W Rzeszowie zaczną od zera - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów

Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle nie wykorzystali atutu własnego parkietu i przegrali z Asseco Resovią. Marząc o złotym medalu kędzierzynianie będą musieli wygrać w Rzeszowie.

Zespół ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przystąpił do drugiego meczu w bardzo dobrych nastrojach. Po gładko wygranym pierwszym meczu trener Daniel Castellani desygnował do gry tą samą szóstkę, która rozpoczęła niedzielne spotkanie. Andrzej Kowal z kolei zdecydował się na jedną korektę. Na placu gry w miejsce słabo spisującego się Jochen Schoeps pojawił się od początku Zbigniew Bartman. Podobnie jak dzień wcześniej na ławce gospodarzy zabrakło Dominika Witczaka. Atakujący kędzierzynian, który zmaga się z kontuzją stawu skokowego, powoli powraca do zdrowia i nie wykluczone, że będzie mógł wspomóc swój zespół w walce o złoty medal już podczas najbliższego starcia w Rzeszowie.

Od początku meczu oba zespoły zdecydowały się postawić na ostrą zagrywkę przez co żadna z drużyn nie potrafiła zbudować kilku punktowej przewagi. Co prawda gospodarze po serwisach Łukasza Wiśniewskiego odskoczyli na dwa oczka przewagi (2:0), jednak chwilę później ten sam zawodnik popełnił dwukrotnie błąd w ataku i na tablicy wyników pojawił się ponownie rezultat remisowy (6:6). Taki obraz gry i wynik oscylujący wokół remisu utrzymywał się do stanu 9:9. Chwilę później dwa udane ataki Zbigniew Bartman oraz pojedynczy blok Grzegorza Kosoka sprawiły, że Asseco Resovia odskoczyła na trzy oczka (12:9). Seria udanych ataków zdecydowanie pobudziła rzeszowian, którzy chwilę później zostali upomniani przez arbitra za prowokacyjne zachowanie w stosunku do rywali. Ci z kolei na zaczepne zachowanie gości odpowiedzieli dobrą grą, doprowadzając do remisu 14:14 po kolejnych udanych atakach Michała Ruciaka i Antonina Rouziera. Od tego momentu niemal do końca seta trwała wymiana ciosów. Przyjezdni pod koniec zdołali bowiem odskoczyć po asie serwisowym Grzegorza Kosoka i nieudanej zagrywce Luiza Felipe Fontelesa, jednak gospodarze zdołali raz jeszcze doprowadzić do remisu 23:23. Chwilę później jednak błąd w ataku popełnił Brazylijczyk, a kropkę nad "i" Olieg Achrem popisując się asem serwisowym.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy
!

Początek drugiej odsłony to seria udanych zagrywek gospodarzy na które sposobu nie potrafili znaleźć rzeszowianie. W efekcie kędzierzynianie jeszcze przed pierwszą przerwą techniczna odskoczyli swoim rywalom na cztery oczka (7:3) zmuszając do wzięcia przerwy na żądanie trenera Andrzeja Kowala. Reprymenda szkoleniowca jednak nie pomogła. W polu zagrywki szalał bowiem Łukasz Wiśniewski, który techniczną zagrywką jeszcze dwukrotnie "ustrzelił" przyjezdnych. Niemoc swojego zespołu przełamał dopiero skutecznym atakiem z piłki sytuacyjnej Zbigniew Bartman (10:5). To jednak było za mało, aby poderwać siatkarzy Asseco do walki. Podopieczni Daniela Castellaniego imponowali bowiem skutecznością w polu zagrywki jak i w ataku. Goście natomiast radzili bezradnością w przyjęciu. Nie pomogło nawet wejście na plac gry Nikoli Kovacevica, który zastąpił Oliega Achrema oraz podwójna zmiana, kiedy to Zbigniewa Bartmana i Lukasa Tichacka zastąpili Maciej Dobrowolski i Jochen Schoeps. Miejscowi bowiem nawet na chwilę nie pozwolili rywalom zbliżyć się na niebezpieczny dystans do końca kontrolując przebieg seta.

Łukasz Wiśniewski swoim serwisem już na początku rozstrzygnął losy drugiej partii
Łukasz Wiśniewski swoim serwisem już na początku rozstrzygnął losy drugiej partii

Trzeci set rzeszowianie rozpoczęli zdecydowanie lepiej od poprzedniej partii. Ponownie w szeregach ekipy z Podkarpacia zafunkcjonowała zagrywka, dzięki czemu przyjezdni na pierwszą przerwę techniczna zeszli przy prowadzeniu 8:5. Trzy oczka różnicy pomiędzy zespołami utrzymywały się przez dłuższy czas, choć przyjęcie zagrywki po stronie gości momentami pozostawiało wiele do życzenia. Wystawy od Lukasa Tichacka były jednak na tyle dokładne, że Paul Lotman i Oleg Achrem skutecznie radzili sobie z blokiem gospodarzy. Po stronie ZAKSY w ataku szaleli Felipe Fonteles i Atinine Rouzier, jednak nie zdołali oni przechylić szali zwycięstwa na korzyść gospodarzy.

Czwarta partia miała niebagatelne znaczenie dla obu ekip, dlatego też emocji nie brakowało od samego początku. Szczególnie gorąco zrobiło się tuż przed pierwsza przerwą techniczną, kiedy po ataku Rouziera sędziowie zasygnalizowali blok rzeszowian. Wątpliwości nie rozstrzygnął nawet system challenge, a arbitrzy po kilkuminutowym zamieszaniu zdecydowali się powtórzyć akcję. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali gospodarze, którzy po ataku Wiśniewskiego rozwiali wątpliwości i ponownie uzyskali minimalną przewagę. Obraz gry nie zmienił się również po powrocie siatkarzy na boisko. Co prawda inicjatywę posiadali dopingowani przez komplet publiczności podopieczni Daniela Castellaniego, jednak nie potrafili oni odskoczyć rywalom na więcej niż dwa oczka. W końcówce seta na zagrywce pojawił się Łukasz Perłowski dzięki czemu Asseco Resovia zdołała nie tylko zniwelować straty, ale też wyjść na prowadzenie 22:21. Jak się okazało był to przełomowy moment seta, bowiem ZAKSA nie zdołała odrobić strat. Rywali natomiast pogrążył najlepszy zawodnik meczu Zbigniew Bartman, który zakończył to spotkanie i doprowadził do remisu w rywalizacji o złoty medal PlusLigi.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (23:25, 25:19, 22:25, 23:25)

ZAKSA: Zagumny, Rouzier, Możdżonek, Wiśniewski, Fonteles, Ruciak, Gacek (libero) oraz Gladyr, Nogueira, Pilarz

Resovia: Lotman, Kosok, Achrem, Nowakowski, Bartman, Tichacek, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Schoeps, Dobrowolski, Kovacevic

MVP: Zbigniew Bartman (Asseco)

Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 1:1

Źródło artykułu: