Grot Budowlani Łódź z pomocą PLPS wystosowali ostrą i bezpardonową odpowiedź na zarzuty, jakie zawarto w niedawnym artykule opublikowanym w serwisie Onet. Tekst zatytułowany "W lidze grają dwa zespoły postawione w stan upadłości" doczekał się burzliwej dyskusji, dementi ze strony znanych menadżerów oraz zawodniczek wymienionych w artykule, a jakby tego było mało, tekst po godzinie od publikacji przestał być dostępny dla czytelników.
Mała zawierucha w internecie wywołała po raz kolejny temat długów klubów (zwłaszcza w Lidze Siatkówki Kobiet) wobec swoich graczy. Postanowiliśmy zdać się na wiedzę i doświadczenie Tomasza Dauermana, radcy prawnego od lat zajmującego się sportem, w tym siatkówką: niedawno otrzymał on oficjalne podziękowania od Wilfredo Leona za pomoc w uzyskaniu zgody na występy w kadrze Polski.
Najlepiej polubownie
- Jeśli tak zwane czynności przedsądowe nie przyniosą rezultatu i strony nie dojdą do porozumienia, konieczne jest skierowanie powództwa do sądu. Strony umowy mają zagwarantowaną przez normy prawa procesowego kompetencje do wskazania właściwego sądu dla rozpatrywania sporów powstałych w związku z danym zobowiązaniem. Jednakże, zgodnie z paragrafem 41 Statutu Polskiego Związku Piłki Siatkowej, spory cywilne o prawa majątkowe wynikające ze stosunków prawnych związanych z działalnością w ramach Związku rozstrzyga Sąd Polubowny przy PZPS, za wyjątkiem sporów związanych z działaniem w ramach Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej, które rozstrzyga Sąd Polubowny Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej. Jednakże ze względu na brak rzeczywistego ukonstytuowania Sądu Polubownego przy PZPS sprawy podlegające jego kognicji w praktyce kieruje się do właściwego sądu powszechnego - tłumaczy Dauerman.
Idzie ku lepszemu...
W ocenie eksperta sądy polubowne lepiej rozumieją specyfikę sporów powstałych na gruncie uprawiania sportu. - Coraz lepiej też funkcjonuje Sąd Polubowny PLPS - dodaje Dauerman, którego kancelaria nieraz reprezentowała siatkarki ekstraklasy w sporach z klubami. Nie zawsze było łatwo: w maju zeszłego roku siatkarka walcząca o wypłatę zaległego wynagrodzenia musiała udowadniać, że jego wysokość nie zależy od osiągniętego wyniku sportowego, a tak twierdził jej były klub, powołując się na rzekomo zawarte w kontrakcie elementy umowy o dzieło. Sąd Polubowny PLPS przychylił się do stanowiska zawodniczki.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Boruc? Łezka zakręci się w oku
- Po zakończeniu sprawy przed sądem polubownym jego wyrok lub ugoda przed nim zawarta mają moc prawną na równi z wyrokiem sądu lub ugodą zawartą przed sądem po ich uznaniu przez sąd powszechny albo po stwierdzeniu przez sąd powszechny ich wykonalności. Należy pamiętać, że potężnym orężem w walce o zaległe wynagrodzenie jest czas przyznawania klubom licencji. To jest obecnie najbardziej skuteczne narzędzie spłaty zaległych zobowiązań - twierdził prawnik, opierając się na własnym doświadczeniu.
... ale problemy nie znikają
"Klub nie może posiadać nieuzgodnionych z wierzycielami, co do spłaty w kolejnych terminach, zaległości finansowych z sezonu poprzedniego przekraczających 90 dni na dzień składania wniosku" - tak brzmi artykuł 10 regulaminu wydawania licencji klubowych na najwyższym szczeblu rozgrywek autorstwa PZPS. Ilość postępowań przed Sądem Polubownym PLPS (8 wniesionych, 18 rozstrzygniętych na czerwiec 2016) wskazuje na to, że życie nie zawsze chce przystawać do twardego prawa.
- Kluby, aby spełnić wymogi z powyższego przepisu, muszą uzgodnić z wierzycielami sposób spłaty ciążącego na nich długu. W tym celu zawierają z zawodnikami porozumienia o różnej treści. Często w takim porozumieniu klub składa oświadczenie, że zobowiązuje się do spłaty zaległości finansowych w określonych ratach płatnych najczęściej po okresie uzyskania licencji. Nie jest to jednak rozwiązanie doskonałe, bo niestety zdarza się, że pomimo zawarcia porozumienia kluby potem i tak nie płacą. I jesteśmy w punkcie wyjścia, a klub z licencją na kolejny sezon - przyznał szczerze Dauerman.
