- Lepiej wygrać, niż przegrać - powiedział kiedyś mistrz olimpijski Ryszard Bosek w katakumbach katowickiego "Spodka", po niezbyt istotnym meczu, który zakończył się wymęczonym zwycięstwem Polaków. To niezwykle prosta sportowa prawda, która jednak nie zawsze ma zastosowane.
Przed kończącym fazę grupową mistrzostw Europy 2019 meczem z Ukrainą polscy siatkarze mogli zadawać sobie z pozoru absurdalne pytanie: Czy opłaca się nam wygrać?
Dlaczego? Otóż sytuacja w grupach holenderskiej i belgijskiej ułożyła się tak, że - tu oszczędźmy sobie zawiłości regulaminu i skupmy się na tym, co dla nas najważniejsze - gdyby w czwartek to Ukraińcy wygrali, Polacy - i tak pewni awansu do kolejnej rundy z pierwszego miejsca w grupie D - w 1/8 i 1/4 finału zagraliby nie w Apeldoorn (Holandia), a w Antwerpii (Belgia).
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Marcin Komenda znokautowany piłką. Heynen przerwał jego wywiad: "On nie wie, co mówi"
To pozwoliłoby im później, oczywiście zakładając kolejne zwycięstwa, uniknąć całkowicie bezsensownej, 1200-kilometrowej podróży na Słowenię na zaledwie jeden mecz - półfinał. Z Ljubljany mistrzowie świata musieliby potem pokonać jeszcze podobny dystans, żeby dotrzeć do Paryża, bo tam odbędzie się walka o medale.
Droga przez Antwerpię jest znacznie krótsza i wygodniejsza, bo to zaledwie 165 kilometrów od Amsterdamu i 350 od Paryża, gdzie nasz zespół grałby już od półfinału.
Mniej podróżowania, więcej czasu na odpoczynek, na dodatek kilka dni w ojczyźnie Vitala Heynena. Nie wygrywanie z Ukrainą dawałoby Polakom dużo korzyści. Tylko czy najlepszej drużynie na świecie wypada przegrywać z europejskim średniakiem, na dodatek przed kilkoma tysiącami swoich kibiców, spragnionych kolejnego efektownego zwycięstwa biało-czerwonej maszyny?
Już wyjściowy skład naszej drużyny był dowodem na to, że absolutnie nie wypada. Heynen posłał na boisko swoją najmocniejszą szóstkę - z Wilfredo Leonem i Michałem Kubiakiem na przyjęciu oraz Maciejem Muzajem na ataku. Mimo że Polacy nie musieli zabijać się o zwycięstwo, od pierwszej piłki pokazywali wielką determinację. Szybko objęli wysokie prowadzenie (12:8, 17:11), grali ciekawą siatkówkę, w wielu akcjach bawiąc się grą.
Z kolei Ukraińcy, tak jak wcześniej Czarnogórcy, Czesi czy Holendrzy, sprawiali wrażenie sparaliżowanych faktem, że mierzą się z drużyną, która we wszystkim jest od nich lepsza i w efekcie popełniali sporo prostych błędów. W całym secie, zakończonym pojedynczym blokiem Mateusza Bieńka, ugrali tylko 17 punktów. To była dziesiąta kolejna partia, w której rywale Biało-Czerwonych nie zdobyli więcej, niż 19 "oczek".
Czytaj także:
ME siatkarzy: Czesi awansowali do 1/8 finału. Świetny mecz Jana Hadravy
ME siatkarzy. Mistrz olimpijski Bas van de Goor chce Polaków w finale
W drugiej partii różnica klas między walczącymi na boisku zespołami też bardzo szybko znalazła odzwierciedlenie w wyniku. Po dwóch kolejnych asach serwisowych Fabiana Drzyzgi Polacy prowadzili już 8:3. Trener Ukraińców Ugis Krastins w tym momencie wymienił już całą wyjściową szóstkę na rezerwowych, ale chyba tylko po to, żeby jego podstawowi zawodnicy nie przystępowali do 1/8 finału mając w głowach tęgie lanie.
Heynen też wymienił wszystkich zawodników, tyle że zrobił to... za jednym zamachem. Przy wyniku 13:8 obok linii bocznej ustawiła się cała szóstka rezerwowych, którzy jeden po drugim wchodzili na plac gry, zastępując podstawowych graczy.
Zmienili się zawodnicy, nie zmienił się obraz gry i Biało-Czerwoni nadal rządzili na boisku. Skutecznie grał Dawid Konarski, Marcin Komenda dobrze rozdzielał piłki, a Ukraińcy nadal często się mylili i nie stanowili zagrożenia dla naszych zmienników. Tę odsłonę mistrzowie świata wygrali jeszcze wyżej, niż pierwszą - 25:16.
Trzeci set był już tylko formalnością. Siatkarze Heynena zaczęli go od prowadzenia 5:1 i ani myśleli zwalniać tempa. Ukraińcy mieli jeden fragment lepszej gry, w którym zdołali dwa razy zablokować naszych graczy i zbliżyć się na dwa punkty (10:8), ale na więcej nie było ich stać. Chwilę później było już 15:10 i stało się jasne, że od zakończenia spotkania dzielą nas minuty. Skończyło się na 25:15 i czwartym z rzędu laniu, jakie mistrzowie świata sprawili swoim przeciwnikom.
Bezapelacyjne zwycięstwo oznacza, że Polacy zakończyli fazę grupową z kompletem pięciu zwycięstw i tylko jednym straconym setem. Jako że drugie miejsce w grupie D zajęła nie Ukraina, a Holandia, Biało-Czerwoni pozostają na holendersko-słoweńskiej ścieżce do finału turnieju. Spotkania 1/8 i ewentualnej 1/4 finału rozegrają w Apeldoorn. Oby tam również pokazali, że najlepszej drużynie na świecie przegrywać nie wypada i za kilka dni wyruszyli w niefortunną, ale konieczną podróż do stolicy Słowenii.
Przeciwnikami polskiej ekipy w 1/8 finału będą Hiszpanie, którzy zajęli czwarte miejsce w grupie B. Choć w czwartek sprawili sporą niespodziankę, wygrywając z Niemcami, nie sposób sobie wyobrazić, by byli w stanie zatrzymać rozpędzonych Polaków. W ewentualnym ćwierćfinale zagramy z lepszym z pary Holandia - Niemcy.
ME siatkarzy 2019, grupa D, Amsterdam
Polska - Ukraina 3:0 (25:17, 25:16, 25:15)
Polska: Fabian Drzyzga, Maciej Muzaj, Michał Kubiak, Wilfredo Leon, Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Marcin Komenda, Dawid Konarski, Artur Szalpuk, Aleksander Śliwka, Karol Kłos, Jakub Kochanowski.
Ukraina: Władysław Didenko, Ołeh Płotnicki, Jan Jereszczenko, Dmytro Wilecki, Dmytro Terjomenko, Jurij Semeniuk, Horden Browa (libero) oraz Ołeh Szewczenko, Maksym Drozd, Jurij Tomyn, Ołeksandr Hładenko, Wołodymyr Kowalczuk, Denys Fomin (libero), Timofiej Połujan.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)