W grupie A Tym razem obyło się bez sensacji, ale przy okazji zabrakło też, niestety, większych emocji. Dominikana nie miała większych problemów z pokonaniem w trzech setach Tunezji, grupowego outsidera, a reprezentacja Chorwacji była na dobrej drodze do tego, by urwać gospodyniom turnieju seta, jednak pod koniec pierwszej partii podopieczne Angelo Vercesi w niewytłumaczalny sposób ustąpiły pola Włoszkom, co srodze się na nich zemściło w dwóch kolejnych setach. - Ten mecz pokazał nam, że jest jedna rzecz, której Chorwacja nas może nauczyć: musisz wierzyć w siebie. To nie ranking FIVB pokazuje prawdę, lecz boisko. Musimy być gotowi na wszystko, nawet na tak wymagających rywali. Udało nam się odrobić straty mimo stanu 20:16 dla Chorwacji w pierwszym secie. Odpowiednia reakcja pozwoliła nam na wygranie kluczowej dla losów meczu partii - komplementował swój zespół Marco Bonitta.
[ad=rectangle]
Dużo mniej powodów do zadowolenia miał sztab szkoleniowy Argentyny, który musiał przeboleć gładką porażkę Albicelestes z Niemkami. Dominacja drużyny Giovanniego Guidettiego nie była ani razu zagrożona. - Nie jesteśmy zadowoleni z naszej gry, właściwie to nie była wcale gra! Czeka nas jutro spotkanie z bardzo trudnym rywalem i musimy znacznie się poprawić, żeby mieć choć cień szansy na zwycięstwo w Włochami - mówił Guillerme Orduna, zaś kapitan "Die Schmetterlinge" Małgorzata Kożuch stwierdziła: - Zagrałyśmy przeciętny mecz z Dominikaną, natomiast w tym meczu kluczowa była chęć walki i zwycięstwa. Mamy nadzieję zajść daleko w tym turnieju - zadeklarowała atakująca.
Reprezentacja Turcji po nieudanym starcie mistrzostw (porażka 3:1 z Serbią) bezlitośnie zrehabilitowała się w meczu z Kanadą, która potrafiła ugrać w tym spotkaniu jedynie 39 małych punktów. Nieco lepszy dorobek miały na swoim koncie reprezentantki Kamerunu, ale nikt nie spodziewał się, że będą one w stanie poważnie zagrozić Kanarkowym. Co ciekawe, szkoleniowcy obu drużyn gratulowali sobie... atmosfery tuż po zakończeniu spotkania. - Dla mnie to spotkanie było jak prezent od Brazylijczyków - twierdził radosny Jean-Rene Akono, a José Roberto Guimarães nie szczędził miłych słów pod adresem rywala: - Widziałem wiele ciekawych momentów w grze Kamerunu i jeśli ta drużyna poprawi się technicznie, stać ją na wiele. Dziękuję również za zabawę obu zespołów tuż po spotkaniu - mówił, mając na myśli wspólne tańce i "selfie" robione sobie nawzajem przez zawodniczki.
Zdecydowanie najciekawszym środowym meczem był pięciosetowy bój Serbii i Bułgarii, rozstrzygnięty na korzyść pierwszej z ekip. - Nie spodziewałem się, że w tak trudnej grupie uda nam się ugrać aż pięć punktów po dwóch meczach. W sumie bardziej cieszę się ze zwycięstwa 3:2 niż łatwego 3:0. Mecze takie, jak dzisiejszy, hartują zespół i budują jego ducha - mówił Zoran Terzić. - Dla mnie jest ważny nie tyle wynik, co bojowe nastawienie mojej drużyny - podkreślił trener Bułgarek, Władimir Kuzjutkin.
Amerykanki tym razem uniknęły momentu dekoncentracji i pewnie wygrały z Kazachstanem w trzech setach, utrzymując się na trzeciej pozycji w grupie. Większego kłopotu ze zwycięstwem nad Meksykiem nie miała także kadra obrończyń tytułu mistrza świata, choć sama kapitan Sbornej Jekaterina Kosanienko przyznała, że nie było to łatwe spotkanie: - Nie mogę powiedzieć o Meksyku, że to słaba drużyna. Rywal podniósł poziom swojej gry w trakcie meczu, a my musiałyśmy cały czas być na baczność, by nie dać się zaskoczyć - natomiast trener Jorge Migueal Azair chwalił swoje podopieczne za to, że nie przegrały tego spotkania w szatni i stanęły do walki z tak wielkim zespołem jak Rosja.
Kadra Oranje odprawiła z bagażem trzech setów Tajki, występujące na mistrzostwach w mocno rezerwowym składzie (pierwsza drużyna bierze udział w prestiżowych Asian Games). - Jestem dumna ze swojego zespołu; wiele trenowałyśmy u siebie, jednak starcia z rywalem o nieco innym stylu gry niż europejski zawsze są trudniejsze - mówiła po spotkaniu Robin De Kruijf.
Sprawczynie największej sensacji pierwszego dnia turnieju, czyli Azerki, tym razem dość łatwo uległy kadrze Chin. - Byłyśmy bardzo zmęczone poprzednim meczem z Japonią, rozgrywanym o godzinie 20, natomiast dziś musiałyśmy wstać rano i być gotowe na Chinki już o 10 rano, co tłumaczy naszą dzisiejszą postawę - mówiła Oksana Kurt, zwracają uwagę na krytykowany przez wiele osób terminarz mistrzostw świata. Takich problemów nie miały Japonki, którym udało się triumfować w czterech setach nad Belgijkami, i to mimo wyraźnej przewagi rywalek w czwartej partii spotkania. - Po wczorajszej porażce musieliśmy odbudować morale zespołu i to nam się w pełni udało - mówił Masayoshi Manabe, a szkoleniowiec Belgijek przyznał szczerze: - To był mecz-maraton, zresztą takiego spodziewamy się także w starciu z Chinami. Nie jestem zadowolony z mojej drużyny, nie wykorzystaliśmy przewagi w czwartym secie. Powinniśmy doprowadzić do tie-breaka - zauważył.
Co było siłą Portorykanek w starciu z drużyną Kuby, wygranym przez zespół Jose Mielesa 3:0? - Nasza dobra energia wynikała ze wzorowej postawy w przyjęciu, i to mimo świetnych zagrywek Kubanek. Zamierzamy utrzymać taki poziom gry w kolejnym spotkaniu - zapowiedziała Yarimar Rosa, kapitan Portoryko.
Zobacz, co wydarzyło się drugiego dnia MŚ 2014 kobiet!
Grupa A, Rzym:
Wymęczony triumf Chorwatek
Niemki uległy Dominikankom! Pewny triumf Włoszek
Grupa B, Triest:
Turcja podeptała Klonowy Liść
Kamerun bez szans w starciu z Brazylią. Siedemnastolatka poprowadziła Serbię do wygranej!
Grupa C, Werona:
Łatwe zwycięstwo Holenderek nad Kazaszkami
Pewne zwycięstwa Rosjanek i Amerykanek
Grupa D, Bari:
Chinki z trudnościami pokonały Portorykanki
Belgijki nie wykorzystały swojej szansy, trzy punkty Portorykanek