wobec takiej dyspozycji Paoli Egonu, jak w meczu o SuperPuchar, żaden zespół na świecie nie byłby w stanie zdziałać zbyt wiele...

Czapki z głów przed Conegliano, bo dziewczyny grają siatkówkę na kosmicznym poziomie. Dla mnie każda możliwość zmierzenia się z takimi zawodniczkami to kolejne cenne doświadczenie. Myślę, że wiele siatkarek chciałoby w tej chwili być na moim miejscu. Paola Egonu rozegrała kapitalne spotkanie. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak ona to robi, ale jej regularność jest imponująca.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski powinien wrócić do Polski i powiedzieć "Teraz ja wam pokażę jak się szkoli"

W zespole z Novary do składu wróciła Jovana Brakocević, która była gwiazdą polskiej ligi w minionym sezonie. Lukę po Serbce wypełniała dotąd Iza Mlakar. W czasie SuperPucharu widać było chyba, że obie nie są jeszcze w optymalnej formie.

Jeśli chodzi o zawodniczki po naszej stronie siatki to Jovana właściwie dopiero wróciła po kontuzji. Przed meczem o SuperPuchar miała za sobą dopiero kilka pierwszych treningów. Miałyśmy trochę pecha, bo Iza Mlakar faktycznie nie była szykowana jako ta podstawowa bombarierka, do tego Słowenka również miała problemy ze zdrowiem i przez moment zostałyśmy bez atakującej.

Z jakimi oczekiwaniami tak młoda zawodniczka, w wieku 19 lat, trafia do ligi włoskiej?  

Powiem szczerze - przylatując do Novary moim nadrzędnym celem była nauka i podpatrywanie lepszych ode mnie zawodniczek. To jest najlepsza liga na świecie. Byłam w pełni świadoma tego, że podejmując decyzję o grze w Serie A tych występów boiskowych będę miała mniej niż w LSK. Nawet liczyłam się z tym, że mogę parkiet oglądać tylko i wyłącznie z wysokości kwadratu dla rezerwowych.

Megan Courtney, Chiara Di Iulio czy Elica Wasilewa to siatkarki z tak bogatym CV, że od samego jego przywołania może boleć głowa. A to wszystko przyjmujące, z którymi na co dzień spotyka się pani na treningu. Nie obawiała się pani konfrontacji z nimi?

Wiedziałam, że wiąże się to z wyrzeczeniami, ale korzyści są niewspółmierne do wysokich zysków. Trener daje mi sporo szans pokazania swoich umiejętności. Znałam nazwiska zawodniczek, z którymi przyjdzie mi współpracować, ale nie spowodowało to, że powiedziałam sobie: "Przychodzę tutaj jako ta czwarta przyjmująca".

Trener Massimo Barbolini prowadzi zespół z Novary podchodząc do tzw. pierwszej szóstki dość elastycznie. Dzięki temu nie jest pani tylko zawodniczką zadaniową. Na co, były trener reprezentacji Włoch, kładzie największy nacisk?

To bardzo mądry trener, który potrafi zdobyć nić porozumienia i zaufanie każdej swojej zawodniczki. We Włoszech kładzie się duży nacisk na szkolenie techniki siatkarskiej i Massimo Barbolini nie jest tutaj wyjątkiem. Otrzymujemy mnóstwo przydatnych wskazówek, porad.

Macie już za sobą mecz z Savino Del Bene Scandicci , czyli drużyną Agnieszki Kąkolewskiej i Magdaleny Stysiak, a także domowe starcie z Imoco Volley Conegliano Joanny Wołosz. Te polsko-polskie pojedynki są dobrą okazją do spotkań?

Tych okazji do spotkania się choćby na chwilę po meczach rzeczywiście było kilka. Miło jest porozmawiać po polsku. Nie jest nas tutaj dużo, dlatego w pewnym sensie chyba każda z nas odbiera to jako wyróżnienie.

Trudno będzie obronić drugie miejsce w kraju, które drużyna z Novary wywalczyła przed rokiem. Tym bardziej, że zespół opuściły takie siatkarki jak Egonu, Chirichella, Piccinnini... 

