Mogli ugryźć faworyta, ale brakowało powtarzalności. "Drugi set totalnym niewypałem"

WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: Siatkarze Cuprum Stilonu Gorzów podczas mczu z Aluron CMC Wartą Zawiercie
WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: Siatkarze Cuprum Stilonu Gorzów podczas mczu z Aluron CMC Wartą Zawiercie

Cuprum Stilon Gorzów przegrał u siebie w niedzielnym meczu 23. kolejki PlusLigi z Aluron CMC Wartą Zawiercie 0:3. Gospodarzom niewiele brakowało do szczęścia w inauguracyjnej partii, lecz ostatecznie nie ugrali choćby seta.

Gorzowianie przegrywali 23:25, 21:25 i 22:25. Nie było kompletnej dominacji wicelidera PlusLigi. W Aluron CMC Warcie Zawiercie byli świadomi, że to nie był ich wybitny mecz. Czy Cuprum Stilon Gorzów mógł więcej wyciągnąć z tego spotkania?

- Zdecydowanie można było. Byli do ugryzienia, dlatego jest niezadowolenie z naszej strony. Niewiele nam zabrakło w pierwszym secie. Zgubiliśmy parę punktów w środkowej części i trudno było to odrobić. Drugi set był totalnym niewypałem, a w trzecim szala mogła się przechylić na każdą ze stron. Tak naprawdę zdecydowała jedna akcja, po tym challenge'u - ocenił Seweryn Lipiński.

Wspomniany challenge miał miejsce w trzecim secie. Dość długo sędziowie nie mogli podjąć decyzji, a zniecierpliwieni kibice zaczynali już gwizdać. Ostatecznie punkt został przyznany gościom. - Chodziło o to, że dotknął ręce przeciwnika. Też muszę to jeszcze dokładnie zobaczyć, żeby to zanalizować. Trudno mi to komentować na gorąco. Wydaje mi się, że piłka powinna być dla nas, bo nawet jeśli w bloku Kwasowski dotknął rąk przeciwnika, a ręce są po naszej stronie, to nie jest to błąd. Trzeba to jednak dokładnie zobaczyć - mówił Andrzej Kowal.

ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień

Czego zdaniem trenera zabrakło jego drużynie? - Przede wszystkim brakowało nam powtarzalności, takiego rytmu. Pojedyncze akcje z takim przeciwnikiem to za mało. Nie mieliśmy kilku kolejnych dobrych sytuacji, tylko wpadaliśmy w dołki w pojedynczym ustawieniach i z takim zespołem to się szybko zemściło. Strata kilku punktów, potem podjęcie ryzyka. To powodowało większą ilość błędów i w konsekwencji brakowało nam rytmu, żeby rywalizować z Wartą - tłumaczył szkoleniowiec.

Warta do Gorzowa przyjechała bez Jurija Gladyra, a z powodu urazów zagrać nie mogli Karol Butryn i Mateusz Bieniek. Michał Winiarski musiał korzystać z innych graczy, spośród których prym wiódł Aaron Russell czy Kyle Ensing. - Trudno mówić o osłabieniu rywala, kiedy grają w Lidze Mistrzów szerokim składem. Ci, którzy byli na boisku, czyli Ensing czy Zniszczoł, to są zawodnicy, którzy w każdym innym klubie graliby w szóstce. Ja nie odbieram tego jako osłabienie, tylko uzupełnienie składu. Takie kadry się buduje, żeby zmiennicy mieli szerokie pola do pokazania swoich umiejętności. Tak jest zespół Zawiercia zbudowany - zakończył Andrzej Kowal.

Komentarze (0)