Joanna Wyrostek, WP SportoweFakty: Czego dowiedział się pan o polskim zespole po Lidze Światowej i Memoriale Wagnera?
[b]
Wojciech Drzyzga: [/b]Styl pracy trenera Ferdinando De Giorgiego był bardzo zbliżony do tego, który znamy z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, ale mówiąc szczerze, to za dużo się nie dowiedziałem. Generalnie potwierdziło się to, że Włoch dość szybko zamyka skład. Sześciu, ośmiu graczy dostało bardzo dużo czasu do gry. Tylko w pojedynczych meczach trener dokonywał zmian. Przynosiły różny skutek, raz dobry, raz żadnego. Potem jednak trener wracał do tego składu zamkniętego - nie stawiał na szeroki.
Wiem, że mamy ciągłe problemy z jakością przyjęcia i dotyka to wszystkich zawodników. Nastąpiła za to poprawa gry na wysokiej piłce i na lewym skrzydle. Tu już nie było tak wielkiej słabości, a to był nasz najgorszy element w ostatnich dwóch latach. Selekcja i trening pokazały, że u De Giorgiego jest dużo pracy i rywalizacji. Wygląda na to, że wszyscy mają u niego czystą kartę, chociaż widać, że na niektórych stawia.
Ci siatkarze na razie jeszcze nie zaczęli spłacać tego kredytu zaufania.
Zawodnicy dobrze się czują w treningu, ale nic nie zastąpi zwycięstw i sukcesu, a na pewno nie była nim Liga Światowa. Zabrakło pewnych ruchów kadrowych. Trener czasem mnie zaskakuje tym, że niekiedy prowadzi spotkanie jakby grał je tylko dla testu, któremu poddaje swoich wybrańców.
Następny mecz potrafi grać z ogromną liczbą zmian, szuka pomocy z nieoczekiwanej strony. Tłumaczę to sobie tym, że nasza reprezentacja jest na etapie pewnej rewolucji. Wszystko wskazywało na to, że będzie jedynie ewolucja.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piękna Serbka skończyła z tenisem. Kibice o niej nie zapominają
Ma pan na myśli np. środek siatki?
Nie tylko. Gdyby przejrzeć wszystkie formacje to poza rozegraniem i libero mamy rewolucję. Skład jest bardzo młody, niektórzy jak Bartłomiej Lemański dostali swoje szanse, ale inni nie mieli ich wiele. Na środku nie ma żadnego mistrza świata z 2014. Z obecnej drużyny tylko Paweł Zatorski był uczestnikiem meczu otwarcia podczas mistrzostw świata w 2014. Tylko on wybiegał w pierwszej szóstce.
Są oczywiście gracze, którzy w mniejszym lub większym stopniu brali udział w tej imprezie, ale już np. Bartosza Kurka nie było. Fabian Drzyzga rozegrał może jedną trzecią turnieju, choć w ważnej fazie. Dawid Konarski był jedynie zadaniowym, a Michał Kubiak rezerwowym graczem do czasu kontuzji Michała Winiarskiego. Dlatego nie możemy mówić o obecnym zespole jako drużynie mistrzów świata. Tytuł mają, ale tego zespołu już nie ma. Poza tym, nadchodzący turniej jest ważny, ale pierwszym kamieniem milowym dla trenera De Giorgiego będą przyszłoroczne mistrzostwa świata. Z nich będzie rozliczany.
Nie martwi pana słaba dyspozycja Michała Kubiaka i Bartosza Kurka?
Bardzo mi się nie podoba, że różnej maści ekspertom szalenie łatwo przychodzi wskazywanie pozycji i formacji, które nagle zawodzą. Siatkówka to bardzo złożona gra. Jak ktoś nie przyjmie, to rozgrywający staje się wystawiaczem. Jak jest wystawiaczem, to atakujący słabiej się prezentują. To wszystko ze sobą się wiąże.
Ten zespół na razie "nie zatrybił". Na palcach jednej ręki możemy policzyć sety, gdzie zawodnicy grali jak jedna drużyna. Może jakieś sety były ciekawe, ale nie było jednego, twardo zagranego spotkania. Kibice mają w pamięci mecz z Rosją podczas Memoriału Wagnera. Przez pierwsze dwa sety można się było popłakać patrząc na to, co wyprawiamy. Dostawaliśmy baty aż trzeszczało, a wszystko to na tle rosyjskiego zespołu, który przechodzi rewolucję.
Mamy zupełnie nowych środkowych i atakujących. Dawid Konarski pierwszy sezon jest "jedynką" w kadrze. Na przyjęcie wrócił Bartosz Kurek, który miewa swoje problemy. Wydawało się, że możemy liczyć na stabilizację Michała Kubiaka, ale dopadły go spore problemy zdrowotne. To musiało się odbić na jego formie. Sercem można zrobić dużo, ale jak nogi nie grają, to nie pomoże sama głowa.
Na pozycji libero i rozegrania możemy jednak mówić o stabilizacji?
Poprzedni selekcjoner stawiał raczej na Grzegorza Łomacza, który był naszym pierwszym rozgrywającym na igrzyskach olimpijskich w Brazylii. Dwójka Łomacz - Drzyzga, współpracuje ze sobą i z drużyną przez ostatnie dwa lata. Niezależnie od tego, czy grał jeden, czy drugi, większych wpadek nie było. Podczas mistrzostw Europy obaj powinni udźwignąć temat.
Mamy natomiast dziury w przyjęciu, zawodnicy potrafią punktami oddawać punkty. Podczas Memoriału Wagnera nasz atak statystycznie wyglądał lepiej niż wizualnie. Na pewno było lepiej na wysokiej piłce, ale musimy się przyzwyczaić, że w żadnym meczu z czołówką europejską nie jesteśmy faworytami.
A kto jest faworytem mistrzostw Europy?
Serbia i Francja. W roku poolimpijskim wiele reprezentacji przechodzi rewolucję. Czołowi gracze odpoczywają albo się leczą. Najbardziej obroniła się Francja, która zmieniła skład diametralnie na kilku pozycjach, a poradziła sobie z Brazylią w Lidze Światowej. Są pewni siebie i twardo mentalnie nastawieni. Serbowie w tym turnieju zagrali poniżej swoich możliwości, ale mają najstabilniejszy skład, najbardziej ograny w jednej kompozycji.
Ale zabraknie w niej kluczowego elementu, czyli Marco Ivovica, który złapał kontuzję.
Marco Ivović raz został MVP dużego turnieju, czyli Ligi Światowej, ale z drugiej strony za wiele meczów w szóstce nie grał. Akurat na pozycji przyjmującego Serbowie mają w czym wybierać. To nie jest tak, że brak Ivovica rozbije im od razu cały zespół. Za plecami liderów jest kilku zawodników, którzy sobie poradzą. Nie są dużo gorsi, a przy tym głodni gry. Francja i Serbia to dwa zespoły, od których można oczekiwać najlepszej gry.
Co z resztą?
Nie wiadomo, co z Włochami po całej aferze z Iwanem Zajcewem i pod nieobecność Osmanego Juantoreny. Rosja może nagle wystrzelić na dużym poziomie, ale to nie jest obecnie drużyna, która powala wiarą w siebie. Myślę, że nasz zespół można wpleść gdzieś tutaj. Zobaczymy, czy będziemy umieli wygrywać końcówki, bo ostatnio przegrywaliśmy je seryjnie. Podobnie sety na przewagi.
Słoweńcy też będą silni. Wygrali II dywizję Ligi Światowej. Są źli i wściekli na cały świat, bo czują się oszukani, że zabraknie ich za rok w elicie. Nie dziwię się im, tylko współczuję. Podczas mistrzostw Europy na pewno będą solidnym zespołem.
Uwaga na Finów, czy Estończyków. Od lat pokazują, że mają ciekawych graczy. Są gotowi do grania, głodni sukcesów. Belgowie też idą sportowo do przodu. Vital Heynen to taki trenerski Picasso, może "zmalować" coś z tym zespołem na jakimś turnieju. Nie stanie się tak zawsze i wszędzie, ale zdecydowanie dodaje siatkówce kolorytu. W niektórych meczach mogą paść ciekawe rezultaty, ale Francja i Serbia to dwa zespoły, które mają podstawy, żeby myśleć o jak najlepszym wyniku.
Przed meczem otwarcia z Serbią na PGE Narodowym jest w panu więcej obawy, czy nadziei? To będzie taka powtórka sprzed trzech lat.
