Spotkanie zapowiadane jako noworoczny hit okazało się bolesną porażką mistrzyń Polski. W Muszynie udało im się wygrać dwa sety w starciu z Tauronem MKS, który w Dąbrowie Górniczej, wsparty swoimi kibicami, zakończył mecz zwycięstwem w trzech setach. Tym samym dąbrowianki jako jedyne z zespołów PlusLigi Kobiet zdołały dwukrotnie pokonać muszynianki w rundzie zasadniczej.
- Czasami tak jest. Wydaje mi się, że my po prostu nie leżymy zespołowi Banku BPS, podobnie jak drużyna z Bielska-Białej nie leży nam. Tak to śmiesznie jest poukładane, ale jak widać ma to swoją regułę, bo czasami się to sprawdza - stwierdziła Aleksandra Liniarska, środkowa dąbrowskiego zespołu.
Podopieczne Waldemara Kawki triumfowały w trzech odsłonach, co jednak nie oznacza, że zagrały bezbłędnie. Gorsze od swoich rywalek były między innymi w punktowych zdobyczach w bloku czy perfekcyjnym i dobrym przyjęciu. Mimo lepszego przyjęcia od przeciwniczek, muszynianki miały problemy z kończeniem akcji w ataku. - Przede wszystkim miałyśmy dobrze zacząć zagrywką i to się udało. Dziewczyny z Muszyny miały problemy w przyjęciu i przez to nie mogły grać swoim bardzo groźnym środkiem. Wtedy funkcjonował nasz blok na skrzydłach i wszystko układało się pozytywnie - wyjaśniła.
Przed Tauronem MKS trudny pojedynek z kolejnym faworytem do złotego medalu mistrzostw Polski. W niedzielę 8 stycznia zagra w Sopocie z miejscowym Atomem. Mało czasu na regenerację, a rywal bardzo wymagający. Jednak Aleksandra Liniarska uspokaja, że problemów fizycznych w dąbrowskich szeregach nie będzie, a jej argument jest trafny. - W zeszłym sezonie grałyśmy po dwa mecze w tygodniu, do których często dochodziły jeszcze długie podróże - powiedziała.