Stawka spotkania, w pierwszych jego fragmentach, podziałała w deprymujący sposób na Belgów. Bardzo źle w mecz wszedł atakujący Bram Van Den Dries, któremu kompletnie nie wiodło się w ofensywie. Jego vis a vis po drugiej stronie siatki, Aleksandar Atanasijević, spisywał się za to wybornie, prezentując swój ogromny potencjał zarówno w ataku, jak i na zagrywce (4:9). Szybko wypracowana przewaga mocno uśpiła czujność Serbów. Podopieczni Dominique'a Baeyensa wzmocnili zagrywkę, a asami popisali się Frank Depestele, Peter Verhees oraz Kevin Klinkenberg. Ponadto kilka darmowych punktów podarował im duet Milos Nikić-Atanasijevic i na drugiej przerwie technicznej to Belgia prowadziła 16:15. W najważniejszym fragmencie pierwszego seta Plavich zdołali jednak odzyskać inicjatywę, głównie dzięki lepszej postawie w polu serwisowym. Przebudził się także Atanasijević, a Nikola Jovović włączył do gry swoich środkowych, którzy odpłacili mu się znakomitą skutecznością.
Już na samym początku drugiej partii kompletnie "nieobecnego" Van Den Driesa zastąpił Gert van Walle. Ta roszada zbytnio nie zmieniła jednak nieciekawego oblicza belgijskiego zespołu. Serbowie coraz lepiej spisywali się w bloku, nie tylko punktując tym elementem, ale również wyblokowując wiele uderzeń przeciwników (7:11). W środkowej fazie seta nastąpiło deja vu z pierwszego odsłony. Po raz kolejny w roli Świętych Mikołajów wystąpili Nikić i Atanasijević, a belgijskiego ducha dodatkowo wzmocnił punktowy serwis Van Walle (14:12). Serbska maszyna wrzuciła niższy bieg i już nie zdołała wrócić na właściwy poziom. Bardzo słabo wyglądała gra Plavich w przyjęciu, gdzie szczególną nieporadnością raził Nikola Kovacević. Zły odbiór przekładał się również na niepowodzenia w ataku, których w decydujących momentach doświadczyli Marko Podrascanin oraz mocno rozregulowany Atanasijević, będący w tym secie "ósmym" zawodnikiem rywala.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Podbudowani zwycięstwem Belgowie kontynuowali swoją niezłą grę. Pałeczkę lidera przejął po ich stronie Sam Deroo, pokazując swoją siłę przede wszystkim na zagrywce (9:7). Plavich szybko zniwelowali tą niewielką przewagę, lecz nie było ich stać na nich więcej z powodu braku rozsądku w polu serwisowym. Mimo namiętnie psutych mocnych uderzeń, gracze Igora Kolakovica nadal stawiali na siłowe rozwiązania i stopniowo się pogrążali. Belgowie, z coraz skuteczniejszym Van Walle, grali swoją siatkówkę, co przyniosło im nagrodę w postaci prowadzenia 17:14. Serbia zdołała jednak złapać drugi oddech dzięki dobrej postawie w ataku środkowych oraz asowi Kovacevica (21:21). Do wyłonienia zwycięzcy w trzeciej partii potrzebna była gra na przewagi. Decydujące piłki lepiej rozegrała drużyna z Bałkanów, a najważniejszy cios zadał Srecko Lisinac, blokując na środku siatki Simona Van De Voorde.
Fala, na którym wskoczyli Serbowie po wygraniu końcówki przybrała nieosiągalne dla rywala rozmiary. "Pierwsze skrzypce" odgrywali Atanasijević oraz kąsający zagrywką Podrascanin (4:9). Znakomitą zmianę dał także Lisinac, który bardzo dobrze odczytywał zamiary rozgrywającego Depestele. W ataku rozszalał się Kovacevic i wówczas serbska lokomotywa nabrała rozpędu niemożliwego do powstrzymania (8:17). Zniechęceni tak potężną stratą Belgowie popełniali kolejne błędy własne, a ich przygodę z mistrzostwami Europy 2013 zakończył atakiem z pipe'a Kovacevic.
===> Wszystko o mistrzostwach Europy 2013!
Belgia - Serbia 1:3 (22:25, 25:22, 28:30, 18:25)
Belgia: Van Den Dries, Deroo, Depestele, Klinkenberg, Verhees, Van De Voorde, Dejonckheere (libero) oraz Claes, Van Walle, Verschuren, Tuerlinckx
Serbia: Kovacević, Stanković, Jovović, Nikić, Atanasijević, Podrascanin, Rosić (libero) oraz Lisinac, Petrić
Obstawiam:
1.Rosja
2. Włochy
3.Bułgaria
4. Serbia