Półfinałowa rywalizacja gdańszczan z ekipą z Bełchatowa dostarczyła naprawdę wielu emocji. To były dwa mecze na dobrym poziomie z tie-breakami i zwrotami akcji. Co zdaniem szkoleniowca Trefla zadecydowało o wygranej w walce o finał?
- Moim zdaniem mają więcej armat - stwierdził Andrea Anastasi. - Kiedy przychodzi trudny moment, z ławki wchodzi Penczew. Mamma mia! Pojawia się w trudnym momencie i potrafi utrzymać przyjęcie! A żadna z drużyn w tym półfinale nie oszczędzała się w polu zagrywki. Bez tego grałoby się trudniej - ocenił.
Zarówno w Bełchatowie, jak i Gdańsku siatkarze z Trójmiasta byli bliscy tego, by rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. O końcowym triumfie decydowały już niuanse.
- Nie mamy odpowiedniej świeżości na końcu sezonu. Mecze w poprzedniej rundzie z Jastrzębskim Węglem kosztowały nas dużo energii, były bardzo trudne. Nie przyjechaliśmy tu w optymalnej formie. Mamy trochę problemów fizycznych, z którymi musimy się borykać. Dochodzi też do sytuacji, że zawodnicy praktycznie nie trenują, bo tak dużo jest tych meczów - powiedział trener Trefla.
Jednak z drugiej strony bełchatowianie podkreślali, że żółto-czarni z Gdańska znajdowali się w rytmie meczowym, podczas gdy siatkarze PGE Skry mieli blisko dwutygodniową przerwę od grania.
- Tak, w rytmie jesteśmy od stycznia. I gramy dobrze też od stycznia. To jest czas, w którym pokazaliśmy Polsce, że stworzyliśmy naprawdę dobry zespół. Aż żałuję, że sezon dobiega końca. Łezka już mi się kręci w oku na myśl o tym - zaznaczył Anastasi.
Choć dwa przegrane po tie-breakach mecze mają prawo boleć ekipę z Trójmiasta, włoski szkoleniowiec z rezerwą podchodzi do tych rozstrzygnięć.
- Spójrzmy, co już ugraliśmy z tymi naszymi wszystkimi problemami. One nadal nas nie opuściły, a sezon biegnie jak szalony. Po raz pierwszy nie jestem aż tak mocno przejęty tym, że tak niewiele zabrakło nam do wygranej. Mogę nawet powiedzieć, że jestem spokojny - stwierdził.
Gdańskie Lwy wciąż mają szansę zwieńczyć te rozgrywki medalem. To byłby bardzo dobry dorobek biorąc też pod uwagę fakt, że w styczniu sięgnęli we Wrocławiu po Puchar Polski.
- Uważam, że jeśli przeanalizujemy ten sezon, o sukcesie będą mogły mówić dwie drużyny - ta, która zdobędzie mistrzostwo Polski i ta, która wygrała Puchar Polski. My wygraliśmy "tylko" Puchar i nie liczymy się w walce o złoto, ale nadal mamy szansę na brąz. Mamy świadomość, że tworzymy historię tego klubu i miasta. Z tego jestem dumny. W następnym sezonie powalczymy o Superpuchar. Nie wiem jeszcze jak i z kim w składzie, ale powalczymy - zapowiedział Anastasi.
O trzecie miejsce Trefl powalczy z Indykpolem AZS Olsztyn. Pierwsze spotkanie odbędzie się 2 maja w Hali Urania o 17:30, drugie i ewentualne trzecie odpowiednio w sobotę i niedzielę w Gdańsku.
ZOBACZ WIDEO Popis Messiego, kosmiczna asysta Suareza. Barcelona mistrzem Hiszpanii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]