W stolicy Bułgarii doszło do najgorszej możliwej w sporcie rzeczy, czyli do tego, że głównymi aktorami widowiska stali się sędziowie. Oba skandaliczne incydenty z udziałem portugalsko-japońskiej pary Helio Ormondo-Akihiko Tano miały miejsce w samej końcówce czwartego seta. Pierwszy z nich nastąpił przy stanie 24:23 dla Argentyny, kiedy to, tuż przed oczyma Ormondo, ewidentnie po bloku Todora Skrimowa uderzył atakujący Bruno Romanutti. Drugi, jeszcze bardziej ewidentny, wydarzył się przy prowadzeniu "Albicelestes" 29:28. Wówczas Cwetan Sokołow nad wyraz ewidentnie uderzył piłkę za antenką, lecz arbitrzy z tylko sobie znanego powodu przyznali piłkę Bułgarom. Dwie akcje później było już po meczu.
Zanim jednak do głosu doszli sędziowie, obie ekipy zdołały rozegrać prawie całe cztery sety. Niedzielny mecz podopieczni Javiera Webera rozpoczęli zgoła odmiennie niż sobotni. Szybko sprawili miejscowym sporo problemów w przyjęciu oraz znaleźli skuteczną receptę na Sokołowa. Co więcej sami byli bardzo skuteczni w ataku, gdzie błyszczał przede wszystkim Romanutti. Z bułgarskiej strony poziom trzymał jedynie Todor Aleksiew (5 pkt w I secie), lecz to było stanowczo za mało na rozpędzonych Argentyńczyków, którzy bardzo pewnie triumfowali w pierwszej partii.
W drugiej odsłonie role jednak bardzo szybko się odwróciły. Znacznie lepiej weszli w nią Bułgarzy (12:7) i w kolejnych fragmentach stopniowo powiększali swoją przewagę, nawet do 10 "oczek" (22:12). Głównym bohaterem tego seta był Aleksiew, zdobywca 7 punktów.
Na początku trzeciej partii gospodarze postraszyli swojego przeciwnika elementem, którym zniszczyli go w sobotę, a mianowicie blokiem. Mocno uaktywnił się również środkowy Wiktor Josifow, strasząc Argentyńczyków zarówno na siatce, jak i w polu serwisowym (7:3). Tuż po pierwszej przerwie technicznej Bułgarów dopadł jednak spory kryzys w ofensywie. Kolejni zawodnicy nie potrafili skończyć ataku, a po dwóch, nie pierwszych w meczu, niepowodzeniach Sokołowa był remis 16:16. Od tej chwili kontrolę nad wydarzeniami w secie sprawowali jednak już tylko miejscowi. Dzięki znakomitej grze w bloku i obronie oraz skutecznym kontrom Aleksiewa zdobyli 5 kolejnych punktów (21:16), co okazało się zupełnie wystarczającą zaliczką do objęcia prowadzenia w meczu.
Czwarta odsłona niemal od pierwszego momentu była walką punkt za punkt. Chwilami można było odnieść wrażenie, że korespondencyjnie walczą w niej ze sobą obaj atakujący. Romanutti trzymał przyzwoity poziom niemal do końca rywalizacji, natomiast Sokołow obudził się w połowie seta i zdobył kilka ważnych "oczek" dla swojej drużyny. Nie zostanie jednak zapamiętany ani jeden, ani drugi, bowiem bohaterami w decydujących momentach zostali panowie w nieco innych strojach.
Bułgaria - Argentyna 3:1 (17:25, 25:19, 25:21, 31:29)
Bułgaria: G. Bratojew (5 pkt), Gotsew (5), Skrimow (4), Josifow (11), Aleksiew (21), Sokołow (23), Sałparow (libero) oraz Samunew, Dimitrow, W. Bratojew, Uczikow
Argentyna: Sole (10), Pereyra (10), Crer (10), De Cecco (4), Romanutti (17), Bengolea (8), Gonzalez (libero) oraz Castellani (3), Ramos, Uriarte, Poglajen, Quiroga (1)