Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk przystępowali do potyczki z bezpośrednim rywalem w walce o podium rundy zasadniczej po dwóch porażkach doznanych z mistrzami oraz wicemistrzami kraju. - Teraz przed nami arcyważne spotkania. Najpierw Jastrzębie, potem Politechnika. Musimy punktować, żeby utrzymać się na tej pozycji przed play offami i mieć dużo lepszy start - mówił przed niedzielnym pojedynkiem Bartosz Gawryszewski.
[ad=rectangle]
Już początek meczu na szczycie tabeli PlusLigi obfitował w wiele widowiskowych akcji, które rozgrzały trójmiejską publiczność. Obaj rozgrywający raz po raz popisywali się przyspieszonymi piłkami posyłanymi swoich środkowych. Od pierwszej przerwy technicznej na boisku zaczęła się zarysowywać przewaga gospodarzy. Elementem, który pozwolił ekipie z Gdańska na objęcie prowadzenia 16:13 był blok, szczególnie w wykonaniu skrzydłowych. Przy stanie 20:16 trener Jastrzębskiego Węgla zdecydował się na przeprowadzenie podwójnej zmiany. Jednak obecność na boisku Mateusza Malinowskiego oraz Dimytro Filipova nie zmieniła obrazu gry w inauguracyjnej partii. Lotos Trefl Gdańsk z grającymi praktycznie bezbłędnie w ofensywie Sebastianem Schwarzem oraz Murphy Troyem był nie do zatrzymania.
Na samym początku drugiej odsłony doszło do kilku spornych sytuacji, które musiały zostać rozstrzygnięte przy pomocy systemu wideoweryfikacji. Dłuższe przerwy w grze nie wybiły jednak z rytmu utrzymującego znakomitą formę w ataku, Troya. Amerykanin zapunktował również atomową zagrywką, dzięki czemu jego zespół odskoczył rywalom na dwa "oczka" przewagi. Środkowa część partii to koncert gry Mateusza Miki, który atakami rodem z ubiegłorocznych mistrzostw świata raz po raz omijał ręce blokujących z Jastrzębia. Przy stanie 18:14 gra podopiecznych trenera Anastasiego całkowicie stanęła, co z premedytacją wykorzystali Pomarańczowi, wychodząc na prowadzenie 22:19. Jastrzębianie w decydujących o losach partii momentach dwukrotnie znaleźli sposób na zatrzymanie Troya i wyrównali stan rywalizacji.
Trzecią partię spotkania, które na żywo oglądało 6569 widzów, otworzył precyzyjny atak Miki z lewego skrzydła. Jak się okazało w kolejnych akcjach, był to zwiastun powrotu siatkarzy Lotosu Trefla Gdańsk do skutecznej gry jaką prezentowali w inauguracyjnej odsłonie. Serie punktowych zagrywek Wojciecha Grzyba oraz Miki wyprowadziły żółto-czarnych na prowadzenie 12:6. Przy tym wyniku Roberto Piazza desygnował na boisko rezerwowego atakującego oraz rozgrywającego. Mateusz Malinowski wprowadził się do gry skutecznie obijając ręce blokujących, jednak ani rotacje w składzie, ani przerwy wykorzystane przez sztab szkoleniowy nie wpłynęły znacząco na postawę jastrzębian w tej partii. Gdańszczanie, którzy nawet na chwilę nie oddali kontroli rywalom, zakończyli seta przy trzeciej okazji.
Drużyna Jastrzębskiego Węgla, która w czwartek rozgrywała pojedynek w ramach Ligi Mistrzów, lepiej rozpoczęła czwartą partię niedzielnego meczu. Skuteczna gra środkowych: Kosoka oraz Pajenka wyprowadziła ekipę gości po raz pierwszy w tym spotkaniu na prowadzenie podczas pierwszej przerwy technicznej (7:8). Pomarańczowi nie cieszyli się jednak z minimalnego prowadzenia zbyt długo. Znakomita dyspozycja Troya w polu serwisowym sprawiła, że to gdańszczanie po chwili odskoczyli na dwupunktowe prowadzenie. Przy stanie 13:13 na boisku zameldował się drugi atakujący żółto-czarnych, Damian Schulz. 24-latek nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności w ataku, ale wykonał solidną pracę na siatce, notując wiele wybloków. Gdy wydawało się, że zwycięstwo gospodarzy w tym secie jest już niezagrożone, gdańszczanie popełnili kilka prostych błędów. W zaciętej końcówce więcej zimnej krwi zachowali żółto-czarni. Partię, a zarazem mecz asem serwisowym zakończył Schulz.
Lotos Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel 3:1 (25:20, 23:25, 25:17, 30:28)
Lotos Trefl Gdańsk: Gawryszewski, Falaschi, Grzyb, Schwarz, Mika, Troy, Gacek (libero) oraz Czunkiewicz, Schulz, Ratajczak
Jastrzębski Węgiel: Łasko, Gierczyński, Masny, Pajenk, Kosok, Quesque, Wojtaszek (libero) oraz Malinowski, Filippov, Popiwczak, Kańczok
MVP: Mateusz Mika