Zmieniło się dużo, bo z poprzedniego sezonu w składzie Igor Gorgonzola Novara pozostało zaledwie kilka zawodniczek. Nie było jednak mowy o konkretnych celach.

Z rodzinnego Radomia nie było zbyt daleko od Legionowa, w którym spędziła pani ostatnie cztery sezony. Teraz sytuacja diametralnie się zmieniła, nie doskwiera pani samotność?

Za kilka dni odwiedzają mnie rodzice, a mój brat był u mnie przez moje pierwsze dwa tygodnie, zaraz po przyjeździe do Novary. Poza tym nie mam nawet czasu na to, by zatęsknić. Cały czas coś się dzieje, non-stop trenujemy i jesteśmy w rozjazdach. Za moment te podróże jeszcze się nasilą. Oczywiście to nie jest tak, że tego kontaktu nie mamy, bo codziennie rozmawiam z rodzicami. Jestem jednak osobą, która lubi i często potrzebuje pobyć sama, wyjść na spacer w słuchawkach. Uwielbiam Mediolan jako miasto i zdarzyło mi się na przykład po prostu wyjść na kawę i patrzeć na mieszkańców - w ten sposób też odpoczywam.

Zaczyna pani i kończy dzień kawą, jak typowa mieszkanka Italii, zamawiając ją po włosku?

W Polsce chyba nikt nie pije kawy z ekspresu wieczorem. Tutaj rzeczywiście praktycznie do każdego posiłku jest zwyczaj serwowania kawy i ciastka. Co do włoskiego, uczę się go codziennie. Niektórzy mówili mi, że jest to prosty język, ale wcale tak nie uważam... chyba, że mówimy tylko o rozumieniu i języku mówionym. Trudno jest mi jednak ocenić to po 2-3 miesiącach pobytu tutaj.

Wielu sportowców zmieniając swój klub i przenosząc się do Italii zwraca uwagę na to, że podchodzi się tam do życia z dużo większym optymizmem. Rzeczywiście tak jest?

Zdecydowanie! W Polsce w poniedziałek przychodząc rano na trening raczej każda z nas była smutna i zła, że musi tak wcześnie wstać. We Włoszech od razu witamy się z uśmiechem, zaraz ktoś zażartuje... Tutaj każda z zawodniczek cieszy się, że może trenować. Jest w tym trochę zabawy, co wcale nie musi być czymś negatywnym. Wiemy, co chcemy osiągnąć, każda z nas sama siebie mobilizuje, ale też nie jest to dla nas tylko obowiązek.

Novara jest niewielkim miasteczkiem, ale też doskonałym punktem wypadowym. Również pod tym kątem chyba trudno wymarzyć sobie lepsze miejsce do pracy...

Do Mediolanu mam pół godziny, podróż do Turynu być może zajęłaby mi jakąś godzinę. Na lokalizację nie mogę narzekać, bo wszędzie mam blisko. Co innego wyjazdy na mecze. Miałyśmy ostatnio wyjazd do Caserty, gdzie jechałyśmy około 9 godzin.

Miała pani okazję rozmawiać z trenerem Jackiem Nawrockim podczas jego wyjazdu do Włoch, będącego pokłosiem informacji dotyczących konfliktów w kadrze?

Tak, rozmawiałam m.in z trenerem Jackiem Nawrockim, z trenerem Kawką. Nie będę się jednak wypowiadać na ten temat. Uważam, że i tak zbyt wiele informacji przedostało się do mediów. Moim zdaniem powinno to pozostać pomiędzy trenerem a zawodniczkami. Liczę na to, że cały ten "bałagan" zostanie posprzątany i każdy będzie mógł skupić się na wspólnym celu.

Zobacz również:
Liga Mistrzyń: Eczacibasi ograło lokalnego rywala. Drużyna Joanny Wołosz nieznacznie lepsza od zespołu Jakuba Głuszaka
Szóstka 6. kolejki LSK. Siła spokoju na rozegraniu, ciche bohaterki wśród przyjmujących

Źródło artykułu: