W miniony piątek Effector bardzo dobrze rozpoczął wyjazdowy mecz z Cerrad Czarnymi, wygrywając premierową odsłonę 25:23. Później gospodarze odwrócili jednak losy spotkania i wydawało się, że przy prowadzeniu 2:1 postawią kropkę nad "i". Tak się nie stało - ambitnie walcząca drużyna z Kielc doprowadziła do tie-breaka, w którym przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- Mamy taki zespół, który zawsze walczy. Wiadomo, że każdy ma słabsze momenty, ale najważniejsze jest to, żeby z takich momentów wyjść. Nam się to udało, jestem bardzo szczęśliwy i dumny, bo wszyscy zawodnicy zagrali dobre spotkanie - podkreślił po ostatniej akcji Dariusz Daszkiewicz.
Statuetkę MVP odebrał najlepiej punktujący w szeregach gości Jakub Wachnik (20 "oczek"). - Myślę, że nie tylko Kuba, który przez dwa pierwsze sety grał koncertowo, ale pozostali gracze, a także rezerwowi, zanotowali bardzo dobry mecz - zaznaczył szkoleniowiec.
Effector przez długi czas nie potrafił powstrzymać Bartłomieja Bołądzia, który uzbierał ostatecznie aż 30 punktów. - Bartek "szalał" i mieliśmy z nim ogromne problemy. Trochę podjęliśmy też ryzyka, ale udało nam się go "wyłączyć" w czwartym i piątym secie - przyznał Daszkiewicz. W pewnym momencie mocno zasugerował on bowiem swoim podopiecznym, aby przesuwali się "w ciemno" blokiem do atakującego Czarnych.
- Wszyscy byli bardzo zmotywowani. Jak przed każdym meczem w Radomiu, przygotowujemy się do starcia w tej specyficznej hali, ale podobna jest też u nas w Kielcach - powiedział opiekun ekipy z Kielc, spoglądając wymownie na złoty sufit hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
ZOBACZ WIDEO Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"