[nextpage]Zgoda potrzebuje ciszy
Jak z tym walczyć? - Moim zdaniem tu jest luka, która wymaga regulacji na zasadzie: jeśli tak klub postąpi, to na przykład nie uzyska licencji na kolejny sezon. Są też i takie rozwiązania, że zawodnik zrzeka się wierzytelności w zamian za wyższe wynagrodzenie w kolejnym sezonie rozgrywkowym. Takie rozwiązanie skutkuje wygaśnięciem pierwotnego roszczenia, a co za tym idzie, brakiem jakichkolwiek zaległości finansowych w stosunku do zawodnika w czasie trwania procesu uzyskiwania licencji - wyjaśniał nasz ekspert.
Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której pokrzywdzony zawodnik ma dość swojej bezradności i rozpętuje medialną kampanię przeciwko byłemu klubowi, w której padają co chwila konkretne kwoty. Ale... - Powiem coś oczywistego. Wszelkie spory powinny być załatwiane w zaciszu gabinetu prezesa. Jeśli strony nagłaśniają sprawę, jest tylko jeden zwycięzca, mianowicie dziennikarz, który ma ciekawy materiał. Po takiej publicznie wymianie ciosów strony sporu w zasadzie już do rozmów i próby polubownego załatwienia sporu nie wracają. Chcę tu jednak przy okazji wspomnieć o instytucji, która u nas jeszcze raczkuje, a która w takich sytuacjach sprawdza się znakomicie. Myślę o instytucji mediacji. Wtedy to bezstronny, nieoceniający mediator szuka kompromisu. Mało kto wie, jak bardzo mediacja jest skuteczna! - tłumaczył Tomasz Dauerman.
Przykład idzie choćby z żużla
Jakie rozwiązania prawne znane z innych dyscyplin sportu można by zasugerować w siatkówce, by proces licencyjny częściej pełnił funkcję weryfikacji klubów i dawanych przez nich gwarancji, oraz by ograniczyć do zupełnego minimum przypadki wieloletniego, bezskutecznego ubiegania się zawodników o zaległe pensje?
- Przykładem w tym zakresie może być system licencyjny PZPN i wydanie "Podręcznika licencyjnego", gdzie jednym z celów jest ochrona wierzycieli klubów poprzez zapewnienie, iż klub na bieżąco realizuje zobowiązania wobec zawodników, trenerów, pracowników, instytucji podatkowych czy ubezpieczeń społecznych oraz innych klubów, WZPN, PZPN i UEFA - mówił prawnik, podając za przykład także Polski Związek Motorowy. PZM wymaga od wnioskującego o licencję wykonanie wszelkich zobowiązań względem zawodników (wynikających z zawartych z nimi kontraktów, a pozostających w związku z rozgrywkami prowadzonymi w danym roku) nie później niż do dnia 31 października roku poprzedzającego. Przyznawane są jednak licencje warunkowe i nadzorowane, gdy klub przedłoży wiarygodne dokumenty przemawiających za faktycznym spłaceniu zaległości. Nie ma rozwiązań idealnych.
Włoska metoda
Podczas dyskusji związanej z wspominanym wyżej artykułem menadżer siatkarski Jakub Dolata podsunął propozycję rodem z włoskiej Serie A, która przed kilkoma laty zmagała się z plagą zaległości klubów wobec siatkarek:
Oto jak Włosi poradzili sobie z niewypłacalnością klubie i budową renomy Ligi. 3 razy w roku każda zawodniczka musi złożyć taka deklarację. pic.twitter.com/fYZX5x8PqG
— Jakub Dolata (@Jakub_Dolata) 6 listopada 2017
We Włoszech klub musi wypłacić zawodniczce co najmniej 40 procent należności z umowy do końca rundy zasadniczej, 80 procent po zakończeniu sezonu i 100 procent do 25 września każdego roku. Brak choćby jednej z trzech takich deklaracji rodzi realne konsekwencje wobec klubu, dlatego zabiegają one o podpisy i wiedzą, że muszą podawać wyłącznie prawdę, inaczej czeka je brutalna weryfikacja. Czy to sprawdziłoby się w naszych warunkach?
Na razie PLPS uzupełniło paragraf 13 Regulaminu Profesjonalnego Współzawodnictwa w Piłce Siatkowej o regulację, która ma obowiązywać od sezonu 2018/2019. Kluby będą musiały przedstawić PLPS oświadczenie potwierdzające brak jakichkolwiek zaległości finansowych wobec byłych zawodników i członków sztabu szkoleniowego, którzy muszą to potwierdzić w swoich deklaracjach wysyłanych do ligi. Opóźniony czas wejścia w życie tego przepisu ma pozwolić klubom PLPS na uregulowanie wszystkich zaległości, a jeśli do tej pory tego nie uczynią, może (ale nie zawsze musi) grozić to niedopuszczeniem do rozgrywek. Czas pokaże, czy zmiany regulaminowe oczyszczą atmosferę.
dopuszczony do rozgrywek.