Będę mniej więcej w takim samym nastroju jak wtedy. W 2014 również nie mieliśmy specjalnej pewności ani jakichś rozbuchanych nadziei. Mieliśmy zespół z siatkarzami, którzy dawali poczucie większej wartości niż teraz, ale poprzedzające wyniki też nie były zbyt budujące. Poza tym, to jest stadion. Zawodnicy mówią, że to całkiem inna zabawa. Siatkarze serbscy wtedy prawie umarli ze strachu. Sami przyznali, że ocknęli się dopiero po meczu.
Niektórzy będą mieć we czwartek małe deja vu.
Teraz Serbowie są w trochę lepszej sytuacji. Na pewno od strony sportowej mogą się czuć lepiej od nas. To my będziemy musieli poszukać wiary i pewności. Jeśli kibice i stadion nam to zbudują, to będzie dobrze. Ale jeśli rozmawiamy tylko o poziomie sportowym, to na dziś nie jesteśmy faworytami. Tym razem są nimi Serbowie. Nasi będą walczyć z potężnym stresem. Przypominam, że tylko Paweł Zatorski trzy lata temu wychodził na mecz na PGE Narodowym w szóstce. Dla pozostałych będzie to pierwszy raz.
Jednak z obecnego składu kilku zawodników tam wtedy było i doskonale pamiętają atmosferę.
Być, a grać to jest jednak wielka różnica. Dla nich to też wielkie wyzwanie. Z obecnego składu Serbów było ich wtedy kilku więcej na boisku. Jakieś wspomnienia negatywne, czy pozytywne im zostały. To będzie też odmienny mecz, bo formuła mistrzostw Europy jest inna, niż mistrzostw świata. Kluczem do całej zabawy jest dojście do ćwierćfinału i walka o strefę medalową.
Warto jednak byłoby wygrać już pierwszy mecz z uwagi na to, że w barażach może czekać Rosja albo Bułgaria.
Pewnie, że warto wyjść z pierwszego miejsca, bo od razu jest się w ćwierćfinale. Mecze barażowe już przerabialiśmy, choćby z Bułgarami w 2013. Mniej więcej wiadomo z jaką grupą się łączymy, możemy teoretyzować na kogo wpadniemy zajmując drugie albo trzecie miejsce w grupie. Za kadencji trenera Andrei Anastasiego graliśmy specjalnie na porażkę ze Słowakami, żeby trafić na Czechów. W turnieju w Polsce też mogą się przydarzyć różne rzeczy.
Wiadomo, że o tym pierwszym meczu dużo się mówi. Jest napompowany jak balon. Panuje podniosła atmosfera. To fajna sprawa dla naszych kibiców i siatkówki w Europie. Zwycięstwo w nim dużo daje, ale nie zapewnia pierwszego miejsca w grupie. I z Finami, i Estończykami czekają nas trudne boje i mogą się przydarzyć różne rezultaty. A kalkulowanie w innych grupach? Jestem przekonany, że będą padać zaskakujące wyniki. Wszystko może się zdarzyć.
Nie brzmi pan zbyt optymistycznie przed najważniejszą imprezą polskich siatkarzy w tym sezonie.
A jakie mamy podstawy do tego optymizmu? Jakbym zobaczył wcześniej polski zespół grający np. na poziomie Pucharu Świata 2015, to powiedziałbym, że spotkamy się z kimś w finale. Ale teraz nie widzę takich podstaw. Z wielkim niepokojem będę patrzył na naszych młodych środkowych. Nie mamy żadnego doświadczonego zawodnika na tej pozycji.
Kluczowa wydaje się postawa czwórki siatkarzy. Bartosz Kurek musi wejść na poziom ataku, który daje nam możliwość walki z wysokim blokiem. Nie mamy atakującego, który ma 207cm i przełamuje ręce rywali. Dawid Konarski na szybką rękę i dobrą technikę, ale potrzebuje mieć rozrzucony blok i szybką wystawę. Dlatego musimy mieć przyjęcie.
Podczas mistrzostw świata w 2014 i Pucharu Świata w 2015 łączyliśmy siatkówkę techniczną z fizyczną i tak powinniśmy grać. Obecnie jednak przychodzi nam to z trudem. Nie wiem również, jak zagra Artur Szalpuk, nie wiem co pokaże Bartłomiej Lemański. Oni będą pod ogromnym stresem. Staram się mieć chłodną głowę. Nie mówię, że nasza drużyna nie może zdobyć medalu. Może. Ale nie stawiam jej w gronie faworytów. Faworyci dla mnie to Francja i Serbia.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)