Dwa ekspresowe mecze mogliśmy oglądać pierwszego dnia finałów Klubowych Mistrzostw Świata siatkarzy w Tauron Arenie Kraków. Najpierw w pierwszym półfinale Sada Cruizero została rozstrzelana serwisem Zenitu Kazań, a następnie PGE Skra Bełchatów przegrała z Cucine Lube Civitanova 0:3.
- Można było jeszcze powalczyć. W pierwszym secie prowadziliśmy cały czas, a w końcówce coś się przycięło i to drużyna z Włoch cieszyła się ze zwycięstwa. W drugim secie też było blisko, po czym Sokołow dwa razy zaatakował i było już 2:0. Trzeci set zaczęliśmy, a raczej ja zacząłem bardzo źle, później gonitwa i kartka. W takim momencie wchodzić nam w grę i zabierać frajdę nam i kibicom jest nie fair. To nie było sprawiedliwe - mówił po meczu Karol Kłos.
Sytuacja, o której wspominał środkowy PGE Skry, dotyczyła niesportowego zachowania Srećko Lisinaca. Po tym, jak w trzeciej partii bełchatowianie dogonili włoski gwiazdozbiór (22:22), Serb w dość ekspresywny sposób wyraził swoją radość w kierunku rywali, w szczególności do Osmany Juantoreny, który zainterweniował u sędziego. Mając już wcześniej żółtą kartkę, ingerencja sędziego poskutkowała czerwoną. W efekcie PGE Skra straciła serwis i punkt (22:23), a po chwili cały mecz (23:25).
- Rozumiem, że mieliśmy wcześniej żółtą kartkę, ale takich rzeczy po prostu się nie robi w takim momencie. To tak, jakby w końcówce meczu piłkarskiego podyktować karnego - zakończył dyskusję o sytuacji z trzeciego seta Kłos.
W rezultacie sobotnich wydarzeń w Tauron Arenie, w niedzielę o godzinie 17:30 PGE Skra zagra o 3. miejsce z Sadą. Z kolei wielki włosko-rosyjski finał odbędzie się o godzinie 20:30.
ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"