Początek tego spotkania to błędy na zagrywce z obu stron. Ekipy nie potrafiły wejść w swój rytm gry i akcje wyglądały nieco chaotycznie. Ale to jastrzębianie opanowali nerwy pierwsi i odskoczyli na kilku-punktowe prowadzenie, głównie dzięki skutecznej grze w ataku Michała Łaski (9:13). Gdańszczanie w dalszym ciągu nie mogli wprowadzić do gry zagrywki, która utrudniłaby grę gości. W końcówce seta gospodarze, za sprawą punktowej zagrywki i dobrej grze w kontrze Michała Kamińskiego próbowali odrobić starty - doprowadzili nawet do remisu (20:20). Ostatnie punkty w tej partii były bardzo emocjonujące a gospodarze nie dawali za wygraną. Gdyby ich kontrataki były skuteczne i trzykrotnie zablokowany nie został Kamiński, Lotos cieszyłby się ze zwycięstwa już wcześniej. A tak udało się to dopiero po grze na przewagi (26:24).
Druga partia to od początku zdecydowana gra środkiem prowadzona przez Grzegorza Łomacza, którego konsekwentna gra wyprowadziła Lotos na prowadzenie 4:2. Ale chwilę później na tablicy wyników widniał już remis, po tym jak pierwszy punkt w elemencie zagrywki zdobyli jastrzębianie. Gra od tego momentu była bardzo wyrównana (8:7). Po pierwszej przewie technicznej do ataku przyłączył się MVP spotkania w Kędzierzynie, Mateusz Mika, który zdobył kolejne dwa punkty dla gdańszczan (10:7). Bezradnie nieco w ataku wyglądali goście, których w następnych akcjach blokowali to Bartosz Gawryszewski to Kamiński (15:9). Trener Jastrzębia, Lorenzo Bernardi musiał sięgać po zmiany jako że Michał Kubiak wyraźnie nie był w pełni sił, nie będąc w stanie skończyć swoich ataków. Ale w środkowej części seta gra gospodarzy się nieco zacięła i pozwolili oni dogonić się nieco rywalom, którzy zaczęli lepiej spisywać się w bloku (19:18), a także dobre wejście na boisko zaliczył Krzysztof Gierczyński. Lotosowi udawało się utrzymać prowadzenie, aż do stanu 23:22, kiedy to dwukrotnie blokiem na Żalińskim popisał się Simon Tischer. Ponownie miała miejsce gra na przewagi, którą tym razem wygrali jastrzębianie 26:24.
Po wyrwaniu zwycięstwa w poprzedniej partii, wyraźnie widać było pobudzenie w ekipie gości, którzy pewnie rozpoczęli kolejną odsłonę meczu (1:3). Pewniej zaczął grać Mateo Martino a wyraźnie skuteczności w ataku brakowało gospodarzom (4:8). Dodatkowo Lotos zaczął ponownie popełniać proste błędy. Środkowa część tego seta to gra bez historii - Jastrzębie nie wypuszczało wypracowanej przewagi z ręki a brak pomysłu na grę ze strony gdańszczan spowodował, że set zakończył się szybko a goście wygrali go do 14.
Lotos kolejną partię rozpoczęli od bloku na Łasce i to nieco dodało otuchy gdańskim zawodnikom, którzy objęli prowadzenie 5:3. Cały czas jednakże gospodarze mieli problemy z własną zagrywką i bez znaczenia było to, czy serwowali z wyskoku czy tzw. brazylijką (7:8). Widać było bezradność w ekipie Dariusza Luksa, który nie umiał znaleźć recepty na skuteczną grę jastrzębian. Ci natomiast prezentowali się coraz pewniej w bloku. Żaden z zawodników Lotosu nie mógł przebić się w ataku, co jeszcze bardziej zdeprymowało gospodarzy, którzy nie podjęli już walki w tym secie i przegrali do
Lotos Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel 1:3 (26:24, 24:26, 14:25, 16:25)
Lotos: Łomacz, Mika, Kamiński, Kaźmierczak, Gawryszewski, Żaliński, Rusek (libero) oraz Mikołajczak, Hietanen, Kaczmarek B. (libero), Kaczmarek M.
Jastrzębie: Holmes, Kubiak, Martino, Łasko, Tischer, Polański, Wojtaszek (libero) oraz Violas, Popiwczak (libero), Gierczyński, Malinowski, Bontje
MVP:
Łasko