Indykpol - Lotos Trefl: Olsztynianie lepsi w meczu wielkich wahań formy

Indykpol AZS Olsztyn pokonał Lotos Trefl Gdańsk po pięciosetowym pojedynku 11. kolejki PlusLigi. Obie drużyny zapewniły swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów.

W lepszym położeniu do niedzielnego spotkania przystąpili gdańszczanie, którzy po dziesięciu seriach gier mieli na swoim koncie 22 punkty (4. miejsce), o sześć więcej niż ekipa z Olsztyna (8. pozycja).

Pierwszy set przebiegał zgodnie z hierarchią, która ukształtowała się w poprzednich kolejkach. Swoje warunki błyskawicznie narzucili gracze Lotosu Trefla, którzy od początku konsekwentnie posyłali swoje zagrywki w kierunku Filipa Stoilovica. Serb nie radził sobie z przyjęciem zbyt dobrze, przez co rozgrywający Indykpolu AZS Paweł Woicki często był zmuszony do posyłania czytelnych wystaw na skrzydła.

Skuteczność ofensywna nie była jednak wielkim problemem olsztynian. Znakomicie w ataku spisywał się Bram Van den Dries, który zamienił na punkt wszystkie pięć otrzymanych piłek. Belg nie poprowadził jednak swojej ekipy do sukcesu, ponieważ po drugiej stronie siatki niemalże równie efektywny był duet Mateusz Mika - Murphy Troy. Głównie dzięki zagraniom Polaka i Amerykanina goście, bez wielkiego trudu, utrzymali wypracowaną w połowie seta czteropunktową przewagę, wygrywając go ostatecznie 25:21.

Gospodarze nie załamali się porażką, ale tego, czego dokonali w drugiej partii, w najśmielszych snach nie oczekiwał żaden z ich kibiców. Podopieczni Andrei Gardiniego wpadli w trans, prezentując się fenomenalnie w każdym elemencie. Doskonale w obronie spisywał się libero Michał Potera, nikt nie zwalniał ręki w ataku, a, po kilku nieudanych zagraniach, ochotę do gry wyraźnie stracił niemiecki przyjmujący gdańszczan Sebastian Schwarz.

Jakby drużynie z Pomorza kłopotów było mało, koncertową postawę w ofensywie kontynuował Van Den Dries. Gracze Andrei Anastasiego nie mieli żadnego pomysłu na powstrzymanie belgijskiego atakującego, który w dwóch partiach skończył aż 11 na 12 ataków (92 procent!). To właśnie jego kolejne zbicia pozwoliły najpierw odjechać Indykpolowi na 13:2, następnie na 21:7, by ostatecznie przypieczętować triumf w imponującym stosunku 25:11. Liczne roszady personalne czynione przez 55-letniego szkoleniowca nie przyniosły żadnego efektu, więc Lotos Trefl rozpoczął trzecią odsłonę już w wyjściowym ustawieniu.

Ciężki nokdaun wyraźnie pobudził przyjezdnych, którzy od momentu powrotu na boisko po pierwszej przerwie technicznej (7:8) w trzecim secie ponownie zaczęli udowadniać swoją wyższość nad rywalem. Wszystko co dobre dla gdańskiego klubu rozpoczęło się w momencie, kiedy swoją grę wyraźnie poprawił Schwarz, przejmując od Miki rolę głównego zawodnika odpowiedzialnego na zdobywanie punktów z lewego skrzydła.

Prawdziwy koszmar dla zawodników Indykpolu zaczął się jednak w momencie, gdy w polu serwisowym stanął Troy. Amerykański bombardier posłał w serii kilka zagrywek, które sprawiły rywalom ogromne kłopoty. W trudnym momencie nikt z olsztynian nie potrafił wziąć ciężaru gry na swoje barki, co z każdą kolejną akcją skutkowało po ich stronie pogłębianiem się kryzysu i końcową przegraną 16:25.

Przebieg następnych minut meczu tylko utwierdził w przekonaniu, że obie ekipy nie były zaznajomione z pojęciem "utrzymywania równej formy". Początek czwartej partii jak ulał przypominał ten z drugiej odsłony, choć tym razem olsztynianie nie wypracowali sobie aż tak pokaźnej przewagi. Odskoczyli jednak na bezpieczny dystans pięciu-sześciu "oczek", a postawa gości doprowadzała do szału Anastasiego, który podczas jednej z przerw na żądanie urządził prawdziwą tyradę, zawierając w niej słowa nienadające się do cytowania.

Włoski trener Lotosu Trefla zdjął także z boiska notującego dołek formy Troy'a, dając szansę pokazanie się Damianowi Schulzowi. Ta zmiana nie wpłynęła znacząco na poczynania gdańszczan, lecz od stanu 20:14 niespodziewana zapaść dotknęła zespół Indykpolu AZS. Miejscowi wyciągnęli pomocną dłoń do przeciwnika, popełniając lawinę błędów własnych. W pewnym momencie zrobiło się nawet 22:22, ale dwa udane zagrania Stoilovica pozwoliły drużynie z Olsztyna odeprzeć pogoń przeciwników i doprowadzić do tie-breaka.

W przełomowym momencie piątego seta kluczową rolę ponownie odegrał serbski przyjmujący. To jego kąśliwe zagrywki pozwoliły powiększyć przewagę ze stanu 8:7 do 10:7. Trzypunktowa zaliczka okazała się już wystarczającą do odniesienia końcowego sukcesu, ponieważ w decydujących akcjach trzy punkty, dzięki urozmaiconym formom ataku, zdobyli Bartosz Bednorz i Stoilović.

Tym samym olsztynianie odnieśli swoje szóste zwycięstwo w sezonie 2015/2016, zaś dla gdańszczan była to dopiero druga porażka w obecnych rozgrywkach.

Indykpol AZS Olsztyn - Lotos Trefl Gdańsk 3:2 (21:25, 25:11, 16:25, 25:23, 15:13)

Indykpol: Van Den Dries, Stoilović, Bednorz, Zajder, Woicki, Koelewijn, Potera (libero) oraz Waliński, Bieńkowski

Lotos Trefl: Grzyb, Falaschi, Schwarz, Gawryszewski, Troy, Mika, Gacek (libero) oraz Stępień, Schulz, Hebda, Dębski

MVP: Paweł Woicki

Komentarze (5)
avatar
ares909
20.12.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Blok był ewidentny. O ile przy powtórce czy piłka była styczna z linią czy nie można mieć wątpliwości, to przy bloku było widać ruch palca Grzyba. Co do meczu to ciekawe widowisko bez 2 i 3 set Czytaj całość
avatar
realista_pzps
20.12.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Olsztyn wykonał świetną robotę dla Skry. Zaksa i Skra zagrają w finale Plus Ligi. To już widać gołym okiem 
avatar
marulek
20.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chyba teraz już Lotos wie, jak to jest grać w Pucharach i lidze :-) Jak się okazuje, nie jest, to takie łatwe...
Szkoda trochę tego zamieszania w końcówce, wyraźny blok, a o mały nie skończyło
Czytaj całość