Kielczanie w każdym z setów postawili naprawdę trudne warunki przeciwnikom. Pierwsze trzy sety rozstrzygały się dopiero w końcówkach. Żaden zespół nie wygrał w nich różnicą większą niż dwa punkty.
- Na pewno rywale byli do pokonania. W pierwszych trzech setach było naprawdę dużo walki. Jednak w czwartym troszkę więcej konsekwencji by nam się przydało. Wpadały nam jakieś głupie piłki - złe dogranie, zła wystawa i gdańszczanie to bezlitośnie wykorzystywali. Szkoda, bo naprawdę pokazaliśmy kawał dobrej siatkówki, a wyjeżdżamy bez punktów - ocenił Mateusz Bieniek.
Sporo kłopotów środkowy Effectora Kielce sprawił rywalom poprzez swoją charakterystyczną zagrywkę. W pomeczowych wypowiedział zdradził, że dostał od trenera Dariusza Daszkiewicza zielone światło w polu serwisowym.
- Miałem od trenera pozwolenie na ryzyko. Mogę robić błędy, więc te asy są w to wliczone. Dzięki temu ta zagrywka ma szansę wyjść tak, jak powinna - powiedział reprezentant Polski.
Choć na razie ekipa z województwa świętokrzyskiego zajmuje dopiero jedenastą pozycję w tabeli i ma tylko trzy zwycięstwa na koncie, Bieniek wierzy, że wraz z zespołem będzie piąć się w górę.
- Myślę, że będziemy na koniec sezonu wyżej w tabeli. Owszem, mieliśmy nie za bardzo udany początek, ale naprawdę gramy na coraz lepszym poziomie. Może poza dwoma spotkaniami prezentujemy się naprawdę dobrze i obiecująco - przyznał.
Teraz ekipę z Kielc czeka chwila przerwy, gdyż nie bierze ona udziału w turnieju finałowym Pucharu Polski. Dlatego po raz kolejny na boisko pojawi się ona dopiero we wtorek, 9 lutego, gdzie w Hali Legionów podejmie Łuczniczkę Bydgoszcz.